Gardienne

361 35 14
                                    

Hej!

Wiecie co, tak długo zajęło mi napisanie tego rozdziału, że już nie będę się bawić w żadne odautorskie komentarze, tylko po prostu go tu wkleję XD.

Miłej lektury! ❤


– Co jest? – to pierwsze słowa, jakie wymamrotałam do siebie, budząc się w jakimś obcym pomieszczeniu o drewnianych ścianach... Choć w zasadzie trudno to, co czułam, nazwać „budzeniem się". To było bardziej jak wynurzanie się z wielkiej, głębokiej i ciemnej otchłani, która wreszcie litościwie wypuściła mnie ze swoich macek. Biorąc pod uwagę, że leżałam w ubraniu pod kocem na jakimś wąskim sienniku, to musiała mi się przytrafić naprawdę dziwna drzemka.

Powiodłam wzrokiem po pomieszczeniu, próbując sobie przypomnieć, jak ja właściwie się tu znalazłam. Gapiłam się przez chwilę na otaczające mnie skromne wnętrze rodem z domku jakiegoś bardzo praktycznego leśniczego, który lubił się otaczać jedynie przydatnymi rzeczami, bo znajdowały się tutaj jedynie siennik i stolik obstawiony dwoma krzesłami bez obić. Wreszcie mój otępiały drzemką mózg zaczął współpracować.

No tak, przecież przyszłam tu z Melchiorem, jak mogłam zapomnieć? Sama się na to zgodziłam, gdy Menhis stwierdził, że nie poradzi sobie z moim problemem i zaproponował pomoc zaprzyjaźnionego psiona... przyszłam też tutaj na własnych nogach i dobrowolnie ćwiczyłam z Melchiorem... dlaczego więc miałam teraz dziwne wrażenie, że coś było nie tak?

Usiadłam na sienniku i potarłam twarz, by zetrzeć resztki sennego oszołomienia. Może po prostu o czymś zapomniałam przed opuszczeniem Kwatery i to mnie teraz podświadomie niepokoiło? Wróciłam myślami do wczorajszego poranka, by zrobić szybki rachunek sumienia.

Miiko zgodziła się na całą operację, a Ewelein wiedziała, że na parę dni wypadałam z grafiku, więc nikt po powrocie nie urwie mi głowy. Nie zapomniałam też o odebraniu od Karuto przygotowanego prowiantu, więc śmierć głodowa też nam nie groziła. Może chodziło o coś z Menhisem? Skupiłam się na chwilach z naszego pożegnania, bawiąc się przy tym rąbkiem koca, który się ze mnie zsunął, gdy siadałam.

Przypomniałam sobie, jak niespiesznie szliśmy korytarzem Straży w kierunku Sali Drzwi, gdzie miał na mnie czekać Melchior. Menhis wyliczał jak litanię wszystko, co jego zdaniem powinnam wiedzieć przed opuszczeniem Kwatery.

– Melchior jest godny zaufania i wie, co robi, także bez obaw stosuj się do wszystkich jego próśb, nawet jeśli wydadzą ci się dziwne – przykazał, a ja pokiwałam głową na zgodę. – To nie powinno potrwać dłużej niż parę dni.

– I tak będę tęsknić – odparłam przejęta. Mimo wszystko trochę się stresowałam, bo Melchior był dla mnie kimś obcym. Menhis parsknął na moje słowa z irytacją i natychmiast zrobiło mi się głupio. Trochę więcej zaufania, Gardienne!

– Nawet nie zauważysz, jak szybko to zleci – powiedział ze wzruszeniem ramion. – A, i jeszcze jedno. Nie przejmuj się, jeśli nie będziesz mogła sięgnąć pamięcią do żadnych wspomnień związanych ze mną.

– Dlaczego? – zdziwiłam się.

– Tymczasowo je zablokowałem dla zachowania naszej prywatności. Ufam Melchiorowi, że nie będzie zaglądał tam, gdzie nie powinien, ale nadal sama mogłabyś coś wywołać choćby przypadkiem, a tego wolałbym uniknąć. Nic mu do tego, co robimy, gdy jesteśmy sami, prawda?

– Prawda – przytaknęłam bez najmniejszego sprzeciwu, ale bardzo mnie to zasmuciło. Nie dość, że rozdzielałam się ze swoim ukochanym na kilka dni, to nawet nie będę mogła się pocieszyć wspomnieniem o nim...

Eldarya: Menhis (piąty WS)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz