10 - Urodziny

5.3K 94 17
                                    

~ Perspektywa Megan ~

O godzinie ósmej idę prosto do pokoju Alex, żeby obudzić mojego maluszka. Staję przy jej łóżeczku. Alex ma smoczka w buzi, przytula misia i śpi jak kamień. Uśmiecham się delikatnie. Cicho wyciągam telefon z kieszeni dżinsów i robię jej kilka zdjęć. Przydadzą się, gdy będę chciała je wywołać i oprawić w ramkę. W moim domu muszą być zdjęcia mojej najsłodszej córeczki.

Głaszczę Alex po jej jasnych blond włosach. Dziś idzie na urodziny do koleżanki, a za niedługo pozna kolejną nową osobę. To będzie jej tatuś. Spotykam się od dawna z pewnym facetem. W przeciwieństwie do mojego byłego męża, czuję, że ten mnie chce. 

Nie wiem, jak zareaguje na niego Alex. Mija już dużo czasu, odkąd jest u mnie, i odkąd się zaklimatyzowała w nowej rzeczywistości, jednak nie mam pewności, czy będzie się czuła dobrze w obecności mojego chłopaka.

Zresztą. O co ja się martwię? Alex może i jest nieśmiała, ale tylko do czasu.

Budzę Alex delikatnym potrząsaniem jej ramienia.

- Mamusiu...? - Moja dziewczynka mówi zaspana, ale obudzona. Przeciera oczka ręką.

- Tak kochanie, to ja. Pora wstawać. Idziesz dzisiaj na urodziny do Mayi, pamiętasz?

Nagle Alex zrywa się z łóżka z uśmiechem.

- Tak! Na urodziny! Na urodziny!

Zaczynam się śmiać. Biorę moją córeczkę na ręce. Zanim idę z nią do kuchni na śniadanie, jak co dzień, odpinam jej body i sprawdzam stan jej pampersa.

- Mamusiu... Nie musisz. Jestem czysta. - Alex mówi zawstydzonym głosem.

- Chyba nie kochanie. Masz tu coś.

Zaczynam masować jej wyraźnie pełną pieluszkę, a Alex się rumieni i nie odzywa. Postanawiam dać jej na razie spokój. Kładę ją na przewijaku. Wycieram ją i zakładam nowego pampersa. Potem wybieram jej ubrania na dziś.

Kiedy Alex jest gotowa, jemy śniadanie i szykujemy się na urodziny, na które także jestem zaproszona. Przecież nie zostawię takiego maluszka samego wśród innych maluszków.

Wkładam Alex do jej fotelika w samochodzie, daję jej butelkę z sokiem do ręki i wsiadam za kółko.

~

~ Perspektywa Alex ~

Od rana się nie mogę doczekać urodzin Mai, bo będą w wielkim parku zabaw. Kiedy jesteśmy na miejscu, otwieram usta z szoku. Tutaj jest ogromna kulkolandia. Widzę z dziesięć zjeżdżalni, dmuchańców i wiele innych super rzeczy.

W dzieciństwie nigdy nie miałam okazji być w takim miejscu. Rodzice mnie nie zabierali, a kiedy zostawałam zaproszona na urodziny w takich parkach rozrywki, nie pozwalali mi iść. Szkoda im było pieniędzy na prezent urodzinowy.

Cieszę się strasznie, że jestem teraz z Megan i wreszcie mogę zobaczyć, jak to jest się dobrze bawić.

- Tędy Alex. Widzę Mayę.

- Mamusiu, ale ja chcę się już bawić! - Podskakuję ze zniecierpliwieniem, kiedy mamusia mnie gdzieś ciągnie.

- Zaraz będziesz. Musimy przecież dać najpierw prezent, prawda?

- Prawda. - odpowiadam ponuro.

Maya jest otoczona przez wianuszek dziewczynek. Rozpoznaję w nich wszystkie dziewczynki z mojej klasy. Czuję ulgę, że są tu wszyscy, których znam. Nie lubię poznawać nowych osób. To stresujące.

Megan zostawia mnie samą, a sama siada przy stoliku dla mam, przy którym siedzi ich już bardzo dużo. Czuję się trochę... niepewnie i osamotniona. Ale przecież mamusia mnie nie zostawiła. Siedzi tam i na mnie patrzy. Czemu już za nią tęsknię?

- Wszystkiego najlepszego. - mówię i wręczam mojej przyjaciółce prezent. Mam nadzieję, że żaden inny go nie przebije. Chcę być najlepsza.

- Piesek! - Maya przytula zabawkę do siebie. Potem rzuca się na mnie z przytulasem tak mocno, że obie upadamy na kolorową, miękką podłogę. - Dzięki!

- Złaź! - śmieję się. Próbuję zepchnąć z siebie dziewczynkę.

- Nie! Tak jest wygodnie.

Droczymy się ze sobą jeszcze chwilę. Potem wstajemy. Widzę, że wszyscy się rozdzielili i podobierali się do różnych atrakcji. Na przykład Nicky i Holly, dziewczynki z naszej klasy, poszły na dmuchańce.

Łapię Mayę za rączkę. Decydujemy się iść na ten kolorowy, zrobiony z czegoś miękkiego plac zabaw, gdzie są kulki, trampoliny, zjeżdżalnie, i gdzie wchodzi się na różne piętra.

- Musimy znaleźć księcia! Na pewno będzie na samej górze! - Maya pokazuje palcem na kolorową wieżę obserwacyjną.

Patrzę na Mayę zdziwiona. Po chwili orientuję się, że wymyśliła jakąś zabawę. Uśmiecham się.

- Kto pierwszy ten go poślubi! I to będę ja! - Rozpędzam się i wchodzę na pierwsze piętro labiryntu. Moja oburzona przyjaciółka zaczyna się ze mną ścigać.

Sufit robi się niższy. Muszę iść na czworakach. Droga rozdziela się na dwie inne. Lewo czy prawo? Lewo czy prawo...

Wybieram prawo. Przyspieszam, bo Maya mnie dogania i jest tuż za mną. Kolana i ręce mnie szczypią od przesuwania nimi po tym dziwnym, niby plastikowym, niby materiałowym tworzywie. Do tego od jakiegoś czasu muszę zrobić kupkę i teraz czuję to najbardziej.

- To na razie Alex! - Maya mi macha, mijając mnie. Nagle sufit robi się wyższy, więc Maya wstaje i zaczyna biec. Świetnie. Teraz na pewno nie będę pierwsza.

- Poczekaj!

Chcę wstać, ale potrzeba jest coraz silniejsza. Zatrzymuje się i w pozycji na czworaka zaczynam robić kupkę. To nie zajmuje mi tak długo, jak zajmowało pierwszy raz, ale nadal to męczące. Uwalniam strumień moczu i czuję ciepło wlewające się do mojego pampersa. Zamykam oczy. Wydaję z siebie ciche, pełne rozkoszy westchnięcie. Masuję się rączką tam na dole, a potem siadam, żeby poczuć wszystko w pieluszce. Jest mi tak dobrze.

Dochodzę bardzo szybko. Chwilę odpoczywam po kilkunastu sekundowej przyjemności. Kiedy dociera do mnie, co właśnie zrobiłam, rozglądam się wokół, czy nikt mnie nie widział. Nikogo nie ma. Co za ulga. Chociaż robienie takich rzeczy publicznie też mnie podnieca...

Próbuję znaleźć drogę do wieży obserwacyjnej. Jestem mile zaskoczona, kiedy mi się to udaje, a Mayi tam nie ma. 

- Jestem pierwsza. - mówię do siebie zadowolona.

Nagle wchodzi Maya.

- No nie! Trafiłam na ślepy zaułek i dotarłam później. - mówi i tupie nogą.

- Możemy się podzielić księciem. W końcu dzisiaj twoje urodziny. - proponuję.

- Dobry pomysł!

Bawimy się razem, wyobrażając sobie, że jest tu jakiś książę.

Słyszymy, że wołają wszystkich na tort. Idziemy na dół. Dołączamy do wszystkich dziewczynek. Wszystkie siadamy na kolanach naszych mam, a kiedy podają tort, one zaczynają nas karmić.

- I jak się bawisz? - pyta Megan.

- Super. - odpowiadam z pełną buzią i uśmiechem.

Megan całuje mnie w czółko, a ja ją przytulam. Resztę urodzin spędzam na bawieniu się ze wszystkimi. Oczywiście w pewnym momencie mamusia zauważa, że potrzebuję zmiany pieluszki, więc jestem zmuszona oderwać się od tych wszystkich fajnych rzeczy i iść do łazienki, żeby mama mnie przewinęła.

Nawet nie zauważam, kiedy dochodzi godzina osiemnasta. Wszyscy już prawie poszli do domu. Zostaję tylko ja i Maya. Zaczynam jęczeć mamusi, że chcę zostać z Mayą, a ona robi to samo do swojej mamusi. Nie udaje nam się. Każda z nas wraca do siebie.

Jestem tak zmęczona, że zasypiam w samochodzie...

Kupiona córeczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz