Wstałam o 5:30 dziś był dzień mojego wylotu do Barcelony.Cieszyłam się bo w końcu zobaczę wujka i moich przyjaciół bardzo się stęskniłam.Mój wujek ma dziecko 6-letniego Tomása jednak wychowuje go sam ponieważ jego partnerka zostawiła ich pewnej nocy dla jakiegoś milionera.Tak bardzo mu współczułam ale mu chyba za bardzo nie przeszkadzało że od niego odeszła.
Udałam się do łazienki , zdjęłam swoją świąteczna piżamę i wskoczyłam pod prysznic.Sięgnęłam po szczotkę do włosów i zaczęłam nucić sobie piosenki.Gdy wyszłam z pod prysznica zobaczyłam która jest godzina 6:20.Szybko odwróciłam się w stronę szafki otworzyłam ją i wyjęłam z niej szczoteczkę do zębów i pastę odłożyłam je na blat i sięgnęłam jeszcze suszarkę.Minęło 25 minut a ja już miałam umyte zęby i wysuszone włosy.Posprzątałam bałagan który zostawiłam po sobie w łazience i tanecznym krokiem udałam się do swojego pokoju.Postanowiłam że ubiorę dresy i top żeby było mi wygodnie w końcu miałam siedzieć w samolocie aż 4 godziny.Złapałam za walizkę i zeszłam na dół.
-Cześć tato.-powiedziałam schodząc po schodach.
-Hej córciu.-odpowiedział smażąc naleśniki.
-Nie mogę się doczekać aż zobaczę wujka.-powiedziałam siadając na krześle.
-Będę za tobą tęsknił.-oznajmił wyjmując z szafki talerz.
-Tato to tylko 3 miesiące nie wyjeżdżam na zawsze.-uspokajałam staruszka bo widziałam jego zmartwienie.
-Tak wiem, chcesz śniadanie?-zapytał przewracając naleśnika.
-Przecież wiesz że nie jadam śniadań.-oznajmiłam po czym sięgnęłam po truskawkę.
-No tak.-powiedział po czym walnął się w czoło.Przez parę minut rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym jak zawsze.Zbliżał się moment wyjazdu, złapałam za walizkę i wyszłam z domu.Usiadłam na miejscu pasażera a tata schował walizkę.Minęła chwila a ja już pożegnałam się z tatą i stałam sama na lotnisku, no może nie sama bo w koło byli ludzie.Chwyciłam za walizkę przechodząc przez czujniki po czym oddałam walizkę i ruszyłam w stronę samolotu.Zajęłam swoje miejsce w samolocie zanim włączyłam tryb samolotowy napisałam tacie że już jestem w samolocie.Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam the weeknd.Czekały mnie ciężkie 4 godziny w samolocie.
***
Nim się obejrzałam byłam już na miejscu.Wyszłam z samolotu i udałam się po walizkę.Gdy wyszłam z lotniska zauważyłam opierającego się wujka na swoim aucie.Bez zastanowienia ruszyłam w jego stronę.
-Cześć wujku.-powiedziałam przytulając go na powitanie.
-Hej moja ulubiona bratanico.-odpowiedział głaszcząc mnie po plecach.Lubiłam jak to robił czułam wtedy że tata jest obok mnie mimo że był w innym kraju.-Jak minęła podróż?-zapytał biorąc moja walizkę i chowając ja do bagażnika.
-Bardzo się nudziłam.-oznajmiłam wsiadając do auta.
-To nie dobrze.-powiedział wujek odpalając samochód.
-Gdzie Tomás stęskniłam się za nim.-powiedziała rozglądając się w aucie.
-Jest w przedszkolu.-oznajmił wujek wyjeżdżając z parkingu.Po drodze do domu wujka zatrzymaliśmy się na kawę.I ruszyliśmy w stronę mojego miejsca zatrzymania.Gdy weszliśmy do domu wujek pokazał mi mój pokój po czym zaczęłam się rozpakowywać.
-Jadę na trening jedziesz ze mną?-zapytał unosząc brwi.
-A będzie mój najlepszy piłkarz?-zapytałam i zrobiłam taki sam gest co wujek.
-Zawsze jest.-oznajmił wyciągając mi rękę w pomocy wstania.
-W takim razie.-powiedziałam podając dłoń wujkowi.-Jadę.-dodałam gdy ten już mnie podniósł.Byliśmy już pod stadionem wujek powiedział że mam już iść a on jeszcze coś załatwi.Ruszyłam przed siebie tęskniłam za tym miejscem.Weszłam do wnętrza budynku.Moją uwagę przykuło zdjęcie składu Fc Barcelony na obrazku widniało tam dużo innych twarzy a tamtych których znałam prawie w ogóle nie znałam.W tej chwili zdałam sobie sprawę że tak długo mnie tu nie było.Postanowiłam wejść już na stadion z nadzieją że będzie tam mój piłkarz.Jednak gdy szlam weszłam niechcący w jakiegoś piłkarza.
-Bardzo prze..-nie dokończyłam bo chłopak mi przerwał.
-Uważaj jak chodzisz.-powiedział zdenerwowany.Już wiedziałam że się nie polubimy.
-Że co przepraszam!?-zapytałam głośno.
-Patrz.-powiedział.-Jak.-dodał przybliżając się do mnie.-Chodzisz.-oddalił się i odszedł ode mnie.
-Pieprzony buc.-powiedziałam głośno żeby usłyszał.
-Słyszałem.-krzyknął nie odwracając się.
-Kto pytał!?-odkrzyknęłam w jego stronę i ruszyłam na stadion.
-Wiesz nie musisz za mną chodzić żeby mnie przeprosić.-oznajmił odwracając się w moją stronę.
-Nigdy bym nie przeprosiła aroganckiego piłkarzyka.-powiedziałam zarzucając ręce na krzyż idąc usiąść na ławce rezerwowej czekając na bruneta.-Mów co chcesz słonko.-rzucił w moją stronę po czym wbiegł na boisko.
Co za szczyt chamstwa ten chłopak w ogóle się nie hamuje ale spoko jak tak chce grać to tak zagramy ale na moich zasadach.
Spoglądałam na telefon kiedy w dali usłyszałam głos mojego wujka jak pospiesza chłopaków żeby ruszyli szybciej dupy i żeby weszli w końcu na te boisko.Wyjrzałam swoją głową zza telefonu i ujrzałam jak chłopacy idą w stronę prostokątnego zielonego kwadratu.Patrzyłam na nich aż nagle zobaczyłam go.Wstałam i szybko podbiegłam do bruneta przytulając go.
-No cześć Pepi tęskniłeś?-zapytałam kiedy w końcu się od niego odkleiłam.
-Isabela co tu robisz?-spytał szczęśliwy ale i zdziwiony.
-Przyjechałam ratować świat.-odpowiedziałam i pokazałam pozycje super bohatera jaką pokazywaliśmy sobie gdy byliśmy mali a chłopak tylko się zaśmiał.
-W tym momencie go pogarszasz.-odpowiedział a mi zrobiło się smutno.-Jeśli nie wejdę zaraz na boisko twój wujek mnie wykastruje.-dodał zmianach się i pokazując palcem na boisko gdzie stał mój wujek.
-Jasne idź ja poczekam tu na ciebie.-oznajmiłam rozsiadać się na ławce.Spoglądałam jak chłopak trenuje aż zauważyłam że mocno trzyma się z tym pieprzonym bucem.Błagałam żeby oni się nie przyjaźnili ale wszystko wskazywało na coś zupełnie innego.Po skończonym treningu Pedri kazał żebym na niego zaczekała.Na spokojnie mogłam zrobić to o co chłopak mnie poprosił, jednak gdy zauważyłam tego kretyna od razu zaczęłam się wkurzać.
-Już jestem chciałem ci kogoś przedstawić.-powiedział brunet pokazując ręka na tego chłopaka.
-Miło z twojej strony Pepi.-zaczęłam patrząc na niego z miłym uśmiechem na twarzy.-Ale my się już znamy.-dodałam spoglądając złowrogo na chłopaka.
-Pozwól że się przedstawię.-zaczął szatyn.
-Pozwól że ja cie nie będę słuchać.-oznajmiłam uśmiechając się chamsko w stronę chłopaka.
-Jestem...-zaczął ale nie dałam mu skończyć.
-Pieprzonym aroganckim bucem.-dokończyłam za niego nie zmywając tego uśmiechu.
-Nie wiem co się tu stało ale możecie się zachowywać jak normalni ludzie?-zapytał Pedri patrząc co chwile na mnie a potem na szatyna.
-Zachowuje się normalnie.-powiedziałam krzyżując ręce a chłopak spojrzał się na mnie miną „na serio tak myślisz" a ja tylko przekręciłam oczami.
-Jedziesz z nami mama się ucieszy jak cię zobaczy.-odpowiedział brunet.
-Co miałeś na myśli mówiąc nami?-spytałam chłopaka.
-Zawsze go odstawiam Gaviego po treningu do domu.-oznajmił Pedri.
-A to Gavi nie może spytać kogoś innego?-zapytałam łącząc ręce i udając minę szczeniaka.
-Nie, nie może.-odpowiedział robiąc ten sam gest.
-Dzięki Pedri może następnym razem przejadę się z wujkiem.-oznajmiłam przytulając go na pożegnanie.
-Jak tam chcesz to do później.-odpowiedział i poszedł w stronę auta razem z Gavim.Ten chłopak mi tak podnosi ciśnienie że zaraz zejdę na zawał.

CZYTASZ
Be by my side forever | Pablo Gavi |
Teen Fiction„To tylko wakacje u wujka spędzę czas z Melanią i Pedri'm będzie cudownie" „Dlaczego dałam mu namieszać sobie w głowie nie potrafię bez niego żyć"