Teraz miałem inny cel. Przycupnąłem na dachu jednego z budynków i czekałem. Czekałem na odpowiedni moment, odpowiednią chwilę. Już za niedługo miał przyjechać wóz, który transportował klejnot koronny. Był zajebiście cenny, a ja musiałem go podpierdolić tak, żeby nikt nawet nie zwrócił uwagi, że coś się wydarzyło.
Miałem włożony czarny strój ze spantexu, który znacznie ułatwiał mi poruszanie się. Twarz jak zawsze pozostawała odkryta. Nie lubiłem sapać przez maskę, bo okropnie mi to przeszkadzało. Przy biodrach zapięty był pas ze sprzętami. Oczywiście po raz kolejny dziwnie to zabrzmi, ale posługiwałem się głównie stalowymi kostkami. Taką bronią władało mi się najlepiej i najłatwiej było zrobić tym komuś krzywdę.
Wyostrzonym wzrokiem wypatrywałem pojazdu, a wyostrzonym słuchem nasłuchiwałem tego charakterystycznego dźwięku jadącego tira.
Kingpin uważał, że jestem wyjątkowy przez moje super zdolności. Niewyobrażalna siła, jaką dysponowałem, przyczepność oraz wyostrzone zmysły, pozwalały mi zwinnie i niezauważenie wykonywać misje. Stworzył dla mnie nawet mechanizm, zwany wyrzutnią sieci, która umożliwiała mi jeszcze szybsze ruchy i możliwość przemieszczania się pomiędzy budynkami. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodły.
Poprawiłem właśnie nieposłusznego, brązowego loka, który opadł mi na twarz. Wtedy usłyszałem ten silnik. Nowiutkie Volvo FH 02, w którym znajdował się mój cel, właśnie zmierzało ulicą.
Od razu, kiedy je dostrzegłem wstałem na nogi i zsunąłem się po pajęczynie w dół.
Kiedy tir był wystarczająco blisko, zaczęło się moje ulubione. Puściłem sieć i bezszelestnie przykucnąłem na dachu. Obstawiony czterema vanami, jechał dalej, spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Na moje usta wkradł się cwaniacki uśmieszek. Jeszcze tylko chwilka i osiągnę swój cel.
Wyciągnąłem zza pasa mini laser cieplny własnego wykonania i zrobiłem dziurę w blasze. Wślizgnąłem się do środka i użyłem lusterka, żeby sprawdzić, w którym miejscu są ustawione pułapki. Sprawnie pokonałem wszystkie przeszkody i dotarłem do małej walizeczki. Otworzyłem ją, a moim oczom ukazał się błyszczący, niebieski klejnot. Sprawdziłem jego wiarygodność, bo czasem zdarzały się już podpuchy, jednak nie tym razem.
- Bingo - wyszeptałem do siebie i schowałem diament do walizki.
Za dwieście metrów rosło drzewo, na którym mogłem się zaczepić i zwiać z ciężarówki.
Ostatni raz rzuciłem okiem na wnętrze tira. Brak kamer i brak świadków. Sto metrów. Przygotowałem wyrzutnie. Pięćdziesiąt metrów. Ustawiłem się, w bardziej dogodną pozycję. Trzydzieści metrów. Byłem gotowy. Dziesięć metrów. Wystrzeliłem sieć i się udało, jak zwykle.
Idealnie wymierzona prędkość, droga i czas, dobre przygotowanie oraz lata treningów właśnie przyniosły mi zamierzony skutek. Uśmiechnąłem się i puściłem sieć, spadając na zimny asfalt z niesamowitą precyzją. Wstałem z dumą na nogi i patrzyłem jak te cwele z obstawy ciężarówki dalej jadą do wskazanego im miejsca. Nie zorientowali się, nie zwrócili uwagi, że przedmiot, który eskortują zniknął i tak w sumie, to nie mają już czego chronić.
Zaśmiałem się i wyciągnąłem potrzaskanego Samsunga z kieszeni stroju. Dziwiłem się, że jeszcze działał, ale mi nie trzeba było telefonu. Miałem go ze względu na raporty, jakie musiałem zdawać Kingpinowi.
Otworzyłem sekcję SMS-ową i napisałem mojemu szefowi wiadomość o powodzeniu misji. Gdy tylko otrzymałem informację zwrotną, że mam się pojawić w TBI (czytaj: tebei 'Tajne Biuro Informacyjne'), czyli miejscu, do którego zwykle przychodziłem po misji, by oddać łupy Kingpinowi i dostać za to jakieś pieniądze.
Moje wynagrodzenie wynosiło 40% wartości łupu, co i tak stanowiło dobry procent zysku. Inni zarabiali dużo mniej ode mnie, ale oni byli tylko zwykłymi pracownikami. Ja stałem się kimś. Jedyną osobą, w której nie wzbudzałem żadnego lęku był Kingpin. Tylko on się mnie nie bał.
Wystrzeliłem sieć w kierunku budynku i zacząłem się przemieszczać do odpowiedniego miejsca. Nie wyglądało ono, jak jakaś tajna baza. Był to sklepik na przedmieściach, żeby ci przebierańcy nie namierzyli go tak łatwo albo nawet i wcale.
Kingpin został wpisany na listę najbardziej poszukiwanych przestępców w całej Ameryce, ale nikt nie jest w stanie go złapać. Jest jak cień, jak duch, który istnieje, ale niewidoczny dla oczu.
Odkąd u niego pracuję, jeszcze nigdy mnie nie przyłapano. Pewnie działo się to za sprawą długich treningów, podczas których nie znano dla mnie litości. Dzięki temu jednak nie zaśmiecam sobie głowy zbędnymi uczuciami.
Westchnąłem i wylądowałem przed sklepikiem. Wszedłem do środka i podszedłem do sprzedawcy.
- Do Kingpina - zacząłem beznamiętnie.
- Hasło - rzucił sprzedawca.
- TBI.
- Możesz wejść.
Przekroczyłem próg zaplecza i zatrzymałem się przy kartonach z makaronami. Przesunąłem je i od razu dojrzałem zapadnię. Otworzyłem ją i zszedłem po drabinie na dół. Szef nie tolerował, gdy za bardzo syfiłem sieciami, nawet kiedy rozpuszczały się już po godzinie, czy dwóch. Przy czterech ostatnich szczeblach po prostu skoczyłem na dół, lądując precyzyjnie i bezszelestnie, jak zawsze.
Nie miałem ochoty się zachowywać. Nigdy tego nie robiłem i Kingpin to wiedział, dlatego też nie zamierzałem się więcej wysilać.
Ruszyłem krótkim korytarzykiem, odpalając jednego papierosa, żeby w końcu dać moim płucom upragniony dym. Nikogo nie obchodziło, że mam szesnaście lat albo że palenie szkodzi. Każdy w tej dziurze miał swoje problemy i nie trzeba im było kolejnego.
Zacisnąłem walizkę pod pachą, a drugą ręką trzymałem mojego szluga. Za każdym razem, kiedy tu przychodziłem, czułem się dumny, bo nigdy nie zawiodłem. Byłem jednym z najlepszych pracowników Kingpina, chociaż nie lubiłem się tak nazywać. Wolałem, jak ludzie mówili do mnie Wrench.
Lubiłem być postrachem. Lubiłem strach innych. Natomiast ja, nie bałem się niczego.
_________________________
Hello Peter!
Oto już z korektowana wersja prologu tej książki :3
Dziękuję serdecznie parszywcio, srark_is_maj_monsz i wszystkim żabeczkom za to, że mogłam to dla was napisać !
Miłej pory dnia, w której czytacie <3
BINABASA MO ANG
WRONG ENEMY
FanfictionPeter Parker od dziecka pracuje dla znanego szefa mafii Kingpina. Pewnego dnia otrzymuje nietypowe zlecenie, które musi wykonać. Czy je przyjmie? Co wydarzy się dalej? 12.02.2022 - POCZĄTEK 11.07.2023 - KONIEC
PROLOG
Magsimula sa umpisa
