Ku moim oczom pojawił się biegnący González do swoich rodziców i brata.Widziałam jak przytulał swoją mamę, kobieta naprawdę mocno się cieszyła z ich wygranej.Spoglądałam cała zesztywniała na jej osobę, która pocałowała bruneta w czoło.
Moja mama też tak robiła..Poczułam jak moje serce otacza smutek, a na policzkach zjawia się płynna ciecz.Stałam jak wryta patrząc na szczęśliwą rodzinę bruneta pociągając przy tym nosem.
W pewnym momencie Pedri uniósł swój zadowolony wzrok ku mnie, wymusiłam tylko lekki uśmiech na swojej twarzy wycierając przy tym swoje łzy dzięki czemu mina chłopaka od razu się zmieniła.Podniosłam rękę pokazując mu przy tym kciuka w górę że wszystko jest okej, ale jednak nie było.
Zabrałam leżącą torebkę z fotela i wyszłam ze stadionu.Stojąc przed parkingiem rozpłakałam się doszczętnie, czułam jak jedna połowa serca pęka mi na milion kawałków.Oparłam się o bramę placu i schowałam twarz w rękach zjeżdżając do pozycji siedzącej.Usłyszałam jak ktoś siada obok mnie jednak zignorowałam to.
— Śliczna.— zaczął lekkim głosem szatyn dotykając mojego lewego ramienia.
— Gavi..— powiedziałam z łamiącym głosem podnosząc głowę w jego stronę.
— Dlaczego płaczesz?— zapytał gdy zauważył moje czerwone oczy od nadmiaru cieczy.
— Tęsknie za mamą Pablo.— oznajmiłam wyrzucając z siebie jakiekolwiek słowa.
— Nie tylko ty.— powiedział smutnym głosem przyciskając mnie do uścisku.Myślałam przez dłuższy czas że Pablo Gavira to skończony egoista i arogancki śmieć, jednak on też posiadał uczucia mimo że tego na codzień nie pokazywał.On również nie miał mamy tak jak ja, bardzo cierpiał jednak trzymał wszystko w środku.
A ja nie potrafiłam...— Gavi.— odezwałam się będąc dalej w odwzajemnionym uścisku.
— Tak Izabel?— zapytał łamiącym głosem przez co bardziej chciało mi się płakać.Było mi go tak szkoda on na to nie zasłużył tak jak ja.— Izabel chodź tu na chwilkę!— krzyknęła kobieta z dołu wołając mnie.
— Moment!— wykrzyknęłam w jej stronę kończąc pisać referat na historię.
— Nie za moment teraz!— podniosła swój ton wyżej przez co przewróciłam oczami i zeszłam na dół tak jak chciała.— Co?— zapytałam stojąc przed nią.
— Wymieś śmieci.— oznajmiła pokazując na kosz z zawartością w środku.
— Tylko po to miałam przerwać swój referat żeby wynieść śmieci bo tobie się nie chce?— zdenerwowana zadałam pytanie matce na co ona wytrzeszczyła oczy.
— Już.— powiedziała patrząc na mnie a ja w tym czasie mówiłam wiązankę przekleństw pod nosem.Chwyciłam za czarny worek i wyszłam z domu wyrzucić śmieci.Podeszłam do kontenera i wrzuciłam do środka worek o który pokłóciłam się przed chwilą z mamą.
Weszłam do domu zdejmując przy tym swoje wcześniej założone buty.
— I co było tak źle?— zapytała patrząc na mnie krzywo.
— Było znacznie lepiej niż oglądanie ciebie.— odpowiedziałam wchodząc po schodach mijając kobietę.
— Masz karę na tydzień!— krzyknęła gdy miałam zamykać już drzwi od pokoju.
— Nie zesraj się tam nic mi nie zrobisz nie jestem twoją niewolnicą!— wykrzyknęłam z góry
trzaskając przy tym mocno drzwiami.Od tamtego czasu unikałam mamy jak ognia jednak jak to się działo mierzyłam ją wrednym wzrokiem.W tym momencie nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo ją krzywdzę robiąc takie rzeczy.Byłam nieokrzesaną nastolatką która uważała się jak królowa świata i nikt nie może na nią naskoczyć.
— Izabel porozmawiajmy.— odezwała się smutnym cichym głosem w moją stronę.
— Nie mamy o czym odwal się w końcu.—powiedziałam z żenujacym głosem wchodząc po schodach.

CZYTASZ
Be by my side forever | Pablo Gavi |
Teen Fiction„To tylko wakacje u wujka spędzę czas z Melanią i Pedri'm będzie cudownie" „Dlaczego dałam mu namieszać sobie w głowie nie potrafię bez niego żyć"