🖤sixty-one🖤

1.1K 99 507
                                    

•Will Byers•
꧁✩_________________________✩꧂

Stojąc objęty szczelnie ramionami, odczuwałem milion emocji na raz, nie mogłem opisać tego jak się czuję. Rozpierała mnie radość, ale i również strach. Próbowałem przestać myśleć o złych wspomnieniach szczególnie w takiej chwili, byłem szczęśliwy, i wierzyłem, że jutro kiedy oboje szczerze porozmawiamy wszystko się jakoś ułoży.

Podniosłem głowę z ramienia bruneta spoglądając na jego spokojny wyraz twarzy, wyglądał na zmęczonego, ale i szczęśliwego jednocześnie. Księżyc idealnie oświetlał jego szczękę, tak samo jak zaschnięte łzy na różowych policzkach. Przejechałem delikatnie dłonią po jego czole, odgarniając zasłaniające mu oczy kosmyki. Teraz kiedy byłem tak blisko miałem ochotę płakać, w końcu czułem że wszystko może wrócić do normy.

- Chodźmy, muszę się jeszcze przebrać- wyszeptałem blisko jego ucha, całując delikatnie ciepły policzek- będą nas szukać.

- Nie obchodzi mnie to- odszeptał przeczesując moje pofarbowane sprejem włosy- pasuję ci ciemny kolor, ale kocham cię naturalnego.

Ciepłe wargi złożyły wolny pocałunek obok moich ust, robiąc ścieżkę w górę gości policzkowych, a kończąc na skroni. Rozpłynąłem się nad tym uczuciem, właśnie takie małe gęsty uważałem za najbardziej kochane. Kolejny pocałunek wylądował na czole, podniosłem szybko głową w górę by spotkać z lekko popękanymi wargami, łapiąc je do kolejnego pocałunku. Jęknąłem cicho wsuwając dłonie w czarne loki, pociągając je tak by nie zadać mu bólu. Odsunąłem się kiedy usłyszałem głośny huk, a nie niebie rozbłysły sztucznie ognie w przeróżnych kolorach. Być może w tej chwili reszta przyjaciół szuka naszej dwójki, ale to był nasz najmniejszy problem.

- Chodź, inaczej zaczną panikować. Szczególnie Jane, że zniknąłem z tobą- podkreśliłem ostatnie słowo uśmiechając się przez pocałunek.

Odrywając się od fioletowych ust, które nabrały koloru przez moją pomadkę, otarłem je delikatnie kciukiem ścierające kolor. Wypuściłem wstrzymywane powietrze uspokajając swoje nerwy, miałem się dziś bawić, nie denerwować. A po tej sytuacji, ten wieczór będzie jeszcze lepszy.

Ujmując dłoń Mike'a, skierowałem się w stronę leśnej drogi, prowadzącej na festyn. Oboje wiedzieliśmy, że nie byliśmy w związku. Wybaczyłem mu głupi wybryk, ale mieliśmy porozmawiać dopiero jutro, a teraz nic nie powstrzymywało mnie by być blisko niego.

Wychodząc na polanę rozglądnąłem się w tłumie za przyjaciółmi, już najwyższy czas by iść się przebrać z brudnych od sztucznej krwi ubrań, zamieniając je na wygodniejsze. Zauważyłem Max, w towarzystwie Steve'a, ruszyłem w ich stronę, ale zatrzymał mnie mocny uścisk na dłoni. Wzrok Mike'a wbił się w złączone dłonie. Uśmiechnąłem się idąc dalej, dając mu w ten sposób więcej odwagi.

Dość długi czas czekaliśmy na resztę, aż wróci na ustalone miejsce zbiórki. Dochodziła ósma, dlatego postanowiliśmy się zbierać i zacząć zabawę w innym, bardziej rozrywkowym miejscu. Czekając już prawie całą grupa, Dustin zaczął opowiadać o wszystkich atrakcjach które zwiedził, reszta tak samo dołączyła do rozmowy, chwaląc się nagrodami zdobytymi w zabawach. A gdy wszyscy byli na miejscu, rozeszliśmy się do samochodów ustalając gdzie zamierzamy spędzić resztę Halloween. 

Nie obyło się bez pytań Jane, próbującej się dowiedzieć jak najwięcej co się wydarzyło. Dziewczyna wykorzystała sytuację, mi kiedy Mike odszedł z Eddie'im na bok zapalić, a ja przebierałem się w normalne ubrania zmazując przy tym makijaż z twarzy. Szepcząc jej do ucha że wszystkie wyjaśnienia dostanie jutro, wsiadłem do auta czekając na resztę.

It's just sex |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz