#8

7.6K 460 32
                                    

                Potrzebowaliśmy zaledwie dwóch tygodni, aby przekonać się, jak błędne były nasze domysły, dotyczące naszych uczuć. Tylko, że ja nie zrobiłam niczego w tak okrutny sposób, jak Liam.

        Pokręciłam głową, próbując wymazać obraz całującej się dwójki ludzi, którego byłam świadkiem zaledwie kilka sekund temu.

        Kiedy chłopak mnie zauważył, pospiesznie skierowałam swoje kroki do wyjścia z klubu. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, obrzydzał mnie. Nasza przyjaźń także się skończyła, jeżeli był w stanie zrobić mi coś takiego.

        Jeżeli mnie nie chciał, jeżeli zdał sobie sprawę z błędu, mógł powiedzieć. Sama doszłam do wniosku, że źle oceniliśmy naszą relację, ale nie zdradziłam go.

- Elle! Elle, proszę! - wołał za mną, jednak ignorowałam jego błagający głos. Po prostu szłam, a raczej biegłam przed siebie, nie chcąc mieć dłużej doczynienia z tym kłamcą. - Proszę, proszę nie bierz tego do siebie, Danielle! - stanęłam.

- Co? - syknęłam, odwracając się gwałtownie w jego stronę.

- Bierzesz wszystko tak osobiście... Chodziło mi o to, że...

- Nie, nawet nie próbuj się tłumaczyć. Nie chcę Cię znać. - warknęłam, ponownie kierując kroki w stronę wyjścia. Był śmieszny i żałosny. Dopiero teraz miałam okazję zobaczyć, jak wyglądało prawdziwe oblicze Liam'a i powód, dla którego ludzie nie mieli o nim dobrego zdania.

        Idiotka, pomyślałam pocierając zmarznięte ramiona, ponieważ nie przypuszczałam, że będę musiała wracać sama w środku nocy do domu, bo on mnie wystawi i nie zabrałam ze sobą pieniędzy na bilet.

- Danielle? - czy ten wieczór może być gorszy?

- Harry... - mruknęłam, mierząc pustym spojrzeniem mężczyznę przed sobą.

- Dlaczego...

- Nie, nie będę odpowiadała na żadne pytania, dotyczące mojego wyglądu i powodu, dla którego tutaj jestem w dodatku sama. Nie mam na to siły.

- Chcesz przenocować u mnie? - nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale od razu przytaknęłam na propozycję mojego nauczyciela.

        No właśnie, przecież to wciąż był pan Styles. Westchnęłam, starając się odrzucić poczucie winy, czy wstyd na bok. Nie chciałam wracać do domu, nie w takim stanie. 

        Ruszyłam za mężczyzną, kierując się w stronę jego samochodu. Czarny Range Rover stał pod jednym z barów, a o niego opierała się, jakaś wysoka blondynka.

- Harry, kto to jest? - zapytała drażliwym, piskliwym głosikiem.

- Czego chcesz, Jay? - Styles nie wydawał się zadowolony z jej obecności. Otworzył przede mną drzwi, czekając aż wejdę, jednak nie zrobiłam tego. Chciałam wiedzieć, czego chciała ta dziewczyna.

- Danielle, wsiądź. - powiedział stanowczo, dając mi do zrozumienia, że nie ma ochoty na moje humorki. Ale ja szłam w zaparte.

- Kim jesteś? - postanowiłam przejąć pałeczkę, odwracając się w stronę blondynki. Spojrzała na mnie zdziwiona, lecz w końcu postanowiła mnie oświecić, ponieważ zauważyła, że Harry nie miał zamiaru tego zrobić.

- Jego narzeczoną. - chwila, co?

- Byłą, byłą narzeczoną. Przypominam Ci, że nie jesteśmy razem od pół roku, ponieważ przespałaś się z moim kumplem, więc lepiej stąd spadaj. - warknął, wpychając mnie do środka pojazdu. Zatrzasnął drzwi z taką siłą, że auto zachwiało się. 

        Obszedł samochód, zajmując miejsce kierowcy. Odjechał z piskiem, przez co wręcz wbiło mnie w fotel.

        Kiedy minął kolejne skrzyżowanie, oczywiście na czerwonym świetle, postanowiłam zainterweniować.

- Harry, zwolnij. - mój głos był łagodny, jednak pewny.

- Dlaczego to zrobiłaś?! - podniósł głos, nie spodziewałam się tego, dlatego podskoczyłam, uderzając łokciem o drzwi.

- O co Ci chodzi? 

- Czy ja wtrącam się w Twoje życie? Nawet nie dopytywałem, dlaczego stałaś w tej czarnej, krótkiej sukience na dworze, na ulicy w niebezpiecznej części miasta. Pomyśl, jak to wyglądało z mojej perspektywy. - syknął, zaciskając dłonie na kierownicy.

        Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Czy on uznał, że jesteś prostytutką, oddającą się za pieniądze? Tak, zrobił  to.

- Zatrzymaj samochód. - zarządałam.

- Chyba sobie żartujesz. Jesteś o wiele dalej od domu, niż myślisz. Nie wypuszczę Cię tutaj samej. Chcesz zostać zgwałcona? - atmosfera w samochodzie z każdą chwilą gęstniała jeszcze bardziej. Miałam wrażenie, że można kroić ją nożem. 

- Wypuść mnie! - krzyknęłam, przez co gwałtownie zahamował.

- Z czym Ty masz problem, dziewczyno! - on także mówił podniesionym tonem.

- Właśnie zasugerowałeś, że się puszczam. Naprawdę to ja mam problem, Harry?!

- Dla Ciebie pan Styles. Widocznie tylko tyle sobą rezprezentujesz. - kiedy te słowa wyszły z jego ust... Otworzył szeroko oczy, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co powiedział.

        Pokręciłam głową, nie powstrzymując łez. 

- Więc, panie Styles, niestety ta "dziwka" jest dzisiaj już zajęta. Żegnam. - szepnęłam, wysiadając z samochodu.

        Wbiegłam do pierwszego autobusu, jaki zobaczyłam, zajmując miejsce na samym końcu pojazdu. Nie obchodziło mnie to, gdzie dojadę, po prostu chciałam odpocząć.        

         Odpocząć od ludzi.

(not) just my schoolgirl / h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz