"Zaraz- POCAŁOWAĆ?" krzyknął blondyn robiąc szerokie oczy.

"Noo, robiłem już to nie raz, nie było to dla mnie wielkie wyzwanie" potwierdziłem.

"Oh, okej?" zaśmiał sie lekko.

***

Minęło jakieś dwa tygodnie, za 4 dni wylatuje do Londynu. Bardzo sie ciesze, ze wkoncu zobaczę moją rodzine, bardziej zależy mi na siostrze i babci, oczywiście mamie również, tylko że pracuje dosyć często.

Siedziałem sobie z Clayem jak zawsze w jego mieszkaniu, przez ostatnie kilka dni mozna powiedzieć, ze jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nie to ze juz odtrąca Sapnapa, oczywiście że nie. Jestem jako drugi.

Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę że blondyn leży całkowicie na mnie. Nie przeszkadzało mi to jakoś, robiłem tak z siostrą, więc przyzwyczaiłem sie i zacząłem robić coś z jego włosami. Ten wydał z siebie jakiś pomruk zadowolenia, a ja dalej kontynuowałem.

Tą chwilę przerwał nam dzwonek z telefonu blondyna. Niestety musiał wstac i odebrać, było mi wygodnie i tyle.

"Halo?" zapytał z lekkim zdziwieniem na twarzy. "Jak to kurwa alarm czerwony!" krzyknął wściekły. "Dobra, bede za 10 minut, nie wiem, nie wypuszczajcie go pod żadnym pozorem." powiedział i agresywnie odłożył telefon na stolik i spojrzał na mnie.

"Coś sie stało?" zapytałem z troska, nigdy nie widziałem tak wkurzonego Claya.

"Jedziesz ze mna, nie zadawaj pytań. Później odwiozę cie do domu" oznajmił szybko i pociągnął mnie za rękę.

"Ale o co chodzi?" zapytałem, wiem że miałem siedziec cicho. Ale no jak? Nie dostałem odpowiedzi. "Clay?" znów spytałem.

"Ugh, nie wazne. Opowiem ci na miejscu" odpowiedział i otworzył auto. Ja wsiadłem na miejsce pasażera oczywiście, a Clay za kierownicą. Wyjechaliśmy z piskiem opon, aż sam sie dziwię ze nie został rajdowcem, tylko fotografem.

Jechaliśmy przez cały czas, omijaliśmy wszystkie auta na ulicy. Po około 7 minutach byliśmy już pod jakims duzym, wysokim budynkiem w szarych odcieniach. Na zewnątrz było dużo kwiatków oraz złotych wazonów.

"Gdzie jesteśmy?" tak naprawde nie znałem tej okolicy, może czasami przejeżdżaliśmy tędy bo blondyn chciał coś 'sprawdzić'.

"W mojej 'firmie'." powiedział i wciągnął mnie do budynku. W środku panowała dziwna atmosfera, każdy gdzieś chodził, pełno dzwoniących telefonów i papierów.

"Dlaczego tu przyjechaliśmy?" zapytałem wchodząc do jakiejs ciemnej windy, chlopak nacisnął -2 piętro, czyli jedziemy w dół.

"Zaraz zobaczysz" przeczesał swoje włosy, a winda sie zatrzymała. Wyszliśmy z niej, i skierowaliśmy sie do jakiegoś innego pomieszczenia. Na dole było strasznie ciemno, czerwono czarne dodatki, dawały klimat jak z jakiegoś kryminału.

Weszliśmy do innego pokoju, w nim siedział Sapnap i jacyś inni ludzie, nie znałem ich.

"Kogo żeś teraz przyprowadził?" westchnął różowo włosy.

"To nie wazne, gdzie on jest?" zapytał, a ten sam chlopak pokierował sie z nim do innego pokoju.

"Um.. Hej?" chciałem jakoś zacząć rozmowę.

"Hej! Jestem Tom, ale mow mi Tommy, a to Tubbo mój przyjaciel!" przedstawił sie i swojego kolegę blondyn. Był nieco wyższy niż ja, ale za to ten Tubbo niższy.

"Jestem George, co tu tak właściwie sie dzieje?" nie mogłem nie zapytać.

"Oh, nie wiem czy powinniśmy ci mowic, ale jestem Will, pewnie mnie znasz, to ja uratowałem cie od tamtych napalonych nastolatek" uśmiechnął sie ciepło brunet.

"Tak, pamiętam. A wy?" popatrzałem na innych.

"Od lewej to Niki, Minx, Willbur, Sapnap, Tommy, Tubbo, Eret, Philza, Purpled, Ant, Quackity i ja" powiedział nagle wchodzący różowo włosy.

"A ty jak sie nazywasz?" spojrzałem na niego.

"Techno, wszyscy tu mamy przezwiska, nie lubimy swoich imion" oznajmił i usiadł z szklanką chyba whisky.

"Gdzie Clay?" zapytałem.

"Jesli chcesz możesz do niego isc, jest za tymi drzwiami" wskazał palcem Techno. Pokiwałem głową i wszedłem przez duże drewniane drzwi.

Na początku było ciemno, szedłem korytarzem, nie było tu innych pokoi, dopiero teraz usłyszałem inne dźwięki. To był Clay mówiący coś do kogoś.

"No, no Punz. I co ja mam teraz z tobą zrobić?" mówił to z tak jakby satysfakcją, zauważyłem nawet mały uśmiech na jego twarzy.

"Oszczędź mnie, nic ci nie zrobiłem" odpowiedział ze strachem 'Punz'.

"Śmieszny jestes, zamknij oczy" zaśmiał sie.

Wyciągnął z jednej kieszeni pistolet, a z drugiej sztylet. Nie mogłem uwierzyć, że ten sam blondyn, miły i troskliwy, zabija ludzi.

"Lewa" powiedział zakładnik, tak jakby wiedział co będzie sie działo.

"W porządku" wziął pistolet. "Otwórz oczy, jakieś ostatnie słowa? przemyślenia?" zapytał przed końcem. Widziałem duży strach w oczach drugiego blondyna, za to u Claya, jedynie radość.

"Pierdol sie" powiedział oschle zakładnik. Clay podszedł do niego i przyłożył pistolet do jego skroni.

Nie mogłem już tego zaniesc i wbiegłem tam.

"Stop! Co ty wyprawiasz?!" zacząłem krzyczeć. "Co ten typ ci zrobił co?!" obaj blondyni spojrzeli sie na mnie ze zdziwieniem.

"Proszę cie George, nie teraz. Daj mi to wyjaśnić" zaczął błagalnie Clay.

"Wiesz co? Ty sie pierdol. Nie mieszaj mnie w te swoje sprawy życiowe, nie mieszaj mnie w ogóle w twoje życie. Co ty odpierdalasz? Zabijasz ludzi? Tak poprostu?! Nie wierze, nie wierze ze przez ten ostatni miesiąc, jakikolwiek okazałem ci to ze cie lubie." wykrzyczałem wszystko w jego twarz, po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.

"Gogy.." odłożył pistolet.

"Żadne Gogy! Jeśli dalej masz zamiar zachowywać sie w ten sposób, nie wybaczę ci tego. Przyjdz gdy skończysz." uśmiechnąłem sie do niego slabo i wyszedłem.

Usłyszałem później szybki strzał pistoletu, do oczu napłynęły mi łzy, chciałem jak najszybciej stąd wyjsc. Tamten chlopak nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Otworzyłem drzwi do poprzedniego pokoju. Każdy sie na mnie popatrzył, nie było tam tylko Techno.

"O mój boże! George, co sie stało?" zapytał Sapnap i do mnie podbiegł. Nie mogłem złapać oddechu, przez to że tak płakałem.

"Nie ważne, zamówicie mi taksówkę?" zapytałem patrząc na nich błagalnie.

"Jasne, gdzie Clay?" zapytał rudy.

"Zabijał jakiegoś Punza, ten chłopak nic nie zrobił, a tak go potraktował!" krzyknąłem z łzami.

"George?! Gdzie jestes-" blondyn wbiegł do tego samego pokoju gdzie byli wszyscy. "George! Co sie dzieje?!" podbiegł do mnie wystraszony.

"Stary, po co go tu przyprowadzałeś, będzie miał traumy" walnął go w tyl głowy Quackity.

"Dam sobie rade, dzięki Sap. Wychodze, jeśli zmienisz zdanie na temat swoje zachowania pogadamy" spojrzałem przelotnie na załamanego Claya i wyszedłem.

Taksówka stała już na zewnątrz, wszedłem do niej i podałem adres mojego domu.

--------
Elo, ogólnie w następnym rozdziale bedzie nieco duży skip time więc sie przygotujcie, bymajmniej taki mam zamiar
__________________

Im all yours.. // DNF Where stories live. Discover now