Rozdział 25 "Toleruje"

3 0 0
                                    


Rudy w drodze do komputerowni oddzielił się od nas. Uznał, że musi troszeczkę poćwiczyć. Podobno przez zemnie i Riven nie mógł poćwiczyć a miał ochotę od jakiegoś czasu.

Chłopak rozsiadł się wygodnie na fotelu, oprał głowę na oparciu i czekał aż zacznę.

-Po pierwsze potrzebuje zegarka. - Okropnie traciłam poczucie czasu, tutaj, gdzie nie widziałam zamiany czasu łatwo było o to.

-Da się zrobić. - Wystukał w klawiaturę parę liter. - Mamy parę w magazynie. Dostarczę na kolacje.

-Z Oliwierem i Karoliną wszystko w porządku? Dawno ich nie widziałam.

-Z tego co mówią żołnierze Oliwier pojechał do drugiej jednostki, Koralina chyba jeszcze spi.

-Kto to Siwa? - Przekręcił oczami i pokazał palcem na malutką kobietkę mniejszą od Karoliny czy Liv. Mulatka z latynoską urodą.

-Geniuszka, jeśli chodzi o hakowanie i elektronikę. - Dziewczyna intensywnie wybijała coś na klawiaturze z nosem i wzrokiem wlepionym w ekranie.

-Hej Sara jestem. - Dziewczyna odwróciła się twarzą do mnie. Ciężko wzdychneła jakbym zrobiła coś niewybaczalnego. Miała zły wyraz twarzy, groźny. -Dziękuje że nas wtedy uratowałaś.

-Ach tamto. - Przetarła oczy zapewne zmęczone od ciągłego wpatrywania się w ekran. - To moja praca. Miło mi Siwa. -Wyciągnęła rękę, którą z chęcią uścisnęłam. Bez słowa ukłoniłam się nisko i odeszłam.

-Towarzyska jesteś.

-Trochę. Zawsze byłam. -Wzruszyłam ramionami. - Pendrive. Którego miał Oliwer. Co dokładnie na nim było?

-Chwileczkę. - Teraz trochę dłużej stukał w klawiaturę. - W bazie nic nie ma mowy. Jednak plotki mówią, że był od jakiejś doktorki. - Utrapienie było z tym pendrive.

-Ona? - Jack wskazał na zdj.

-Dokładnie ona. - Świadek, którego kazał szukać mi Natan. Ze zdjęcia uśmiechała niebiesko żółto oka Pani doktor. Uciekinierka równała się Pani doktor.

-Dr. Amelia Stanley , główna pomysłodawczyni badan nad Iskrami. Ostatnio ślad po niej zaginął.

-Ostatnio, czyli? - Chłopak popatrzył się na mnie zdziwiony. Chciałam tylko wiedzieć. Należałam do ciekawskich osób.

-Około tydzień temu. - Natan jej jeszcze nie dorwał. Nie miałam pojęcia po co mu była potrzebna.

-Co tu się dzieje? - Do sali wparował Kacper.

-Idealny moment. Czego potrzebujesz? - Spytał Jack uratowany z opresji moich pytań, które co chwilę pytały z moich ust. Liv i Ika zajęły miejsce przy nas przy kolejny komputerze. Grały sobie w jakieś przebieranki, gry typowe dla dziewczyn. Kacper skarcił je wzrokiem.

-No weź ty młody nie byłeś? -Spytałam się chłopaka.

-Byłem, ale potem przyszedłem tutaj. Tak samo jak one.-Wskazał na dziewczyny.

-Nie wyglądasz na jakoś dużo starszego. - Przekręciłam oczami.

-Mam 23 lata.

-Staruch.

-Gówniara. -Oboje wybuchaliśmy śmiechem. - 5 minut przed kolacją wpadnij do szajbusa.

-Jak mus to mus. - Strzeliłam wszystkimi kościami po kolei co dało mi niewyobrażalną wygodę.

Długo jeszcze siedzieliśmy przed ekranami. Siedząc i spędzając ostatnie wolne chwalę razem. Dosiadła się nawet do nas Vulta. Okazała się być bardzo miła dziewczyną. Chociaż mało mówiła to od czasu do czasu śmiała się cicho pod nosem, a czasem nawet trochę głośniej.

Gdy się obejrzałam było już za 6 minut kolacja.

-Muszę iść.- Wstałam i wyparowałam z pokoju. Kurzyło się za mną, gdy wparowałam do laboratorium. - Jestem! - Krzyknęłam na cały pokój. Powitał mnie kolejny siwy, niziutki, grubawy Pan. Patrzył się na mnie przez grube szkła kontaktowe które na pewno dawały mu więcej do inteligencji.

-Witam Panienkę. - Zaczął trząść moją ręką. - Miło mi cię poznać. - Szybko nawijał jakby nie miał czasu. - Nazywam się Dr. Sergiusz, ale możesz mnie nazywać szajbus jak wszyscy tutaj. Nie przeszkadza mi to.

-Sara.

-Zapraszam. - Wskazał ręką na fotel. Który był pomiędzy stosami papierów. Po całym pokoju walały się różne pierdoły, pudła, wynalazki medyczne czy tym podobne. - Dzisiaj pobiorę ci tylko krew. - Po kręcił się chwile po sali i wrócił z rzeczami do pobierania krwi. - Raz dwa- Wbił igłę przed trzy. - Trzy. - Nie bolało a sam zabieg był szybki i bezbolesny. Wsadził probówkę z moją krwią do jakiejś maszyny. - Na dziś to tyle jeśli się zgodzisz to po jutrze pobiorę próbkę "mocy", ten jednak zabieg do najprzyjemniejszych nie należy. Każdy się na niego skarży.

-Raz już przez to przeszłam. - Ledwo co po oddychałam, ale dałam rade. Miał racje do najprzyjemniejszych nie należał.

-Chciałbym abyś skupiła się na mocy. - Pogrzebał w papierach przekręcił kilka kartek. - Leczeniu w tym pomoże ci Liv, ma ona często dyżur w skrzydle medycznym. Spróbujesz jej pomóc jak tylko możesz. W inne dni skup się na barierze. Jesteś naszą pierwszą Iskrą z tą mocą. A teraz jesteś wolna, leć na kolacje- Ukłoniłam się nisko.

-Do widzenia! - Krzyknęłam w progu drzwi.

-Do widzenia, ŁUKASZ, gdzie położyłeś...- Szybko zamknęłam drzwi i pobiegłam na wymarzony posiłek.

W kolejce stała już Ika do której od razu podeszłam. Powiedziałam jej jak było, że pobierał mi krew. Na kolacje były kiełbaski czerstwy chleb i pomidory z puszki. Po 10 minutach jak już jak usiadłyśmy przy stoliku.

-Znalazłem. - Powiedział zdyszany z zegarkiem w ręce. Był to różowy zegarek z hello kitty.-Tylko taki znalazłem.

-Idealny. - Zaśmiałam się. Wyglądał na taki dla 10 latki, czyli dla Liv. Była 19.

-Jej się tu nie spodziewałem. - Do stołówki wparowała Riven z najkrwistrzym kolorem włosów jaki kiedykolwiek u niej widziałam. - Wkurzyła się. -Przybiłam sobie mentalna piątkę w myślach. Zapisać nie wkurzać zielonookiej.

-Nie macie pojęcia co się działo tutaj. - Postukałam się po czole. Dziewczyna w szybkim tempie podeszła do mnie łapiąc mnie za kołnierz kurtki. - Jak się spało? - Spytałam z czystą pogardą. Nigdy nie byłam mściwą osobą jednak jak ktoś mi podpadł umiałam oddać. Z Jesscą była inna historia. Była popularna. Co niby nie oznacza ze nie mogła przegrać, ale jednak wzbudziło to by niepokój i nie potrzebną dociekliwość. Gapie ze stołówki wywiercały dziurę w mojej osobie. Tutaj zapewne takie akcje były rzadkością i niezwykłym widowiskiem.

-Jeszcze raz spróbujesz...

-Tak, tak wiem. - Przekręciłam oczami.

-Riven.- Krzyknął na całą sale Kacper. Wchodzącą od razu do sali zaraz po zielonookiej. - Do Crane. - Odciągnął ją ode mnie za koszulkę i wyciągnął ją ze stołówki. Jednak zanim wyszedł powiedział. - Ty też. - Spodziewałam się tego.

Razem z dziewczyną czekałyśmy na starych fotelach przed gabinetem Pani generał. W bardzo niezręcznej ciszy.

-Mam nadzieje ze nic nie widziałaś. - Przerwała cisze pierwsza. Odetchnęłam głęboko, bo napięcie było tak gęste ze mogłam kroić je nożem.

-Chyba nie masz mnie za aż tak okrutną? - Powinna się sama przed mną otworzyć.- W przyszłości sama powiesz.- Nie mam zamiaru szukać jej wstydliwych, może traumatyzujących wspomnieć. To każdego indywidualna sprawa z czym walczy w głowie i nawet telepatka powinna to uszanować.

-Za bardzo mnie poniosło wtedy.

-Nic nie szkodzi.

-Nie wyobrażaj sobie za dużo. Nie przepraszam cię. - Zaśmiałam się uderzając dziewczynę w ramie. Wina leżała po dwóch stronach. Ona użyła mocy i ja użyłam mocy. - I nie myśl ze cię lubię, ledwo cię toleruje.

-Zapraszam. - Zaprosił nas do środka Kacper. Który przed nami wszedł do Generał. Oby nie trwało to zbyt długo. 

The Sparks Of LifeWhere stories live. Discover now