Hej bąbelki chciałam wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet💓
Przepraszam że nie było długo rozdziału lecz nie mam teraz zbytnio czasu
Pozdrawiam was z angielskiego😻
__________________________________Siedzieliśmy w szpitalnej poczekalni, bardzo nie lubiłam przebywać w tym bydynku dlatego, iż miałam z nim złe wspomnienia.Na samą myśl robiło mi się nie dobrze, a ciarki na skórze dawały swoje znaki gdy tylko postawiłam w nim swą nogę.
— Pablo Gavira!— krzyknął lekarz stojąc u progu drzwi do gabinetu.
— Chodź ze mną.— pociągnął mnie bym wstała z krzesła.
— Nie możesz iść sam?— zapytałam zrezygnowana doznaniem szatyna.
— Nie mogę, boje się.— odpowiedział zawstydzony drapiąc się po karku przez co miałam trud z niewymuszeniem śmiechu.— Nie śmiej się tylko chodź ze mną.— oznajmił będąc już przy gabinecie.
— Dasz sam radę.— poinformowałam przewracając oczami.
— Nie dam śliczna.— odezwał się gdy wchodziliśmy do pomieszczenia.Przestrzeń była cała biała jak w jakimś psychiatryku, meble były...zielone?Kto to projektował?Na biurku leżały przeróżne pieczątki oraz naklejki dzielnego pacjenta.
Usiadłam na jednym z dwóch krzeseł patrząc z uśmiechem na lekarza, który klikał powolnym ruchem pojedyncze czarne guziki na klawiaturze.
— Więc?Co pani dolega?— zaczął pytać na co wytrzeszczyłam oczy nie odrywając wzroku od starszego mężczyzny.
— Och, ja tu przyszłam dla towarzystwa.— powiedziałam wskazując na szatyna który zmierzył mnie wzrokiem.
— Przepraszam najmocniej.— oznajmił uśmiechając się w naszą stronę.— Co panu dolega?— podpytał kierując swój ciepły wzrok na trzęsącego się chłopaka.
— Skręciłem kostkę.— rzucił szybko patrząc zaniepokojony na lekarza, który po chwili namysłu kazał mu usiąść na łóżku.Po czym zaczął ściskać delikatnie jego uszkodzoną kostkę.— Uprawiasz jakiś sport?— zadał poważnie pytanie Gavi'emu a ten utkwił wzrok na mnie i przełknął swą gule.
— Gra w piłkę nożną.— zabrałam głos wiedząc że szatyn nic z siebie nie wydusi.
— W porządku.— przytaknął zakładając bandaż na jego kostkę.— Nie będziesz mógł grać przez dwa tygodnie.— poinformował a chłopak szybko zbladł, spojrzałam wytrzeszczonymi ślepiami na lekarza z myślą że się pomylił.Po wypisaniu recepty na leki przeciw bólowe gdyby szatyna bolała kostka, chłopaka dostał naklejkę którą mój wzrok wcześniej ujrzał.
Wyszliśmy z gabinetu spoglądając w stronę Gonzáleza i Fati'ego gdy ci usłyszeli zamykające się drzwi podnieśli swoje wzroki na naszą dwójkę.— I jak?— zapytał jeden z nich, jak mam być szczera miałam na ten moment dość pytań.
— Nie będę mógł grać przez dwa tygodnie.— poinformował chłopaków Gavira opierając się na mnie.
— I co my teraz zrobimy?— zadał pytanie Ansu chowając twarz w rękach.
— Nie zdramatyzuj.— powiedziałam do niego a ten spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.— No co?— podpytałam czarnoskórego marszcząc brwi.
— Jest nam bardzo potrzebny.— poinformował brunet patrząc na nas dzięki czemu byłam zmuszona na niego spojrzeć.Moje serce za każdym razem gdy widziałam go w takim stanie łamało się na pół.— Pedri możemy pogadać?— zapytałam patrząc smutna na Gonzáleza.
— Jasne.— orzekł wstając z krzesła po czym odszedł od reszty.Szlam za brunetem zastawiając się czy dobrze postąpiłam, po chwili moje oczy ujrzały duży parking szpitalny.
— O czym chciałaś porozmawiać?— spytał zarzucając ręce na piersi.
— Chce cie przeprosić.— odezwałam się po chwili namysłu.
— Za co?— zapytał a ja zmarszczyłam brwi.
— Że zachowałam się jak nie przyjaciółka.— oznajmiłam patrząc na bruneta a ten parsknął.Przepraszanie to nie jest to co potrafię robić najbardziej, jednak to co nie potrafię robić w ogóle.
— To jest takie śmieszne?— zadałam pytanie zdziwiona nie odrywając wzroku od zarośniętego chłopaka.
— Oczywiście że tak.— oznajmił śmiejąc się w niebiosa.
— W takim razie nic tu po mnie.— wzruszyłam ramionami obracając się na pięcie.
— Wciąż nie potrafisz przepraszać super bohaterko!— wykrzyczał gdy odchodziłam, na co pokazałam mu tylko faka, jednak po chwili do niego podeszłam.
— Starałam się okej.— odpowiedziałam mu patrząc w jego oczy, przez co parsknął śmiechem po raz kolejny w naszej konwersacji.
— Oboje wiemy że to nie jest twoja mocna strona.— powiedział kiwając głową ze śmiechu.
— Tęskniłam.— oznajmiłam zamykając się w uścisku bruneta.— Mamy być zazdrośni?— podszedł do nas Ansu a za nim Gavira.
— Jesteś okropnym kolegą.— powiedział rozwścieczony szatyn podchodząc do nas na co wszyscy parsknęliśmy.
— Na co znowu narzekasz księciuniu?— podpytałam patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami.
— Zamknął mi windę pod nosem i musiałem zejść schodami!— krzyknął w stronę czarnoskórego ale go to nie ruszało był z siebie dumny.
— Dobra chodźcie już.— oznajmiłam cała zażenowana po chwili patrzenia na Pabla.
— Muszę iść po kule.— poinformował szatyn stojąc w miejscu.
— Spoko zaczekamy.— odpowiedział Ansu otwierając drzwi samochodu bruneta a każdy się na niego spojrzał.— No co?— zadał pytanie zdezorientowany.
— Jesteś niemożliwy Fati.— odezwał się Pepi idąc w stronę Gavi'ego.— Zaraz wracamy!— krzyknął na odchodne.Postanowiłam iż usiądę sobie już do samochodu, robiąc też na złość szatynowi.Zasiadłam sobie wygodnie z przodu na miejsce pasażera.
— Gavi cię wykastruje.— powiedział gdy zobaczył że rozgościłam się na przodzie.
— Nie zrobi tego.— powiedziałam pewnie patrząc na telefon.— Zatęsknił by.— dodałam przybierając na swoją twarz banana słysząc ciche parsknięcie ciemnoskórego.— Szczególnie twoje usta.— odezwał się po chwili namysłu sprawiając iż moje brązowe oczy się wytrzeszczyły na maxa.
— A ty skąd..— przerwał mi z połowie dumny z siebie.
— Chwalił się.— poinformował Ansu drapiąc się po głowie.Siedziałam twardo na siedzeniu będąc lekko zdenerwowana na szatyna.Czy ja byłam jakimś pucharem żeby się tak chwalił? Czy on traktował mnie jak zabawkę? Nic z tego nie rozumiałam, nic a nic byłam dla niego pucharem, zabawką czy może dziewczyną na boku.
W pewnym momencie wszystko we mnie wybuchło przez co niekontrolowanie zaczęłam głośno szlochać chowając przy tym twarz w swoje drżące zimne dłonie.
— Ej miśka.— położył rękę na moim ramieniu sprawiając, iż bardziej się rozkleiłam.
— Co on ze mną zrobił.— powiedziałam kiwając przecząco głową.— Nie byłam taka wcześniej.— dodałam przełykając gule, która narastała coraz bardziej.
— Taka czyli jaka?— zadał zdziwiony pytanie patrząc na mnie.
— Taka głupia, naiwna.— oznajmiłam pociągając nosem.— Nie byłam dziewczyną, którą da się wykorzystać przy każdej okazji.— dodałam czując jak moje dłonie zaczęły drżeć jeszcze bardziej.— Ja tak nie chcę.— złapałam cała zapłakana za klamkę otwierając przy tym drzwi, to samo zrobił ciemnoskóry.Wyszłam jak poparzona z samochodu spoglądając na Fati'ego.— Bell będzie..— wiedziałam co chciał powiedzieć będzie dobrze tyle razy w życiu słyszałam te słowa a w ogóle nie miały żadnego sensu.Gdy każdy mi je mówił wszystko się waliło aż przestałam w nie wierzyć.
— Nie Ansu nic nie będzie dobrze.— przerwałam po raz kolejny przyjacielowi gadkę.— Przejdę się, i proszę nie mów o tym chłopakom, ani nie przyjeżdżajcie do mnie.— wyraziłam się jasno patrząc poważnym wzrokiem na ciemnoskórego, który tylko przytaknął zmieszany głową.Nie miałam ochoty siedzieć w tym samym samochodzie oraz pomieszczeniu z szatynem.Czy zawsze takie myśli muszą wchodzić mi do głowy gdy spędzam czas z przyjaciółmi? To najgorsza rzecz jaka mogła mi się przytrafić
On na mnie źle działa..

CZYTASZ
Be by my side forever | Pablo Gavi |
Teen Fiction„To tylko wakacje u wujka spędzę czas z Melanią i Pedri'm będzie cudownie" „Dlaczego dałam mu namieszać sobie w głowie nie potrafię bez niego żyć"