1.05.2022, Madryt
Pablo
Wstałem z niewygodnego fotela i przeciągnąłem się niczym kot. Nie wyspałem się a wypity wczoraj nawet w minimalnej ilości nie pomagał. Dziewczyna kilka razy w nocy budziła się jak nie z koszmarami to z odruchem wymiotnym.
Byłem przy niej aby się przytuliła a nawet wypłakała w moje ramię. Byłem przytrzymać jej włosy. Byłem przy niej dla niej, nie ze względu na moje sumienie. Dziewczyna w tak krótkim czasie stała się dla mnie strasznie ważna.
Spojrzałem na nią. Aktualnie spała jak niewiniątko. Pamiętałem wszystko. Każdy jej ruch, słowo, pomysł. Jedne z ostatnich słów jakie powiedziała, tego wieczoru, zapadły mi w szczególnie pamięć. Zależy mi na tobie Pablo, ale boje się zranienia.
-Cześć. - wzdrygnąłem się na głos dziewczyny. Wyglądała jak chodzący trup. - Tylko nie mów, że spałeś na tym fotelu całą noc?
-Nie chciałem Cię zostawić samej. Będę się do siebie zbierał ogarnąć. Potrzebujesz czegoś? - słysząc moje pytanie na usta dziewczyny wdarł się delikatny uśmiech. Mogą mówić o mnie co chcą ale to był jeden z najpiękniejszych jakie widziałem w życiu.
-Przeciwbólowe jeśli jakieś masz. Na stołówkę możesz przynieść. - uśmiechnęła się i zakryła kołdrą po samą głowę.
Opuściłem jej pokój i skierowałem się tam gdzie mieszkam z tym przygłupem zwanym Gonzalezem. Nie musiałem pukać bo to również był mój pokój.
-Stary mamy przeciwbólowe? - spytałem Pedro, który sobie leżał na wygodnym łóżku. Sam opadłem na materac i zatopiłem głowę w poduszce.
-Po co Ci?
-Mat potrzebuję. Przesadziła jak chyba wszystkie dziewczyny z alkoholem. Powiem Ci, że jak marudziłem na to łóżko to zmieniam zdanie. Dzięki. - chłopak rzucił we mnie paczką tabletek.
-Czemu tak uważasz? I czemu do cholery nie było Cię całą noc.
-Bo spałem z przerwami na fotelu w pokoju Mat bo wymiotowała albo budziła się przez koszmary. - Pedri pokiwał głową. Wiedziałem, że pewnie i tak będzie miał jakąś swoją teorię.
-Wyobrażasz sobie, że zostają nam jeszcze max trzy dni z Mat. Nie wyobrażam sobie tego jak ona wraca do Polski.
-Jutro ma urodziny. Musimy stary coś wymyślić. Coś takiego o czym nie zapomni mając nawet Alzheimera.
-Co proponujesz? - uniósł brew ku górze zainteresowany.
-Spędził z nią cały dzień. Może jakieś kino. Albo park rozrywki. - chłopak zaczął wyszukiwać czegoś.
-Ja to bym się bał iść do tego parku rozrywki. - pokazał mi grafiki roller coasterów. - Prędzej się porzygamy niż pośmiejemy.
-No fakt. To co do kina ją bierzemy?
-Dobra. - uścisnęliśmy swoje dłonie. - Zmykaj jej dać te tabletki bo pewnie umiera.
Wyszedłem z pokoju z małym opakowaniem zawierającym środki przeciwbólowe. Zapukałem w jej drzwi a po usłyszeniu niemrawego ,,proszę" pewnie nacisnąłem za klamkę. Dziewczyna leżała już ogarnięta na łóżku z dłonią przyłożoną do czoła.
-Masz? - przechyliła głowę w moją stronę i spojrzała spod przymrużonych powiek. Podałem jej paczkę do dłoni na co szybko wycisnęła jedną pigułkę i popiła ją wodą z butelki leżącej na szafce nocnej. - Ale umieram. Więcej nie tknę alkoholu.

CZYTASZ
Salvage || Pablo " Gavi" Gavira
FanfictionSalvage - z angielskiego tłumaczenia: ocalenie, uniknięcie niebezpieczeństwa, nieszczęścia lub zachowanie od zniszczenia Przypadkowe spotkanie czy plan boży? Nic chyba bardziej nie podcina skrzydeł niż fakt, że nie z własnej woli opuszczamy kraj w k...