29.04.2022, Madryt
Matilde
Usiadłam do stołu chłopaków z malutką porcją swojego śniadania. Dopiero dziś rano zrozumiałam, że jeżeli przegramy z Niemkami wracamy do domu. W końcu to jedna szesnasta. Jeżeli wrócę do Polski to już pewnie nigdy nie zobaczę dwójki z którą właśnie konsumuje śniadanie.
-Czemu nic nie jesz? - zaczepił mnie Pedro dzięki czemu wyrwałam się z zamyśleń. Spojrzałam na porcję jedzenia a w gardle urosła mi gula.
-Nie jestem głodna - skłamałam a po chwili czułam na sobie wnikliwe spojrzenie Gaviry - Co jest?
-Kłamiesz - spojrzałam na niego i przygryzłam wewnętrzną cześć policzków. Jakim cudem on tak dobrze potrafił mnie rozszyfrować? - Mam rację co się dzieje? - objął mnie ramieniem a ja schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi. Mimo, że znałam go tak krótko szybko mu zaufałam. Aż za szybko - To jak dowiemy się?
-Jeśli przegramy wracamy do Polski. Potem każdy wróci do swoich zajęć i się nie zobaczymy już pewnie nigdy
-Nigdy nie mów nigdy - uśmiechnął się pokrzepiająco Pedri. Z przymusem poprawnie usiadłam i pod pilną kontrolą chłopaków zjadłam cały posiłek. Poza porannym treningiem dostaliśmy dzień wolny - Siedzimy dzisiaj z tobą calutki dzień, jedynie poza treningiem. Oderwiemy Cię od tych myśli
-Dobrze - odniosłam talerzyk. Pożegnałam się z nimi i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Przetarłam twarz dłonią i nie wiedziałam co myśleć. Pierwszy raz tyle wydarzyło się w tak małym odstępie czasowym. Zbyt szybko płynął mi czas. Ściągnęłam bluzę i położyłam się na łóżku rozkładając ręce na znak krzyża. Nogi mi zwisały więc delikatnie nimi machałam.
-Mat? - zaczęła niepewnie Daria. Podniosłam głowę i czekałam aż skończy swoje pytanie - Czemu masz tyle blizn na rękach? Jeśli mogę wiedzieć, oczywiście
-Czułam się winna za to, że opuściłam Hiszpanię. Nie miałam znajomych w Polsce więc wyżywałam się na sobie. Ogólnie dość ciężki czas - powiedziałam na jednym wdechu. Skróciłam jej to do minimum gdyż było by to zbyt ciężkie powiedzieć jej to od początku do końca.
-Tak mi przykro
-Nie chce współczucia. Było minęła. Zrozumiałam, że byłam głupia - nie chciałam aby ktoś żałował nad moimi głupim zachowaniem bo wszyscy zaczęliby tworzyć wokół tego dopiski i mogłoby wyjść nagle, że podobno byłam nieszczęśliwie zakochana albo coś w ten deseń. Pokiwała głową za co byłam jej wdzięczna - Masz plastry?
-Tak a co? - sięgnęła do kosmetyczki i rzuciła mi paczkę plastrów.
-Paznokieć mi się ułamał - pokazałam jej dłoń gdzie był spory wiszący kawałek paznokcia i spod niego sączyła się krew. Aż syknęła na widok tego. Zakleiłam go i czekałam aż będziemy mogły pojechać na trening - Chce już być po meczu - wyznałam po dłuższej chwili - Nie musiałabym się tak stresować
-Ale nie ma czym - wzruszyła ramionami.
-Wiesz poznałam tutaj taką dwójkę, których traktuje jak moich przyjaciół więc pewnie po wylocie się nie zobaczymy więcej. Nie chce ich stracić
-A no tak - potarła szyję - Będzie dobrze, zobaczysz - uśmiechnęła się.
-Wiesz, że są to najbardziej chujowe słowa jakie istnieją na pocieszenie - zapięłam torbę w której miałam wszystkie potrzebne rzeczy na trening - Ruszaj swój tyłek i idziemy zapierdalać na treningu. Musimy jutro wygrać
Nic nie powiedziała tylko podniosła się z łóżka i chwyciła torbę, która leżała na podłodze. Bez słowa wyszłyśmy z pokoju i zamknęłyśmy go. Zbiegłyśmy po schodach i już wolnym krokiem szłyśmy do holu. Jak się okazało byłyśmy pierwsze więc usiadłyśmy na fotelach i czekałyśmy na resztę.

CZYTASZ
Salvage || Pablo " Gavi" Gavira
FanfictionSalvage - z angielskiego tłumaczenia: ocalenie, uniknięcie niebezpieczeństwa, nieszczęścia lub zachowanie od zniszczenia Przypadkowe spotkanie czy plan boży? Nic chyba bardziej nie podcina skrzydeł niż fakt, że nie z własnej woli opuszczamy kraj w k...