6. Wolność.

8.5K 403 70
                                    

Jednym ruchem zdjęłam czarną kominiarkę. Noce były coraz gorętsze, czego skutkiem jest ciągłe przerwy na otarcie spoconej twarzy. Nie mogłam sobie pozwolić na to, by przez to moją skórę obsypały niezaproszony trądzik. Nigdy go nie miałam, bo od dziecka razem ze śniadaniem dostawałam komplet tabletek na wszystko, co możliwe.

Dzisiejszej nocy stałam przy szklanej ścianie dużego wieżowca, z opuszkiem palca przyciśniętym do farby. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że stałam tak całą godzinę. 

Gwiazdy na niebie spoglądały na mnie oceniająco. Krzyczały, bym coś wymyśliła, bo tracę czas. Szum wiatru śmiał się ze mnie, i mojej blokady twórczej. Liście na drzewach plotkowały na temat bezsilności. Mojej bezsilności. Chciałam je uciszyć. Chciałam zatrzymać bieg wiatru, by przestał mi wypominać, jak bezużyteczna jestem. Ale nie mogłam.

Nigdy nie miałam trudności z  wymyśleniem czegoś, co nadawało by się na ściany nowojorskich budynków. Dla niektórych grafficiarzy kutasy i inne nieprzyzwoite malunki są godne, ale nie dla mnie. Nie dla Medusy. 

,,Stałam się dla ciebie galerią sztuki, ale ty miałeś zamknięte oczy"

,,Tego ranka stałam się zazdrosna o kwiaty, bo one mogły rozwitnąć"

,,Powiedz im prawdę, nawet jeśli twój głos się trzęsie"

,,Naprawdę jestem aż tak łatwa do zapomnienia?"

,,Smutek kipi w miejscach, w których nie powinien"

W tym mieście zostawiam kawałki siebie. Krew zamieniam w czerwony sprej. Łzy zamieniam w bezbarwny. A ból w czarny jak śmierć. A teraz, nie potrafiłam wykrzesać z siebie ani jednej iskry, w której mogłaby być cząstka Medusy, i cząstka Charlie. 

Odetchnęłam głęboko. Wiedziałam bardzo dobrze, że nie mogłam tyle stać w jednym miejscu. Ochroniarze, kamery, przechodnie. Wszyscy sceptycznie podchodzą do osoby w kominiarce, z czarnym plecakiem opartym o mur, i... 

Obwąchiwanej przez szczeniaka. Zmarszczyłam czoło, zauważając malutkiego psa buszującego przy moim plecaku. Golden Retriever, od razu poznałam tą złotą sierść. W przeszłości, gosposia opowiadała mi o nich różne historie, ponieważ posiadała takich aż trzy.

– Hej piesku – przykucnęłam przy wystraszonym mojego dotyku szczeniaku. – Nie bój się. 

Wyciągnęłam dłoń, i czekałam, aż zdobędzie się na odwagę. Niepewnie przytuptał blisko mnie, ale dalej trzymał się wersji, że będzie musiał uciec. Gdyby tylko wiedział, że z naszej dwójki to ja chciałam bardziej to zrobić. 

– Nie masz obroży... – podrapałam go za uchem, a on w odpowiedzi pomerdał ogonem. Obejrzałam go z każdej strony. Śmiało więc mogłam stwierdzić, że nie należał do nikogo, a jeśli się myliłam, to jego właściciele byli podli.

Nie, nie mogę go wziąć. Wyrwałam się do pozycji stojącej, strasząc tym szczeniaka. Zaskomlał, po czym dalej zaczął się cieszyć przy mojej nodze. Pokręciłam głową. 

– Przepraszam, nie mogę cię wziąć – prawie pisnęłam. – Nie wiem, czy masz właścicieli. A co jeśli masz? 

Jedyną jego odpowiedzią były maślane oczy. 

– Nie. – odwróciłam się na pięcie. Mały piesek usiadł na chodniku. 

Prędko złapałam za plecak. Czemu on nie bał się mojej kominiarki? Pewnie był tak samotny, że chciał uwagi nawet ze strony takiego wandala, jakim byłam. A może był moim małym  odkupieniem, za te wszystkie moje dotychczasowe grzechy? Wzięcie prawdopodobnie bezpańskiego pieska miało oczyścić mnie z codziennego poczucia winy? 

Let Me FollowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz