26

2.3K 118 22
                                    

Obudziłam się na swoim łóżku obok bruneta.
Nie miałam na nic sił nawet żeby wstać z łóżka, byłam tym wszystkim zmęczona.Ciagle mnie coś zadręczało a ja nie potrafiłam tego ignorować i bawić się dobrze.Inaczej wyobrażałam sobie wyjazd do wujka na wakacje.Z szczęśliwego momentu spędzonego z przyjaciółmi i rodziną która pomieszkiwała w Barcelonie przerodziło się to w mój największy koszmar, którego już nie dało się odwrócić i bardzo tego żałowałam.
Miłego dnia mamo..

Izabel wstawaj.— odezwał się González pchając mnie lekko za ramię.
— Co Pepi?— dociekłam zaspanym głosem nie otwierając oczu.
— Jedziesz z nami na trening?— zadał pytanie zostawiajac w spokoju moje ramię.
— Nie będziesz zły jak nie pojadę?— zasięgałam języka trochę głośniej.
— Nie misia, nie będę.— mimo że nie widziałam to czułam jego śliczny uśmiech od ucha do ucha.

González był osobą na którą zawsze mogłam liczyć i nigdy się na nim nie zawiodłam.Chodź byśmy się pokłócili mogłabym wejść do jego domu podejść i po prostu się przytulić.To jest ta osoba której potrzebowałam całe 2 lata mieszkając we Francji, tak oprócz mamy nie miałam nikogo...Nawet własny tata się mną nie interesował.

— Naprawdę?— podpytałam po raz kolejny pytanie upewniając się że jest okej.
— Izabel naprawdę.— poinformował nie wahając się na odpowiedz.
— Jesteś wspaniały.— rzekłam wyjmując ręce do przytulenia, długo nie musiałam czekać żeby brunet po prostu to zrobił.
— Muszę już lecieć.— rzucił się do drzwi widząc godzinę na zegarku.— Zjedz coś.— dodał na odchodne po czym zniknął w framudze drzwi.

Przekręciłam się na drugi bok i ponownie zasnęłam.Nie trwało to jednak długo, ponieważ nie widząc czemu miałam ustawiony budzik na 13:00.Przetarłam oczy i spojrzałam w stronę telefonu.Wyłączyłam budzik po czym zerkałam już na biały sufit, który wydawał się za każdym obserwowaniem go coraz ciekawszy.

Chciałam się skupić i przemyśleć parę rzeczy na które miałam wpływ.Lecz powiadomienia z telefonu nie dawały mi żyć.Wzięłam urządzenie do ręki po czym je odpaliłam, ku mojemu zdziwieniu na ekranie blokady pojawiła się tapeta z bananami.Widząc ją zmarszczyłam brwi i przeczytałam jedną z wiadomości.

Gavi
Zaraz spóźnisz się na trening.

Ja i trening.

Parsknęłam do siebie widząc co było napisane w jednej z wiadomości.Już na starcie mogłam się skapnąć iż brunet zwyczajnie się pomylił i zabrał mój telefon byłam tego świadoma że banan to ulubiony owoc bruneta, ale żeby ustawiać sobie go na tapetę?To już lekka przesada.

Chwyciłam za pierwszy lepszy zestaw dresowy i w niego wskoczyłam.Założyłam na uszy słuchawki po czym zakluczyłam dom wychodząc z posesji.

Kroczyłam przez najróżniejsze uliczki Barcelony nie zwracając wcześniej na nie uwagi.Nie sądziłam że są one aż tak piękne niż sądziłam.Piękne kolorowe kamienice obtoczone zielonymi liśćmi krzaków róż i innych gatunków kwiatów.Te widoki sprawiały że czułam się jak w domu, wszystko tu było takie piękne.
Nie chce z tąd wyjeżdżać...nigdy.

Po czasie dotarłam na stadion i przeszłam przez czarną bramkę na której wczoraj opierałam się swoimi plecami.Rozglądałam się za brunetem jednak nigdzie go nie widziałam.Podeszłam do Ansu a ten tylko rzucił na mnie zdezorientowanie okiem.

— Gdzie Pedri?— zapytałam od razu nie przywierając się z czarnoskórym.
— Jest w szatni z twoim ukochanym.— powiadomił przez co od razu dostał kuksańca w żebro.— Za co to?— nagabnął gdy odchodziłam w stronę szatni.
— To nie jest mój ukochany!— wykrzyczałam trochę poddenerwowana do chłopaka.

Zanim się obejrzałam stałam już przed drzwiami od szatni chłopców.Zastanawiałam się czy wejść tam jak do siebie czy może zapukać unikając niezręcznych scenariuszy które pojawiały się w mojej głowie.

Po chwili namysłu otworzyłam drzwi zdając sobie sprawę co może się stać.Ujrzałam dwójkę przyjaciół siedzących na ławce, to co zobaczyłam zdenerwowało mnie doszczętnie.Siedzieli bezczelnie na moim telefonie przeglądając coś.

— Twój telefon Pepi.— rzekłam zdenerwowana podchodząc do przyjaciół na co ci odskoczyli z przerażenia.— Nie ładnie tak grzebać w czyiś rzeczach.— oddałam komórkę brunetowi a swoją zabrałam z rąk szatyna.
— No weź dobrze się bawiliśmy śliczna.— odezwał się Gavira dzięki czemu zmierzyłam go morderczym wzrokiem.
— Jeszcze raz zobaczę że macie mój tele..— spojrzałam na ekran urządzenia gdzie włączony był aparat, spojrzałam w róg widząc zdjęcia twarzy przyjaciół.— Czy wy cykaliście sobie zdjęcia moją komórką?— zapytałam zdezorientowana wymieniając swój wzrok na chłopaków.
— Nie znaliśmy hasła.— upowszechnił szatyn na co parsknęłam śmiechem patrząc na bruneta.
No nie wydaje mi się.

Wysłałam González'emu dziękując spojrzenie na co tylko szeroko się uśmiechnął.Widząc zmieszaną minę Pabla ruszyłam w stronę drzwi.

Znasz jej hasło?— zapytał głośnym tonem dzięki czemu gdy wychodziłam usłyszałam co powiedział, przez co parsknęłam.Biedny Pedri będzie musiał się mu tłumaczyć.

Postanowiłam iż skoro już tutaj jestem zostanę na treningu chłopców żeby dodać im otuchy z nowym trenerem.To nie tak że chciałam po prostu zobaczyć ich nowego „nauczyciela".

Z nudów zaczęłam sprawdzać jakie zdjęcia zrobili przyjaciele na moim telefonie.Przewijałam co chwile zdjęcia widząc inne ustawienie chłopaków.Kiedy w końcu ujrzałam jedno zdjęcie które przykuło moją uwagę.
Wygląda tak idealnie.

Był to szatyn siedzący na ławce bez koszulki jasne światło odbijało się od jego klaty dzięki czemu można było zauważyć podkreślone kształty na jego korpus.Spojrzałam odruchowo na twarz szatyna który się uśmiechał, uniosłam swoje kąciki ust na widok jego białego uzębienia.
Wiedziałam że była to jednak sprawka
Gonzáleza, brunet zawsze robił dla mnie różne rzeczy ale to..
Przeszło ludzkie pojęcie, wyglądał tam bardzo seksownie.

Obserwowałam zdjęcie na okrągło podziwiając sylwetkę szatyna, w owym czasie zauważyłam jeden szczegół którego nigdy nie zapomnę.

Gavira trzymał telefon stroną do aparatu dzięki czemu było widać na jego ekranie przychodzące powiadomienie.Nie było by to nic przykrego jednak kontakt nosił nazwę Czika.

Nie umiałam pojąć dlaczego szatyn robił mi takie rzeczy, raczej nigdy go nie zrozumiem.Nie byłam z nim w jakiejś bliskiej relacji, byliśmy przyjacielami który rzadko się całowali to przecież nic złego, jednak nie mogę tego pojąć w co on ze mną pogrywa każdego dnia.

Poczułam się tylko niewarta, on po prostu się mną bawił jak jakąś zabawką.Czy on myślał że nie mam uczuć?
Miałam tego serdecznie dość.

Odłożyłam telefon obok siebie i schowałam twarz w rękach myśląc co zrobiłam nie tak.Starałam się opanować swój smutek gdyż pierwszy raz jak tu przyszłam dostałam ataku paniki.Było to bardzo upokarzające, wtedy chciałam zniknąć jak najszybciej jednak nie było to możliwe.

Z trudem powstrzymywałam się od płaczu, ręce zaczęły mi dygotać jak opętane a oddech momentalnie przyspieszył dając mi oznaki duszenia się, wiedziałam już co się święci.
Tylko nie to.

Zaczęłam brać wdech i wydech próbując się uspokoić jednak wszystkie moje starania poszły na nic.Uniosłam swoją łepetynę w górę przez co spostrzegłam przed sobą Fati'ego.

— Bell wszystko okej?— wypytał czarnoskóry dotykając mego ramienia.
— Kto to jest czika?— zadałam pytanie Ansu na co ten tylko parsknął śmiechem.
— Kuzynka Gavi'ego młoda.— zameldował unosząc brwi, momentalnie widziałam jak lekki uśmiech zawitał na jego twarzy.— A dlaczego pytasz?— podpytał po czym zasiadł na ławce obok mojej osoby na co tylko wzruszyłam ramionami.
— Ansu idź lepiej szukaj sobie panienek a nie pytasz o zbędne sprawy.— oświadczyłam patrząc poważnie na czarnoskórego przyjaciela a ten czysto fuknął obrażony i odszedł zostawiajac mnie samą.
Dostałam prawie ataku paniki przez jego kuzynkę...Pojebane.

Be by my side forever | Pablo Gavi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz