Rozdział 3

19.3K 942 401
                                    

#niebezpiecznyzakładwatt na twitterze


Alex

Nie wiem, ile razy wyobrażałem sobie ten dzień, a nawet dokładnie ten sam moment. Chwilę, gdy znów ją ujrzę, gdy zobaczę jej twarz. Miałem w głowie milion scenariuszy, ale tego nie przewidziałem. Przez myśl mi nie przeszło, że jadąc na moją pierwszą randkę od dwóch lat, wpadnę na afisz z jej imieniem, który zaprosi mnie na jej debiutancki wernisaż.

Co mnie podkusiło, żeby tu przyjść? Nadal nie miałem pojęcia. Po prostu, kiedy zobaczyłem znów te jej zielone oczy, nic więcej się nie liczyło. Wiedziałem, że muszę ją zobaczyć. Tak podpowiadał mi jakiś głosik w głowie. Ten sam głos kazał mi dzisiaj włożyć do kieszeni spodni jej bransoletkę, a tego też nie dało się racjonalnie wyjaśnić. Poczułem się, jakby wszechświat dał mi jakiś znak, i nie obchodziło mnie, jak bardzo idiotycznie to brzmiało. Nogi same poniosły mnie pod odpowiedni adres.

Nawet specjalnie nie zastanawiałem się nad tym, że właśnie wystawiam do wiatru kobietę, z którą byłem dzisiaj umówiony. To nie była Hope. Nie miała hipnotyzujących zielonych oczu, uroczo zadartego nosa i na pewno nie potrafiła się tak słodko śmiać.

Już przez szybę widziałem, że goście dopisali. Pomieszczenie wręcz pękało w szwach, a z tego, co udało mi się usłyszeć, ludzie byli zachwyceni całą wystawą. Jakże mogłoby być inaczej? Przecież Myers była dziko utalentowana. Tak jak nikt inny, kogo znałem.

Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Ona też miała z tym problem. Podejść? Uciec i zapomnieć? Nie udało mi się tego zrobić przez dwa lata, więc czemu teraz miałoby? A może to moja podświadomość mąciła mi w głowie i tak naprawdę wcale jej tu nie było.

Głupie słowa o nadziei wypowiedziane przez Macy powróciły do mnie niczym bumerang. Cholerne fatum!

Nie wiem, jak mi się to udało, ale ruszyłem do przodu, wprost na nią. Stanąłem w bezpiecznej odległości, z trudem zachowując spokój.

– Hope – wydusiłem, głośno przełykając ślinę. Zamrugałem kilkukrotnie powiekami, zaciskając dłonie w pięści.

Dwa lata. Niby niewiele, a jednak dużo.

– Co ty tu... Co ty tu robisz? – zapytała po dłuższej chwili, obejmując się ramionami.

A żebym to ja wiedział. Chyba zmieniam się w skończonego kretyna.

– Ja... Po prostu zobaczyłem ulicę wcześniej afisz i... pomyślałem, że wstąpię.

Boże, czy mogłem brzmieć bardziej żenująco?

Dwa lata temu złamałaś mi serce, a ja nadal nie mogę o tobie zapomnieć. Na tyle, że kiedy tylko zobaczyłem twoje imię i nazwisko, zrezygnowałem ze wszystkich planów, żeby cię spotkać.

Żenada.

– Aha – mruknęła, wydychając ciężko powietrze.

– Gratuluję, Hope. To ważny krok w twojej karierze. Zasługujesz na to.

Och, błagam. Czy ja mogę się już zamknąć i sobie pójść?

– Słuchaj, Alex...

– Słuchaj, Hope... – zaczęliśmy w tym samym momencie. Uśmiechnąłem się cierpko, oddając jej tę myśl.

– Dziękuję za twoje słowa, naprawdę. Ja...

– Zmieniłaś się. – Słowa wypadły z moich ust, nim mogłem się powstrzymać. Po prostu mimo tego, że minęło zaledwie kilkanaście miesięcy, ona wyglądała tak inaczej.

Niebezpieczny zakład | Tom II | W SPRZEDAŻY! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz