Dialog pierwszy

14K 1.1K 151
                                    


— Napijesz się?

— Nie, dziękuję.

— Boisz się, że czegoś ci dosypię?

— Między innymi.

— Gdzie się podziała ta słynna gryfońska odwaga?

— Mylisz odwagę z głupotą. A przyjmowanie od ciebie jakichkolwiek napojów łatwo zaklasyfikować do tego drugiego.

— Touché. Ja dla odmiany napiję się wina. Tobie też przyniosę kieliszek, gdybyś przypadkiem uwierzyła w moje dobre intencje.

— I tak nie mam zamiaru siedzieć tu długo.

— Ach, szkoda. Sądziłem, że będziemy mieli chwilę, żeby jeszcze powspominać stare, dobre czasy.

— Nie mamy co wspominać.

— Naprawdę? Widocznie w tej kwestii się nie zgadzamy. JA mam co wspominać.

— Możesz już skończyć? Nie chcę być tutaj dłużej niż to naprawdę konieczne.

— Dobrze, dobrze. Nie będę zabierał twojego cennego czasu. Rozumiem, że to niespodziewane przybycie ma coś wspólnego z tym nieszczęsnym incydentem, prawda?

— Nie nazwałabym tego nieszczęsnym incydentem, raczej perfidną, niepotrzebną napaścią twojego syna na mojego.

— Pozwól, że zostanę przy swojej nomenklaturze.

— Zupełnie nie obchodzi mnie, jak to nazwiesz. Chcę po prostu, żeby Scorpius poniósł konsekwencje swoich czynów.

— Tak, tak, Astoria przeprowadziła już z nim rozmowę na ten temat.

— To wszystko?

— A co, Granger? Mam go jeszcze wychłostać?

— Twój syn bez powodu rzucił się na Hugona i złamał mu nos.

— Twój syn w odpowiedzi podbił mu oko.

— Dobrze wiesz, po czyjej stronie leży wina.

— Hugo też nie jest święty. Z tego co pamiętam, to parę razy zdążył dobrać do Scorpiusa niezbyt pochlebne miana.

— I za to przeprosił.

— Niemniej jednak słowo się rzekło.

— A nos złamał.

— Widzę, że jesteśmy w impasie. Na pewno nie chcesz wina?

___

Staroć, który się kurzył w notatkach. Endżoj.





Sztuka rodzicielstwa ⚡ HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz