Rozdział 22

6.1K 325 188
                                    

Było już grubo po północy, gdy wszechogarniająca ciemność spowiła całą przestrzeń największego, luizjańskiego lasu. Lilly, mimo ogromnego zmęczenia i buzujących w niej emocji, nie mogła zasnąć. Siedziała oparta o wezgłowie łóżka i wpatrywała się w leżący na materacu telefon komórkowy. Łzy cisnęły się jej do oczu ze wzruszenia. Od wielu lat marzyła o tym, by mieć w swoich dłoniach choćby namiastkę wolności. Dla kogoś z zewnątrz, kto nie przeżył tego, co ona, mogło się to wydawać śmieszne, ale dla niej, telefon komórkowy stanowił symbol nieosiągalnego marzenia.

Widziała zaskoczenie w oczach Cartera, gdy dowiedział się, że nigdy nie miała własnej komórki. Wstydziła się wyznać mu prawdę. Nie była gotowa na to, aby się przed nim otworzyć. Źle czuła się z tym, że przez wiele lat była uzależniona finansowo od Michaela. Mężczyzna od początku ich relacji zastrzegł, że nie zgadza się na to, by posiadała własny telefon. Lilly nie pracowała i nie miała własnych pieniędzy, dlatego nie miała możliwości nawet potajemnie go sobie kupić. Gdy jeszcze studiowała, bardzo marzyła o tym, by mogła się kontaktować po zajęciach ze swoimi koleżankami z uczelni. Michael uważał jednak, że Lilly wykorzysta telefon w złych celach. Bał się, że będzie go zdradzać, albo co gorsza, szukać pomocy. Chciał, by była tylko jego i nie miała kontaktu z innymi ludźmi, dlatego skutecznie odizolował ją od całego świata. Zrealizował swój perfekcyjny plan zapanowania nad jej życiem. Po oblaniu pierwszego semestru, dziewczyna została sama w domu ze swym oprawcą, w dodatku w miejscu, które położone było na kompletnym odludziu. Poniżana, bita i niszczona psychicznie każdego dnia, nie miała sił, by walczyć o swoje prawa. Po czasie, zaczynała rozumieć, dlaczego mężczyzna był aż tak przeciwny temu, by posiadała własny telefon. Obawiał się, że wtedy mogłaby odważyć się od niego odejść, a do tego nie mógł przecież dopuścić.

Pomimo tego, że komórka, którą dostała dziś od Cartera miała służyć jej wyłącznie na potrzeby kontaktu z zabójcą, i tak czuła przyjemny ucisk na sercu. Miała wrażenie, jakby to malutkie marzenie, które przez tyle lat tak bardzo jej doskwierało i, przez które zawsze czuła się inna, gorsza oraz niekompletna, właśnie się spełniło. Ze łzami w oczach, przycisnęła telefon do klatki piersiowej. To był jej własny przedsmak wolności.

Nagle, ni stąd, ni zowąd, poczuła ścisk żołądka i głośne burczenie w brzuchu. Nie była bardzo głodna, ale względny spokój, który wreszcie po tylu latach ją ogarnął, powodował, że ostatnimi czasy coraz częściej miała ochotę na nocne podjadanie. Spojrzała niepewnie w kierunku ściennego zegara. Była pewna, że Carter już dawno zasnął, dlatego postanowiła zaryzykować i udać się do kuchni, aby przygotować sobie szybki posiłek. Zarzuciła na ramiona miękki, bawełniany szlafrok i ostrożnie podeszła do drzwi. Pociągnęła delikatnie za klamkę i wyszła na korytarz. Rozejrzała się wokoło. Ucieszyła się spostrzegając, że w domu panowała kompletna cisza. Z uśmiechem na ustach, szybkim krokiem, skierowała się do kuchni.

Kiedy omyłkowo otworzyła zamrażalnik, jej uwagę od razu przykuło duże pudło lodów waniliowych. Chwyciła je w dłonie i ze szczerym uśmiechem postawiła na kuchennym blacie. Otworzyła szufladę, a następnie wyjęła z niej największą ze wszystkich łyżek. Gdy poczuła słodki, kremowy smak w ustach, z radości aż zakręciło się jej w głowie. Tęskniła za tym. Za spokojem i takimi drobnymi przyjemnościami, o których przez ostatnie lata musiała zapomnieć. Już dawno nie była zrelaksowana. Przy każdym kolejnym kęsie czuła ogarniającą ją błogą radość. Przyjemność ogarniała nie tylko jej przełyk, ale także i serce.

— Nie możesz spać?

Niespodziewanie usłyszała za sobą dobrze znany, męski głos. Aż podskoczyła z zaskoczenia. Metalowa łyżka wypadła jej z dłoni i odbiła się echem od gresowej posadzki. Instynktownie przymknęła powieki, wstydząc się spojrzeć na mężczyznę.

Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [ZAKOŃCZONE] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz