29.03.2022
Matilde
Usiadłam w oknie i obserwowałam jak resztki śniegu wokoło się topią. To był okropny widok. Wszędzie błoto. Na drzewach nie było żadnych liści a niebo wydawało się szare. W dodatku zaczęło padać. Oparłam czoło o szybę i obserwowałam jak pojedyncze kropelki deszczu uderzają o szybę oraz parapet. Było to na tyle melancholijne, że wręcz zasypiałam.
Przetarłam rękawem bluzy parę, którą stworzyłam na oknie i podeszłam do biurka. Otworzyłam szufladę i wyciągnęłam z niej zeszyt. Usiadłam po turecku na środku pokoju i zaczęłam przeglądać dawne rysunki. Patrzyłam na daty. Wszystkie były zza czasów mieszkania w Sewilli.
Kochałam.
Kocham.
I będę kochać to miasto.
Z zeszytu wypadło zdjęcie. Zebrałam je z ziemi i zobaczyłam tam grupę moich najlepszych przyjaciół z tamtego czasu. Maria, Isabela, Elena, Antonio i Sergio. Codziennie z nimi rozmawiam lub piszę. Oni byli moim jedynym ratunkiem kiedy tonęłam.
retrospekcja
Słyszałam już kolejny wywód mojej mamy na temat tego, że siedzę u siebie i nic nie zjadłam. Nie chciałam jeść, spać, mimo że byłam zmęczona, nie miałam chęci na nic. Nawet na życie. A w czasie lekcji zdalnych kiedy wszystko jest zamknięte chciałam zwariować.
-Czemu od ciebie śmierdzi papierosami? - odezwała się po dłuższym milczeniu. Nie chciałam kłamać ale też nie chciałam się przyznawać do tego - Odpowiesz czy nie?
Milczałam. A każda sekunda wydawała się nieskończenie długa. Nie chciałam się pogrążać mimo, że było to nieuniknione.
-No tak a ja się zastanawiałam dlaczego tak często miałaś zapalniczkę przy sobie oraz dlaczego tak często latasz do paczkomatu. Zamawiasz sobie papieroski. Zawiodłam się na tobie. Liczyłam, że skoro grasz w siatkówkę nie będziesz palić i pić - zakryła twarz dłońmi.
-Nie pije - wstałam z krzesła.
-Nieważne. Zawiodłam się na tobie. Myślałam, że oceny poprawisz i będzie dobrze ale nie sądziłam, że jesteś uzależniona. Może jeszcze coś ćpasz? - spojrzała na mnie z obrzydzeniem.
-Wyjdź jak możesz mnie o takie coś osądzać - wyszła trzaskając drzwiami.
Byłam na dnie. A żeby wypłynąć potrzebowałam czyjejś pomocy. Ci, którzy mogli mi pomóc byli zbyt daleko. W końcu ponad trzy i pół tysiąca kilometrów to dużo. Stałam i patrzyłam pusto w delikatnie wysunięte do przodu ręce.
Brzydziłam się ich.
Nawet nie wiem kiedy poczułam szarpnięcie za nadgarstki. Podniosłam wzrok a przede mną stał Sergio. Wiedział, że takie zachowanie nie należy u mnie do normalnych. Podciągnął rękaw bluzy i zobaczył ślady. Blizny a także wczorajsze kreski. W ciągu pół roku jakie tu siedziałam zniszczyłam się. Każdego dnia przynajmniej jedna kreska pojawiła się na moim ciele. Im dłużej tu będę tym więcej kresek się tu pojawi.
-Oszpeciłam się, wiem - odparłam z smutną akceptacją w głosie - Na mnie nie ma ratunku. Zatonęłam
-Nie - był pewien tego co mówi - Pomogę Ci z tego wyjść tylko w to uwierz
Chciałam aby tak było. Tylko pokiwałam głową i go przytuliłam.
-Tak właściwie co ty tu robisz? - odsunęłam się by na niego spojrzeć.

CZYTASZ
Salvage || Pablo " Gavi" Gavira
FanfictionSalvage - z angielskiego tłumaczenia: ocalenie, uniknięcie niebezpieczeństwa, nieszczęścia lub zachowanie od zniszczenia Przypadkowe spotkanie czy plan boży? Nic chyba bardziej nie podcina skrzydeł niż fakt, że nie z własnej woli opuszczamy kraj w k...