Rozdział 2 - Zombie

430 33 25
                                    

//////////////////////


   Rozległ się dzwonek na przerwę. Postanowiła pójść do nich i powiedzieć, co o nich myśli. Musiała wyładować jakoś swoje emocje, które ją dręczyły od jakiegoś czasu.

Podbiegła na stołówkę. Akurat mieli obiady szkolne. Stanęła przed śmiejącymi się chłopakami i jedną dziewczyną.

— Ej! — Podbiegła do nich. Wystraszyła się, mimo to, zaczęła mówić. — Słyszeliście o tym, że Byeong-chan zmarł?!

— Ten nauczyciel? — Zadrwił jeden z chłopaków. — Dopiero co go widziałem na korytarzu. — Wszyscy wokół się cicho zaśmiali.

— Ale z ciebie idiota. To w ogóle nie śmieszne. Śmiejecie się, bo umarł mu syn!?

— Może i tak, co ci do tego?! Chcesz skończyć jak ten jego syn?! Nawet nie pamiętam jego imienia, haha!

— N-naśmiewasz się z niego, tak? — Po jej policzku spłynęła łza  — Ty szmaciarzu! — Wyrwała mu miskę z ryżem i wysypała mu ją na głowę. — Nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie i patrzeć, jak ludzie waszego pokroju wyzywają mojego przyjaciela! Jesteś tchórzem!! Siedzisz w gronie pseudo-przyjaciół, a gdybyś był sam, to byś nic nie gadał.

— Przesadziłaś. Spróbuj ponownie mi coś zabrać, a ja odbiorę ci życie. — Wstał gwałtownie. Spojrzał na nią morderczym wzrokiem.

— Widać, że masz opóźniony zapłon. Minęło dziesięć sekund zanim coś odpowiedziałeś.

— Przesada. Chodź no tu! Zabiję!! — Ale urwał, bo szkło zostało rozbite. Na stołówkę weszło sporo ludzi. Wbiegło nawet, można tak powiedzieć. Zaczęli gryźć innych uczniów.

— UCIEKAJCIE! — Krzyknął chłopak, który został w tej chwili ugryziony.

Pov. Kim Song-i

— UCIEKAJCIE! — Krzyknął chłopak, który w tej chwili został ugryziony. Zdziwiłam się.

Zaczęłam uciekać w stronę drzwi.  Wszyscy uciekali. Przez te całe zamieszanie serce biło mi strasznie szybko. Naprawdę się bałam. Dlaczego oni gryzą innych? Atak jakiś dostali, czy co...? Ale aż tyle uczniów? To niewiarygodny przypadek.

Bez większego myślenia wybiegłam ze stołówki. Na korytarzu także się gryźli nawzajem. Z przerażeniem wbiegłam do klasy. Nim zamknęłam drzwi, wbiegła także dziewiątka innych osób.

Wszyscy, tak jak i ja, byli przerażeni. Zamknęłam szybko drzwi. Wśród tych ludzi znajdowała się moja całkiem dobra koleżanka, Ji-Yeong.

— W-Widzieliście t-t-to?! — Zapytał jeden z chłopaków. — Jeden z nich ugryzł mojego kumpla i po paru sekundach chciał sam mnie ugryźć! Myślałem, że mnie pożre! — Pokazał ramię. — Prawie by mnie użarł w ramię. Na szczęście w porę go odepchnąłem.

— Stary, to cud, że żyjesz.. — Wydyszał Eun-ho, jeden z chłopaków.

— Ale co to jest? — Zapytała jakaś laska. Znałam ją. Nazywała się Ji-ho. Nazwiska nie pamiętam. — Są trochę jak zombiaki...!

— Racja.. — Blondyn wyjrzał za okno. — Jest ich sporo.. Jakaś apokalipsa, czy co?! Oglądałem filmy i wiem coś o tym... W niektórych filmach poprzez przelanie krwi zombiaka do rany człowieka, można się przemienić. Ale również poprzez ugryzienie... Nie jestem pewien, które z tych teorii są prawdziwe... Widziałem sporo tych potworów. Przed przemianą leci im krew z nosa.

— Spostrzegawczy jesteś, ale skąd się one biorą? — Pytanie zadała Ji-Yeong. Również chciałam znać odpowiedź na to pytanie.

— Może zadzwonimy na 119? — Spytała z przerażeniem Ji-Yeong.

— Ciekawe, jak, Ji-Yeong... Musimy oddawać telefony nauczycielom! Nie mamy elektroniki!

— Nie histeryzuj tak.. — Odpowiedziała pod nosem. Spojrzała na niego kątem oka.

— Ja mam telefon! Nie oddałam go. — Nagle się odezwałam. Wyjęłam z kieszeni. Rzeczywiście mialam. Wybrałam numer ratunkowy. Niemalże od razu odebrali.

— Mów...! — Wyszeptał chłopak. Zaczęłam mówić :

— Dzień dobry... Jesteśmy w liceum, tutaj roi się od jakichś ludzi.. Gryzą innych, są, jak jakieś zombiaki..! Proszę, przywieźcie wsparcie! Niedługo my i jeszcze parę innych uczniów z naszej szkoły, zostaniemy pogryzieni! — Ale nie dokończyłam, bo się rozłączył. — Rozłączył się! — Podniosłam głos. Wszyscy byli przerażeni.

— Ale j-jak to?! — Chłopak wyrwał mi telefon z kieszeni. Wyrwałam mu go z dłoni.

— Ej, to moje, ty chuju! — Nadal chciał mi go wyrwać z dłoni. — Spierdalaj, patolusie!!!

— Zamknij się! Może to ty się rozłączyłaś, bo nie chciałaś, abyśmy zostali uratowani, co!? Jak chcesz umrzeć to sama się zabij, a nie nas w to mieszasz! — Nie ustępował. Byliśmy obok otwartego okna. Na najwyższym piętrze. To było jasne, że gdyby któreś z nas spadło, byłoby po nas. Nieważne, jakie nie mielibyśmy szczęście, chyba, że spadli byśmy na coś nie twardego, na przykład do krzaków. Ale szansa była znikoma. 00,01% na 100%.

—————————————————

C. D. N.

Witajcie po raz pierwszy (chyba)! ❤️

Dziękuję, za to, że w niecały dzień dostałam aż 4 gwiazdki i 18 wyświetleń pod prologiem!

Cieszę się również za tyle miłych komentarzy i zero negatywnych! To bardzo miłe, naprawdę to doceniam! Będzie mi się fajnie z wami współpracować, a tym bardziej dlatego, że mam właśnie ferie zimowe! Fajnie, co nie? Bo to oznacza, że będę często wrzucała nowe rozdziały!

Właśnie będę robić okładkę, więc niebawem także pojawi się już 3 rozdział! :)

A tak w ogóle, to niedługo będzie Gwi-Nam 😏❤️

Miłego dnia i do zobaczenia, kochani! ☺️✨❤️

A jeśli czytacie to w nocy, to dobranoc! ^^

WYBACZCIE STRASZNIE ŻE SIĘ TAK ROZPISAŁAM, ALE TO MOJA PIERWSZA NOTKA, INNE BĘDĄ KRÓTSZE (Mam taką nadzieję) 🖤🖤🖤

Każdego dnia, myśląc, że... | Gwi-Nam x Female OCWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu