Remus miał wrażenie, że o ile wcześniej był w rozsypce, o tyle teraz jego świat zdawał się kruszyć na dziesiątki maleńkich kawałeczków, których nie potrafił na czas pozbierać. Raz po raz, tydzień po tygodniu przyłapywał się na tym, jak wzrokiem poszukiwał sylwetki dziewczyny lub nasłuchiwał dźwięku jej głosu. Wiedział, że radził sobie pozornie dobrze jako nauczyciel i ojciec — nie zaniedbywał już eliksiru, spędzał więcej czasu z synem, a w szkole zachowywał pełną profesjonalność pomimo wciąż patrzącej na niego krzywo grupy uczniów, o dziwo bynajmniej nie z Domu Węża.
Nikt postronny nie mógł mu już niczego zarzucić.
Jednak jako mężczyzna znalazł się na krawędzi. Tęsknił za jej widokiem, zapachem i dotykiem. Niemal fizyczny ból sprawiała mu niemożność nasycenia się nimi jak wcześniej. Powinien był skorzystać z tego wszystkiego wcześniej, kiedy znajdowała się w zasięgu ręki, a nie żałować w momencie, gdy nawet nie miał pewności, że jeszcze ją zobaczy.
Nie łudził się bowiem; Edward Harvey wpadł w szał, gdy dziewczyna odmówiła pokazania się publicznie jako jego córka, a co więcej, zdawała się go unikać. Skupił na niej całą swoją uwagę, dzięki czemu aurorzy natrafili na lukę w jego wersji wydarzeń i w końcu odnaleźli dowody na udział w porwaniu Lavender Brown. Tylko że to nie zmieniało wiele — wciąż pozostawał na wolności, matka Sanah w mugolskiej klinice bez kontaktu z nią, a on ledwo zdołał wrócić na stanowisko nauczyciela. Teraz każdą, najmniejszą nawet, pomyłkę mógł przypłacić zwolnieniem, na które nie poradziłaby już nic nawet Minerva. Dosadnie pokazywało to, jak wielkim poważaniem cieszył się mężczyzna i jaką władzę dzierżył w dłoni.
Lupin nie chciał się przekonywać, jak daleko ona sięgała. Wiedział jednocześnie, że gdy Sanah wydostanie się spod kurateli ojca, kończąc szkołę, był gotów stanąć u jej boku; tym razem z wysoko uniesioną głową — choćby po to, by więcej jej nie stracić. Powoli docierało do niego, jak ważne miejsce zajęła w jego życiu w przeciągu tych kilku miesięcy.
Nie pozwolił sobie na pisanie listów, w obawie, że całkiem się rozsypie. Wolał nie wiedzieć, co się u niej działo, doskonale zdając sobie sprawę z tego, iż gdzieś w głębi niemal pragnął, by była równie nieszczęśliwa jak on. By cierpiała dokładnie tak samo. Tylko po to, by na pewno chciała do niego wrócić.
Czuł się skalany tymi uczuciami — doświadczał ich bowiem po raz pierwszy w życiu i wcale mu się to nie podobało. Jak mógł tak choćby przez sekundę myśleć? To stanowiło dla niego rzecz niepojętą.
— Lupin.
Głos Lisy Harvey wyrwał go z otępienia, sprowadzając z powrotem do rzeczywistości i — wyjątkowo marnie — pełnionego dyżuru na korytarzu.
— Panno Harvey — zwrócił się do niej sucho, niemal wypluwając to przeklęte nazwisko. — Jeszcze nie odsunęli pani od tej sprawy mimo wyraźnych powiązań z prowodyrem? — Nie potrafił odmówić sobie tej chwili złośliwości; może spowodowanej złością, a może zwyczajną frustracją.
Ku jego zdziwieniu kobieta zacisnęła wargi, wyraźnie speszona, powstrzymując potencjalnie automatyczną odpowiedź.
— Otrzymałam wiadomość z ministerstwa, że zostałeś oczyszczony ze wszystkich zarzutów dzięki zeznaniom Lavender Brown. Wystosowane zostaną również oficjalne przeprosiny, których domaga się dyrektor w stosunku zarówno ciebie jak i szkoły — wydusiła, wyraźnie zniesmaczona samym faktem, że coś takiego jak przeprosiny miały mu się należeć.
— Świetnie — skwitował tylko, licząc już jedynie na spokój i brak uciążliwości z jej strony.
— Moja... siostra, naraziła się ojcu, z pewnością to wiesz. Nie mówię tego, bo cię lubię ani też dobrze wam nie życzę. Ale moja matka tragicznie radzi sobie z aktualną sytuacją, podobnie Leo, więc dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby Savannah nigdy nie znalazła się w naszej rodzinie. Za dwa tygodnie ojciec chce sprowadzić ją do domu choćby siłą, by oficjalnie przedstawić, w waszym interesie byłoby uniknięcie jej pobytu w naszej rezydencji — powiedziała nagle Lisa, przestępując nerwowo z nogi na nogę, a on z zaskoczeniem zarejestrował pełne imię własnej uczennicy, które widywał jedynie na papierze z wypracowaniami czy egzaminami.

CZYTASZ
Literatura dramatyczna | Remus Lupin x OC
FanfictionSanah Vane uważała, że należało jej się wszystko, czego pragnęła. Dążyła do celu, nie zważając na to, co sądzili o niej inni, choć niejeden czarodziej w Hogwarcie, jak i poza nim, określiłby jej zachowanie jako iście irracjonalne i nieodpowiednie. ...