#niebezpiecznyzakładwatt na twitterze
Alex
Przebywanie w towarzystwie Hope było tak proste, jak wykonywanie codziennych czynności, takich jak parzenie kawy czy nucenie jakiejś melodii przy goleniu. Tak odruchowe, jak założenie jej na ramiona ciepłej kurtki, bo jesienne wieczory dawały się już we znaki. Oczywiście, że jak zwykle mi się opierała, ale bez tego byłoby nudno. Taki był już nasz czar. Wieczne przekomarzanie się i walczenie ze sobą.
– Mam rozumieć, że wszystko sobie zaplanowałeś, tak? Najpierw zafundowałeś mi załamanie nerwowe, teraz zabierasz mnie na spacer w tym zimnie, zaraz lody, przez które zachoruję, ale pożyczyłeś mi kurtkę, więc mam cię nazwać dżentelmenem? – Ton miała żartobliwy, więc chyba już trochę ochłonęła po tej okropnej randce.
– Uwierz mi, zabiję Arię własnymi rękami.
– Poprosiłeś Arię o pomoc w wybraniu miejsca na naszą randkę? – zapytała, nie dowierzając w moje słowa.
Włożyłem dłonie do kieszeni, wzruszając ramionami. Nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie. Posłuchałem rady czternastolatki, to teraz mam.
– Możemy tego nie komentować?
– Nie ma mowy. Będę ci to wypominać do końca... – zaczęła, ale ucięła w pół słowa, bo chyba na języku miała coś, co ją trochę przestraszyło. – Do końca tego zakładu.
Wiem, co chciałaś powiedzieć, Hope. I mam wielką nadzieję, że tak właśnie będzie.
– Co nie potrwa długo, prawda? Jeszcze tylko dwie randki i po wszystkim – dodała, zerkając na mnie kątem oka. Nie chcąc wyjść z mojej roli, przytaknąłem jej, prowadząc ją dalej w ciszy do budki z lodami.
Może i ta randka była niewypałem, ale jednego bym nie cofnął. Ten moment, gdy Hope wpadła w moje ramiona, a potem o mało mnie nie pocałowała, był wart każdego poświęcenia. Wpasowała się w mój uścisk jak zaginiony puzzel, a kiedy ponownie poczułem jej kwiatową woń, zakręciło mi się w głowie. Nie myślałem o niczym innym jak posmakowanie jej pełnych warg.
I akurat wtedy musiały zapalić się te cholerne światła!
Westchnąłem zeźlony, zwracając tym samym uwagę Hope, ale pokręciłem tylko głową ze słabym uśmiechem, wskazując dłonią budkę po drugiej stronie ulicy.
Mężczyzna, który nas przywitał, wyglądał na jeszcze bardziej zziębniętego niż my. Zlustrował nas osądzającym spojrzeniem, tak jakbyśmy nie przyszli właśnie, by dać mu zarobić.
– Dwie porcje lodów miętowych z czekoladą – oznajmiłem, a Hope od razu przybrała oburzony wyraz twarzy.
– Co?
– To twoje ulubione, znaczy były. Zmieniłaś preferencje? – Dobrze wiedziałem, co miała na myśli, ale tak bardzo nie chciałem ujawniać kolejnego skrawka mojego przywiązania do jej osoby. Czułem jednak, że ona nie odpuści, więc wszystkie próby skazane były na porażkę.
– Ja nie zmieniłam, ale chyba ty się pomyliłeś. Dobrze pamiętam, co mówiłeś ostatnim razem. Pasta do zębów i takie tam.
– No patrz, myliłem się. Nie można mieć we wszystkim racji. Ty mnie tego nauczyłaś – odgryzłem się, odbierając moją porcję.
Miałem się jej przyznać, że kiedy ode mnie odeszła, to w zamrażarce miałem tylko te lody i zjadłem dwa pudełka, jak jakaś baba przy okresie? Nie sądzę. Nie zamierzałem także dodawać, że jedzenie ich przypominało mi jeden z najmilszych wieczorów, jakie razem ze sobą spędziliśmy. Boże, brzmiałem jak zakochany kundel.

CZYTASZ
Niebezpieczny Zakład [+18]
RomanceMijają dwa lata. Hope i Alex próbują zapomnieć o uczuciu, które kiedyś ich połączyło, choć przychodzi im to z trudem. Mężczyzna przenosi swoje zmartwienia na nową działalność. Całe dnie spędza w stajniach, lecząc złamane serce pracą z końmi. Dziewcz...