Rozdział 6 - Ból fizyczny nie boli najbardziej

299 24 18
                                    

   Rozejrzałam się dookoła. Dłonie bolały tak mocno.. Im mocniej łapałam się parapetu, tym mocniej szkło wbijało mi się w skórę.

Postanowiłam już się nie pieścić z tym cholernym zombie. Kopnęłam go jak najmocniej mogłam w tej chwili. Potem znów. I znów... Aż do skutku. No i dałam radę. Zaraza poleciała na ziemię. Po chwili wstał i pobiegł na boisko. Słychać było coś na podobie strzału z pistoletu.

Spojrzałam na boisko. Zobaczyłam czyjąś sylwetkę. Zombie rzuciło się na chłopaka. Zamknęłam mocno oczy. Obrzydliwe... Tylko sadysta oglądałby coś takiego...

Szybko wspięłam się. Usiadłam na parapecie. Wreszcie pusto! Większość zombie została przygnieciona szafami z książkami. Pobiegłam chłopakowi na pomoc. Napewno się zamienia, a ja nic nie mogę już zrobić! Spojrzałam na niego. Nie otwierał nadal oczu. Sprawdziłam delikatnie puls. Nic nie poczułam! Napewno się zamienia! Był zimny! Powinnam uciekać! W każdej chwili może mnie złapać! Kiedy jego dłoń się poruszyła, odskoczyłam do tyłu. Jeszcze chwilę żył. Chwila, przed tragedią. Uznałam to za szansę ucieczki.

Szybko pobiegłam na drugi koniec biblioteki. Czyli do czytelni. Mieliśmy specjalny pokój do czytania. Za pomocą szafy zabarykadowałam drzwi.

Wtedy do mnie ktoś zadzwonił. Nie uwierzyłam. To była mama! Szybko odebrałam.

H-Halo??!

— Tak, mamo?! — Bardzo ją kochałam. Usłyszałam jej głos, napewno żyje!

Cześć, Kim Song-i, skarbie... Jesteś bezpieczna?

Tak. Jestem w szkole.

Świetnie, kochanie... A w której sali jesteś?

W bibliotece. Czemu pytasz?

Ahh... To nie jest teraz najważniejsze.. — Jej głos drżał. Musiałam zadać jedno, ważne pytanie.

— A co z tatą? — Zerwałam się na równe nogi.

Przepraszam... T-Tata niestety, ale... — Słyszałam jej łamiący się głos. — O-On N-Nie żyje, Kim..

CO?! — Nie zamierzałam kryć swojego zdziwienia. Do moich oczu napłynęły łzy. — A co z Seo-Jun'em?!

— Mu nic nie jest... Przyjdzie do ciebie wraz ze swoją dziewczyną.. Nie martw się o mnie... Kocham cię, on już pojechał czarnym vanem, przywiezie cię tutaj, do restauracji, mamy dużo jedzenia i picia, starczy na bardzo długo... Może 8 miesięcy.. A może o miesiąc mniej... Ale to też sporo! Do zobaczenia, Song-i! Pamiętaj, jeśli zobaczysz Seo-Jun'a albo jego dziewczynę, Ga-Rin, daj im znać... O mnie się nie martw... Ja się nigdzie nie wybieram.. — I się rozłączyła.

Tata nie żyje... Zalałam się łzami. Nie mogłam kompletnie w to uwierzyć... On musiał żyć! Był jedną z osób, które chciałam ochronić... Mamę, Seo-Jun'a i o dziwo Ga-Rin, także chciałam uratować... Juz jednej osoby nie zdołałam... Nie mogłam wytrzymać. Walnęłam z całej siły dłonią o ścianę. Próbowałam się uspokoić.

Przypomniało mi się, jak przyniósł do domu bezdomnego szczeniaka.. Mama się wkurzyła, ale pozwoliła to zatrzymać. Zaczęłam się śmiać i jednocześnie płakać. On zawsze umiał poprawić mi humor... Tata zawsze miał dobre poczucie humoru. Zawsze się uśmiechał... A teraz nie ma go..

Spojrzałam na swoje dłonie. Krew nadal ciekła, ale teraz nie było jej tak dużo, jak wcześniej. Znalazłam w szafie apteczkę, wyjęłam szkło. Po zdezynfekowaniu rany, owinęłam swoje dłonie bandażem. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że to nie ból fizyczny boli najbardziej. To ból psychiczny bardziej mnie rani! Wyniszcza mnie od środka, a na to nie ma leku. Ból psychiczny to nie rozcięcie, na które można dać plaster i ból już znika. Tego nie kontrolujemy.

C. D. N.

------------------------>>><<<--------------------

Wybaczcie za nieaktywność ale chora jestem. ;_;

Rozdziały będą, spokojnie.

Miłego dnia ❤️

Każdego dnia, myśląc, że... | Gwi-Nam x Female OCWhere stories live. Discover now