II

1.5K 229 52
                                    

1993

Śnieg nie sypał, lecz był wszędzie w zasięgu wzroku, biały, mroźny, przełamany jedynie zielenią iglastych drzew oraz ciemnym brązem chaty, która tylko dzięki magii nie uginała się jeszcze pod zaspą na dachu. Tuż przed nią wyznaczony był mały obszar, po którym Alexandriya mogła się w ogóle poruszać, wystarczał jej jednak, by mogła uczyć swoją prawnuczkę.

Kobieta była ubrana w granatową suknię ze sztucznym, białym futrem, do czego nosiła pasującą czapkę. Jej czternastoletnia wnuczka miała na sobie otrzymany od niej, długi, również granatowy płaszcz, z tym samym futrem i stała kilka metrów od domu z rękami wyciągniętymi przed siebie.

Polina, choć była jeszcze nastolatką i wciąż nie straciła dziecięcej twarzy, już była niezwykle atrakcyjna, a przy tym bardzo podobna do prababki w wielu aspektach. Rysy twarzy, identyczny kolor włosów, te same, niebieskie oczy... Oraz oczywiście dar, ten największy, który starsza kobieta chciała rozwinąć w prawnuczce.

- Jeszcze raz, Polina! - wrzasnęła Alexandriya po tym, jak Polinie któryś raz z rzędu nie wyszło zaklęcie. Podeszła do niej, a następnie położyła jej rękę pod brodę, by siłą zmusić ją do uniesienia głowy. - Wyprostuj się, skoncentruj i weź się w garść! To jedno z najważniejszych zaklęć!

Polina przełknęła ślinę, w tamtym momencie już tak zestresowana, że wiedziała, że nic jej z tego nie wyjdzie.

- Staram się, babciu... To trudne zaklęcie... - Polina oddychała ciężko, za wszelką cenę unikając wzroku kobiety, którego najwyraźniej się bała.

Alexandriya najwyraźniej nie chciała tego słuchać. Przełożyła swoją dłoń z brody dziewczyny na jej tors, po czym wyszeptała zaklęcie, które jeszcze bardziej przeraziło nastolatkę. Ciało dziewczyny zabłysnęło na złoto... A najjaśniej jej serce.

- Widzisz to? - Alexandriya wykonała krok w tył, by wskazać palcem właśnie na to miejsce. - To oznacza, że twoje serce jest najsłabsze. To ono cię kiedyś zawiedzie, jeśli ty mu na to pozwolisz. Ale jeśli będziesz mnie słuchać, jeśli się wyszkolisz, to nic cię nie powstrzyma... Poza samą sobą.

Polina wzięła głęboki wdech, kiwając głową i starając się jakoś uspokoić.

- Dobrze, ja... Ja spróbuję znowu...

Alexandriya wykonała jeszcze jeden krok w tył, a dopiero wtedy zobaczyła, jak rozdygotana ze strachu była jej prawnuczka. Wtedy się opamiętała, a emocje opadły; machnęła ręką, by pozbyć się złotej aury, a po tym podeszła do Poliny, by ją przytulić. Wiedziała, że nie mogła pozwolić sobie na to, by stracić jej zaufanie, oni było kluczowe... Miała już zresztą doświadczenie po swoim dawnym uczniu. Musiała złagodnieć.

- Och, chodź tu. - Utuliła dziewczynę do piersi, żałując, że doprowadziła ją do takiego stanu. - Wybacz, że tak na ciebie naskoczyłam. Czasem jeszcze zapominam, jak młoda jesteś, o wiele młodsza niż ja, gdy się musiałam tego wszystkiego sama nauczyć... Wystarczy na dzisiaj, mocy też nie można przemęczać. Chodź, dam ci coś dobrego.

Polinę niezwykle to ucieszyło. Choć dziewczyna na ogół była bardzo pewna siebie, przy prababce tę pewność traciła. Lekcje tamtego dnia wyjątkowo ją wykończyły, więc z radością ruszyła za kobietą do małej chaty.

Dziewczyna usiadła przy stole, podczas gdy Alexandriya zaczęła wymachiwać rękoma, by przygotować herbatę, a także jakieś jedzenie dla prawnuczki i rozpocząć proces zacieśniania z nią więzów... By się uspokoiła i tym bardziej jej nie zawiodła.

- Pola, ale chyba nie jesteś na mnie zła? - zapytała Alexandriya, odwracając się przodem do dziewczyny, która od niechcenia bawiła się swoją pozostawioną wcześniej na stole różdżką.

Kokietka • Theodor NottWhere stories live. Discover now