Rozdział 4

43 4 6
                                    

DAVID PERSPECTIVE:

Dopinając swój jeden z wygodniejszych, jak i ulubionych garniturów z całej kolekcji, szybkim krokiem opuściłem własną firmę. Wychodząc miałem spokojną głowę o wszystkie interesy, które mogłem powierzyć mojej prawej ręce, którą jest jeden z moich najstarszych pracowników. Joseph pracuje ze mną od lat i znamy się na wylot, więc wiem, że i w jego rękach nigdy nie stanie się nic złego. Prawdopodobnie, gdyby nie telefon ze szkoły Rose, nie musiałbym wychodzić z środka spotkania biznesowego, jednak córka jest dla mnie podstawą i wszyscy w firmie wiedzą, że jeśli coś się dzieje, to ona jest na pierwszym i najważniejszym miejscu na mojej liście rzeczy ważnych. Dostając owy telefon, moje nerwy nieco wzrosły tylko, kiedy usłyszałem imię matki Rose, a tym samym mojej byłej już żony Georgii. Ileż bym dał, aby ta kobieta chodź raz wiedziała, kiedy jej rodzone dziecko kończy zajęcia w dany dzień. Miała ją odebrać właśnie tego jednego dnia, kiedy ja nie mogłem, a nawet tego nie umiała wykonać. Joseph uspokajając moje nerwy, obiecał dokończyć spotkanie w moim imieniu, dlatego stałem się spokojny. Wsiadając do samochodu, od razu zapiąłem pasy bezpieczeństwa i ruszyłem pod teren szkoły mojej córki. Rose odkąd pojawiła się w moim życiu zmieniła dosłownie wszystko, co było tylko możliwe. Jej małe rączki z dnia na dzień stawały się coraz bardziej ciekawe świata, jak i oczy, które odziedziczyła po swojej mamie. Radością dla mnie jest mieć z nią taką, a nie inną relacje ojca z córką. Nie jedna osoba na tym świecie mogłaby powiedzieć, że ona takich relacji nie ma lub w ogóle ojca nie zna. Nie chciałem, aby i Rose tego doświadczyła, poza tym, kiedy była już w brzuchu swojej mamy, pokochałem ją całym sercem, nawet bardziej niż sama Georgia. Dzisiejszego dnia właściwie zastanawiałem się, co ja tak naprawdę dostrzegałem w tej kobiecie, że poprosiłem ją o chodzenie, potem o rękę, a zaraz potem zgodziłem się, aby była moją żoną. Jednak z chwilą namysłu zdałem sobie sprawę, że ona z biegiem czasu zdążyła się zmienić lub też ja dojrzałem jej prawdziwe oblicze. Na sali sądowej tamtego dnia wydało się wszystko, co mogło, mimo to nie chciałem uniemożliwiać małej brunetce kontaktu z rodzicielką. Nie należałem do tego typu osób. Bywa, że jestem opiekuńczy, jednak chciałbym, aby mała wyniosła z domu wszystko, co najlepsze, nawet jeśli nie jest to rodzina wyssana z marzeń.

Wyciągając kluczyki ze stacyjki byłem spokojny o to, że zaraz zamkną mi szkołę Rose, do której ona uczęszcza. Nie mogliby nawet tego zrobić, bo jako jeden z rodziców mocno udzielam się w jej prosperowanie. Nie chodzi tutaj o to, aby moja córka miała łatwiej, po prostu lubię pomagać i dzielić się dobrem, jeśli mam taką możliwość. Upewniłem się, że moje auto jest zamknięte, po czym skierowałem się od razu do wejścia budynku. Nic w jego wystroju się nie zmieniło prócz wakacyjnych dekoracji, bo przecież już niedługo się one zaczną. Dotarcie na pierwsze piętro nie sprawiło mi żadnego problemu, jak i odnalezienie szkolnej świetlicy, gdzie pewnie Rose czeka na mnie wraz z nauczycielką. I nie myliłem się ani na moment, kiedy przekroczyłem drzwi sali, widząc moje dziecko z niewiele młodszą ode mnie wychowawczynią.

- Już jestem. Przepraszam, ale żona nie mogła odebrać Rose, więc ja musiałem zerwać się z pracy - wytłumaczyłem, kiedy brunetka żwawo do mnie podeszła wraz ze swoim kolorowym plecakiem.

- Nic nie szkodzi, nie jest Pan pierwszym rodzicem. To się zdarza - uśmiechnęła się w moją stronę przyjaźnie, jakby chciała być miła, ale wiedziałem, że nie było to zbyt szczere. Widziałem po niej, że wolałaby być już w domu, niż zamykać zaraz szkołę.

- Jeszcze raz przepraszam. Życzę miłego dnia.

- Wzajemnie Panie Braun - odpowiedziała ciszej, kiedy podążałem wraz z córką do szatni dziewczynki.

Obserwowałem cały czas, jak jej mała postać zmienia się z dnia na dzień. Do niedawna jeszcze była niemowlakiem, który wesoło sobie gaworzył, a zaraz potem zaczęła stawiać swoje pierwsze kroki. Przełomowym momentem było jej pójście do przedszkola, kiedy to pełna obaw, a zarazem ekscytacji została w sali beze mnie i Georgii, która jeszcze wtedy z nami była. Zdawałem sobie sprawę, że sprawy nabiorą innego tempa, odkąd Georgia się ze mną rozwiodła, a raczej ja z nią, ale byłem spokojny o jej relacje z Rose. Obiecałem pięciolatce, że jeśli będzie chciała, nie utrudnię jej go z własną mamą. Mimo wszystko chcę, aby miała mamę tak blisko, jak tylko jest to możliwe. W tym zamyśleniu kompletnie zapomniałem o gotowej do wyjścia Rose, która tylko delikatnie szturchnęła mnie za moje biodro, aby dać mi znak, że możemy już iść.

TWO FACESTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang