01

17 1 0
                                    

Zanim Jongin wyprowadził się z Seulu i osiadł w swojej rezydencji, minęły co najmniej dwa lata pełne niewiadomych wydarzeń. Nie od razu stał się pewnym siebie i opanowanym mistrzem z doświadczeniem życiowym, zwłaszcza po tym, kiedy problemy w stolicy dały mu kilka ataków paniki. Ktoś musiał mu pomóc dojść do siebie.

Aby lepiej zrozumieć co go spotkało, należy najpierw cofnąć się do Seulu.

Krach gangu był głównym powodem, dla którego Jongin pospiesznie wyjechał, a przynajmniej taka była jego wersja wydarzeń. Każdy, kto był przy nim tamtego dnia, znał prawdę. W swojej niezbyt skromnej kryjówce mieli wystarczająco miejsca aby ukryć się przed światem i sobą samym, jednak nic nie zdołałoby zamaskować prawdziwego powodu do żalu. Jongin, który wówczas trząsł się jak ptaszek przy otwartym oknie, wzbudziłby uwagę każdego, lecz nie wyjaśniało to dlaczego Junmyeon minął go bez słowa, a do środka niespodziewanie wpadła Soojung.

- Będziesz udawał, że mnie nie widzisz?

Zacisnął pięści, wbijając sobie paznokcie w dłonie. Nie chciał słyszeć tego głosu. Nie chciał mieć już nic wspólnego z chłopakami, którzy zawalili i z Soojung, która wszystko mu przypominała. Podczas ostatniej wieczornej akcji posunął się z nią do czegoś, czego tak naprawdę wcale nie chciał i nie miał zamiaru przyznawać się przed nikim, choćby samym sobą, do uczuć, z których gangster miał być wyprany.

Soojung stała chwilę opierając się o futrynę biodrem. Taką ją zapamiętał; niefrasobliwie pewną siebie i szczerą. Miała włosy związane w kitkę i buńczucznie skrzyżowane ramiona, tak jakby chciała mu pokazać, że nie może zgodzić się na każdą jego decyzję. W końcu sama zdecydowała się porzucić obojętność i zadecydować za niego. Objęła go od tyłu jakby w obawie, że zaraz wyskoczy z drugiego piętra. Jongin gwałtownie wciągnął powietrze i na chwilę - sekundę, ułamek sekundy - pozwolił sobie na ten moment. Zamknął oczy (a może tylko mrugnął) i skupił się wyłącznie na oddechu Soojung na swojej szyi, tylko swoim trzęsącym się sercu. Pozwolił sobie na to, jednocześnie obiecując, że już nigdy więcej nie straci kontroli. Z młodego chłopaka, którym przecież nadal był, obiecał sobie stać się mężczyzną. Jego przyjaciele już nie będą musieli go pilnować. Pragnął stać się odpowiedzialny i samowystarczalny.

- Dzisiaj biorę swoją część pieniędzy i wyjeżdżam. Nie zobaczymy się już nigdy więcej.

- Jongin. - Soojung miała głos ostry jak zwykle, ale dziwnie wysoki, jakby strach podchodził jej do gardła. Mocniej go objęła, w końcu chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Przecież w każdej chwili ktoś mógł tutaj wejść. Junmyeon, który nic nie zrobił sobie z jego przygnębienia, przechodził wcześniej i wcale nie zareagował. Mogli przyjść inni, a Soojung nie zwracała na to uwagi. Trzymała Jongina w ramionach jak cały swój świat, przewracając gangsterskie i ludzkie priorytety na lewą stronę, bo te drugie jej nie dotyczyły. - Nie chcę cię stracić.

Te słowa były dla ni3go pozbawione znaczenia. Mieli się rozstać, bo interes upadł, a nigdy nie byli nikim wiecej niż nielegalnymi partnerami biznesowymi. Część z nich już była ścigana przez policję, pozostali nigdy nie mogliby prowadzić normalnego życia. Jongin zniszczył je sobie w momencie, kiedy nawet nie umiał za siebie decydować. Musiał uciekać i odciąć się od tego, do czego jeszcze za bardzo by się przywiązał.

- Jest tysiące takich jak ja - mruknął obojętnie. - Życie nie kończy się na mnie, zrozum. Ten wieczór podpisał wszystko.

- Wczoraj nic dla ciebie nie znaczyło? - Słodki głos Soojung mógł w każdej chwili rozkazać mu paść przed sobą na kolana, piękny i ostry jak lód. Jej dłoń gwałtownie powędrowała bliżej obojczyków i szyi. - Wczoraj kłamałeś? Jak długo?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 04 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Babyboy ♧ TaeKaiWhere stories live. Discover now