11

2.7K 103 20
                                    

Siedziałam zapłakana na łóżku bruneta.Chłopak cały czas nie opuszczał mnie nawet na sekundę.

—Możesz przestać tak się na mnie gapić?-zapytałam unosząc zakrwawione oczy ku górze.
—Martwię się o ciebie.-oznajmił podchodząc po czym usiadł obok mnie.
—Pedri..-zaczęłam czułam jak łzy lecą po mojej buzi.Już się przyzwyczaiłam do tego uczucia.-Ona nie żyje.-dodałam po chwili łamiącym głosem.-Już jej nigdy nie zobaczę.-oznajmiłam szlochając.
—Jesteś super bohaterką dasz radę.-odpowiedział przytulając mnie.
—Super bohaterka nie da sobie rady.-powiedziałam płacząc coraz głośniej.

Pedri nic nie odpowiedział, czułam jak mu też jest przykro.W końcu kto mu będzie gotować jego ulubione ciasto albo poganiał go do domu po nocce.
Tak cholernie mi jej brakuje.

Z myślenia i wtulania do chłopaka wyrwało nas pukanie do drzwi.

—Pedri.-zaczęła mama chłopaka otwierając drzwi.Gdy spojrzała na mnie od razu zbladła jak ściana.
Czemu mnie to nie dziwi.

-Wszystko dobrze Pani González?-zapytałam wstając do niej w między czasie ocierając swoje łzy.

Spojrzałam na stojące obok mnie lustro.Wyglądałam fatalnie oczy zakrwawione od płaczu łzy spadające po mojej bladej twarzy a na dodatek roztrzepane włosy.

—Dziecko co ci się stało?-spytała dotykając moich mokrych policzków a ja zaczęłam płakać.
—To nie najlepszy moment mamo.-oznajmił brunet podchodząc do naszej dwójki.
—Dlaczego?Chce wiedzieć co się stało.-powiedziała mama bruneta patrząc na mnie.
Lepiej żebyś nie wiedziała.

Przytuliłam szatynkę mocno co odwzajemniła.Westchnęłam głośno i zbierałam się już do mówienia kiedy Pedri powiedział to za mnie.

—Pani Ana zmarła.-oznajmił ze smutną miną.
—Święta matko.-powiedziała zakrywając ręką swoje usta.-Moje kondolencje Izabel.-dodała kierując słowa w moja stronę na co ja zamknęłam oczy starając się nie rozpłakać ale to wszystko było na marne.
Pierwszy raz ktoś do mnie powiedział „moje kondolencje" to był okropne.

—Wszyscy mnie okłamali.-powiedziałam zapłakana po czym usiadłam na łóżko.
-Kto cię okłamał?-zapytała przejęta mama chłopaka.

Pani González była dla mnie jak druga mama.Bardzo się o mnie martwiła, a teraz w tym momencie zastąpywała fizycznie mi mamę.
Życie jest chujowe.

—Tata.-odpowiedziałam patrząc na swoje czarne skarpetki w tym momencie wydawały się bardziej ciekawsze niż zawsze.
—Moja perełko.-oznajmiła Dolores podchodząc i przytulając mnie z całych sił.-Napewno chciał cię chronić.-dodała szatynka.
Ta chronić, chyba przed burzą którą sam rozpętał.

Kiedy płakałam w ramionach starszej pani ktoś zadzwonił do drzwi.Momentalnie wystraszyłam się i siedziałam jak posąg.Można powiedzieć że przez chwilę nie funkcjonowałam.

—Pedri idź sprawdź kto to.-oznajmiła mama Gonzáleza gładząc mnie po plecach.

Chłopak nie protestował i szybko wyszedł ze swojego pokoju kierując się w stronę drzwi.

Nie ukrywam bardzo się wtedy zestresowałam.Byłam przekonana że to mój tata wraz z wujkiem.

Ręce zaczęły mi się trząść podobie jak nogi.Nie mogłam złapać oddechu.Wyszłam z uścisku kobiety i usiadłam przy ścianie.

—Izabel wszystko w porządku?-zapytała Dolores kucając ku mnie.
—Mam atak paniki.-wydukałam ledwo co.
—Widzę że problemy nie ustępują.-powiedziała patrząc na mnie smutną miną.-Licz ze mną.-dodała a ja skierowałam wzrok na nią.
Tyle razy liczyłam te jebane palce że mam już ich dość.

Be by my side forever | Pablo Gavi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz