Rozdział 15

16.2K 828 332
                                    

#niebezpiecznyzakładwatt na twitterze


Hope

Strata bywa bardzo bolesna. Odbiera nam radość życia, zasłania oczy welonem żałoby i ucina jakiekolwiek dalsze plany z tą osobą. Czasami nie możemy uwierzyć, że odchodzi od nas ktoś bliski, bo jeszcze dzień wcześniej rozmawialiśmy z nim w pracy czy spotkaliśmy się z nim ostatnio na małą rozgrywkę w kręgle.

Podobno najbardziej boli wtedy, gdy odchodzi ktoś bliski naszemu sercu, ale w częstych przypadkach jakaś śmierć po prostu nas szokuje. Tak było z moim tatą. Gdy usłyszał dwa dni temu, że jego kolega ze szkoły zmarł w tragicznym wypadku, osierocając dwójkę dzieci, kompletnie nie mógł w to uwierzyć. I nie liczył się fakt, że nie widział Toma od przeszło dwudziestu lat. Po odłożeniu słuchawki płakał przez godzinę.

Był w tak przygnębiającym stanie, że mama zadzwoniła do mnie z prośbą, bym przyjechała i trochę go wsparła. Ja zawsze umiałam poprawić mu humor. W końcu byłam jego Hopeczką.

Przyjechałam bez wahania, poszłam z nim na ten pogrzeb i pocieszałam go przez trzy dni. Trudno było mi patrzeć na to, jak bardzo to przeżył. Opierałam głowę na jego ramieniu, próbując nie myśleć o tym, że dwa lata temu o mało nie doświadczyłam czegoś podobnego. I nagle zrobiło mi się tak strasznie smutno. Tak jak jeszcze nigdy wcześniej.

Przygnębiające uczucie wypełniło mnie całą, gdy jeszcze bardziej zagłębiłam się we wspomnieniach. Okropny telefon, droga do Winchester, szybkie bicie serca i łzy spływające kaskadami po moich policzkach. Jakim cudem ja to wtedy przeżyłam?

Zastanawiałam się przez chwilę, aż w końcu odpowiednia odpowiedź spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Alexander Astor, jego czuły ton głosu i dłoń, którą pozwalał mi ściskać przez całą drogę do szpitala. Przypomniałam sobie, co mi wtedy powiedział.

– „Czasami w życiu znajdujemy się w takiej sytuacji, że nie wiemy, co jest prawdą, a co tylko wytworem naszej wyobraźni. Strach zawłada naszą głową, nie pozwalając na trzeźwą ocenę sytuacji. Jeśli kiedykolwiek będziesz się bał, to wystarczy, że do mnie zadzwonisz, a ja zjawię się tak szybko, jak będę mógł, żeby chwycić cię za rękę. Ten właśnie uścisk pomoże ci rozróżnić prawdę od wyobraźni".

Historia o kotwicy, która tak bardzo mnie wzruszyła. Te wszystkie czynniki złożyły się na moje przetrwanie. Cholerna kotwica.

Teraz leżałam w moim starym pokoju, na moim starym łóżku, wpatrując się w sufit i myśląc o tym, że jeśli miałabym dzisiaj przy sobie Alexa, to ten dzień może nie byłby taki ponury i smętny. Z trudem uświadamiałam sobie, jak łatwo potrafił wkraść się na nowo do moich myśli, mącąc ciężko wypracowany przeze mnie spokój.

Dlaczego musiałam o nim pomyśleć?

Przekręciłam się na bok, podkulając pod siebie kolana. Pewne był teraz w stajni ze swoją Macy i oboje śmiali się z mojej naiwności. Pewnie opowiedział jej już o moim załamaniu nerwowym w escape roomie i o tym, jak prawie pocałowałam go w rozkojarzeniu.

Byłam głupia. Zgodziłam się na zakład, który rujnował moje noce. Bo zamiast malować jakieś pejzaże na spłatę czynszu u Huntera, miałam już kolejne płótna przedstawiające nasze potyczki. Głupie uściśnięcie dłoni, gdy zgadzałam się na tę szatańską gierkę, mnie wygiętą przed nim w skomplikowanej pozie, gdy próbowałam zapracować sobie na jego pocałunek i ten moment, gdy trzymał mnie w ramionach, pocierając moje plecy.

Czy ja mogłam być jeszcze bardziej żałosna niż teraz?

Malowałam obrazy człowieka, który... Bardzo chciałabym dokończyć tę myśl, ale nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Tyle dobrego, że usłyszałam, jak ktoś inny przyjmuje na siebie obowiązek przywitania gościa, więc tylko skuliłam się jeszcze bardziej, nasłuchując, kogo to akurat przyniosło.

Niebezpieczny Zakład [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz