Rozdział 61

1.8K 115 4
                                    

Rozdział zawiera sceny z chwili obecnej i powroty w przeszłość; flashbacki są wyróżnione pochyłą czcionką.

Enjoy :)

- Nie.. Nic nie jest w porządku Matt - szlocham w słuchawkę telefonu, od ciągle toczonej w sobie walki brakuje mi już sił.

- Julka? Co się do cholery dzieje? Wszystko z tobą w porządku? - uciszam się próbując uspokoić swój płacz.

- Możemy się spotkać? - pytam go nieśmiało gapiąc się skórzany wzór kierownicy samochodu.

- Muszę z kimś koniecznie porozmawiać - szepczę spłoszona. Z kimś kto na pewno mnie zrozumie - nawet lepiej, niż ja sama.

- Jasne, myślę, że dojadę do Boulder w jakąś godzinę - w tle słyszę, jak chłopak się przemieszcza - wydaje mi się, że próbuje założyć buty na stopy.

- Ja już tu jestem.. To znaczy w Fort Collins... J-ja.. Musiałam.. Ja - wybucham mocnym szlochem.

- Gdzie dokładniej? - jego głos staje się spanikowany, przejęty. Założę się, że moja obecność w mieście go zaskakuje, bo niby z jakiego powodu miałabym tutaj przyjeżdżać? Kręcę głową powstrzymując cisnące się do oczu łzy.

- Stoję na parkingu przy kampusie.. Chcę porozmawiać - wyjaśniam mu cicho. Muszę się z nim skonsultować, w końcu mi się przyśnił. Nawiedziło mnie wspomnienie - moment, w którym byłam szczęśliwa.

- Okay, a jeszcze dokładniej?

- Wydaje mi się, że przed głównym budynkiem - odpowiadam wyglądając przez okno za którym widać ogromny, biały budynek. Okrywa go ciemny dach, a wzdłuż ścian widnieją pokaźne okna.

- Dobrze, widzisz balkon po środku nad kwiatami i dziedziniec? - pyta, a ja słyszę trzask drzwi w tle. Spoglądam za siebie, rzeczywiście jest tam ciemnozielony balkon po środku oraz piękny dziedziniec.

- Tak.

- Spotkajmy się tam. Będę za kilka minut.

Ciche stukanie kropel deszczu o parapet wypełnia całe mieszkanie. Siedzę po ciemnej stronie apartamentu, z dala od światła kuchennego i wyglądam przez zacienione okno wychodzące na przepiękny widok na Boulder. Widzę rzędy drzew, milczące ulice, puszyste chmury oraz drobne krople cieczy spływającej leniwie po krystalicznych szybach okien.

Zamarłam w tej pozycji siedząc na kanapie przez kilka godzin. Wielka ognista gwiazda schowała się za horyzontem już jakiś czas temu pozostawiając po sobie ciemność. Głucha cisza, która wypełnia mieszkanie jest oszałamiająca.

Nie mam pojęcia co począć. Utknęłam w bałaganie, który sama narobiłam. Nic o sobie nie wiemy, nie znamy się, a próbujemy coś razem stworzyć. To brzmi niedorzecznie, ale niestety taka jest prawda. Znamy własne przeszłości, ale nawet nie wiemy nic o swoich ulubionych daniach, kolorach. Nie mam pojęcia, czym zajmuje się w wolnym czasie - wątpię jednak, że zechce mi to powiedzieć.

Szczerze mówiąc to jesteśmy jak nieznajomi i to jest naszym głównym problemem. Powinno się to stać priorytetem do zmian. Przez to, że się nie znamy ciągle wplątujemy się w sprzeczki, które z czasem tylko się ostrzą. Za każdym razem odpychamy się coraz bardziej.

Obracam się w drugą stronę nie mogąc już znieść otaczającej mnie ciemności. Spoglądam tempo na porozrzucane po podłodze szkło pochodzące z lampy stłuczonej przez Zayn'a.

One Night (Polish Version) - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz