Rozdział 18

6.1K 329 264
                                    

Zabójca skończył właśnie robić zakupy i z kilkoma ciężkimi torbami skierował się do samochodu. Jeszcze przed wejściem do supermarketu sprawdzał dokładnie wszystkie kamery. Widział, jak Lilly w przypływie złości, zrobiła ze swojego pokoju pobojowisko. Na samą myśl o tym, uśmiechnął się do siebie. Musiał przyznać, że jej upartość go rozbawiła. W tamtym momencie, jej złość wydała mu się być w jakiś sposób urocza i rozczulająca. Szybko odpędził jednak te myśli z głowy i podszedł do auta. Otworzył bagażnik i wrzucił do niego zakupy.

Gdy wsiadł do samochodu, ogarnął go dziwny niepokój. Dałby sobie rękę uciąć, że pozostawił system kamer włączony. Coś musiało się przywiesić. Wybrał przycisk uruchamiający tablet, po czym wyciągnął z kieszeni spodni telefon komórkowy. Pokręcił głową. Nie lubił nieprzewidzianych sytuacji, w których nie mógł mieć wszystkiego pod kontrolą. Niepewność nie była wpisana w fach płatnego mordercy. Po wczorajszym incydencie wiedział już, że Lilly była nieobliczalna. Mogło wpaść jej do głowy wiele niewłaściwych pomysłów. Z niecierpliwością czekał aż telefon i tablet ponownie się uruchomią. Gdy to się stało, od razu usłyszał w aplikacji dźwięk alarmu. Momentalnie zamarł. Szybko przebiegł wzrokiem po wszystkich kamerach. Zacisnął ze złości szczękę, gdy na jednej z nich zauważył rozbitą szybę w salonie. W jednej sekundzie uruchomił silnik samochodu. Wcisnął z całej siły pedał gazu w podłogę i z impetem ruszył.

— Co ona, do kurwy nędzy, wyrabia?! — syknął.

Czuł, że wzbierał się w nim niewyobrażalny gniew.

W taki sposób teraz postanowiła uciec? Nigdy nie podejrzewałby jej o taki ruch. Był kompletnym frajerem. Znów dał się przechytrzyć.

Naprawdę myślał, że ta dziewczyna ma choć trochę oliwy w głowie i nie będzie ryzykować kolejną próbą ucieczki. Był jebanym kretynem! Po tym, jak wczoraj mierzyła do niego z broni, powinien był brać pod uwagę każdą ewentualność.

— Idiota. Jaki ze mnie idiota! — powtarzał, zmierzając w szybkim tempie do największego, luizjańskiego lasu. — Ale... gdzie ona jest? Na kamerach nigdzie jej nie ma...

Próbując kontrolować jednocześnie szybką jazdę i śledzenie kamer, przebiegł wzrokiem po wszystkim pomieszczeniach. Niestety, ku jego ogromnemu zaskoczeniu, jedna z nich, która skierowana była na kuchnię, okazała się być zepsuta. Dopiero teraz zauważył tę awarię. Zaklął pod nosem, nie mogąc wybaczyć sobie tak rażącego błędu.

Po wybitej szybie mógł domyślać się tylko najgorszego, ale wciąż miał nadzieję, że Lilly się opamięta i nie narazi na niebezpieczeństwo. Pozostało mu liczyć na to, że zmądrzała i siedziała teraz w kuchni, grzecznie jedząc posiłek i ze skruchą wyczekując jego powrotu. Jeśli prawda była inna, to będą czekały go dziś długie poszukiwania, a nie mógł pozwolić na to, by dziewczyna znalazła się sama w tak wielkim lesie. W nocy roiło się tu od wilków i innych groźnych zwierząt. Nie wiadomo, co by się stało, gdyby włóczyła się sama po tak wielkim, niebezpiecznym terenie.

Wjechał na leśną ścieżkę prowadzącą do kryjówki i wnikliwie rozglądał się dookoła. Nie mógł przeoczyć żadnego szczegółu. Nigdzie jednak nie zauważył Anderson i nic nie wzbudziło jego podejrzeń. Czekał na otwarcie automatycznej bramy. Nerwowo stukał palcami o kierownicę. Gniew i niepewność wdarły się do jego wnętrza. Gdy tylko podjechał pod dom, zatrzymał się z impetem na trawie. Nie wyłączając nawet silnika, wybiegł z samochodu. Stanął, jak wryty, kiedy usłyszał krzyki i płacz dziewczyny dobiegający z domu. Nie rozumiał, co się dzieje. Nie chcąc tracić czasu na otwieranie drzwi, podbiegł do wybitego okna.

— Lilly! Kurwa! Co ty znowu wymyśliłaś?! — krzyknął, przeskakując przez wysoki parapet.

Wpadł do domu. Zamurowało go, gdy zobaczył brata napastującego brunetkę.

Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [ZAKOŃCZONE] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz