V. Więzienne tatuaże Pana Inteligenta.

Depuis le début
                                    

– Są plusy dodatnie i są plusy ujemne – skwitował, chichocząc pod nosem – Bryce Addams i co dalej? Wyobraź sobie, że jest sporo osób o takim nazwisku, więc mogę ci nawet recydywistę z pierdla wynaleźć. Jak mniej więcej wyglądał?

– Wysoki, raczej dobrze zbudowany, Twarz dość typowa, ciemne włosy... Na jednej dłoni ma jakiś tatuaż. Wydaje mi się, że na lewej. Z pod kołnierzyka koszuli też wystawał kawałek jakiegoś obrazka, bodajże błyskawicy, ale nie chciałam się za mocno przyglądać, więc pewności nie mam – wymieniłam, najmocniej jak tylko się dało wytężając przy tym szare komórki i nieco zharataną już pamięć. – Może z dwa metry wzrostu, może trochę mniej. Chuj wie, miarki w oczach nie mam.

– Mam!

– Miarkę w oczach?

– To też – burknął, śmiejąc się po cichu. – Bryce Addams, urodzony siedemnastego października tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego szóstego roku w Manchesterze. Właściciel galerii sztuki, krytyk i znawca malarstwa okresu baroku i klasycyzmu.

– Źle znalazłeś. Nie wyglądał mi na kogoś, kto się zna na malarstwie. Już szybciej na kreśleniu i to, kurwa, białych kresek na stole – skwitowałam, jednocześnie wystukując nazwisko w wyszukiwarce – Chociaż jego wiek w miarę by pasował... Wyglądał na takie dwadzieścia dwa, dwadzieścia trzy lata. No, ale pomyśl logicznie – jest taki młody i już ma galerię sztuki? Nie wydaje mi się.

Dziedzic jednej z większych manchesterskich galerii sztuki, rokroczny stypendysta i laureat licznych konkursów – wyrecytował Blake, najpewniej uśmiechając się przy tym podejrzliwie – Chyba studencika mądralę wzięłaś za ćpuna, Nessa. Obstawiam, że to może być ktoś pokroju Gregga, który zaczął liceum z nami, zaliczył je w półtorej roku i teraz studiuje na Harvardzie. Trochę kasy to kosztuje, ale jest możliwe.

– Nie żartuj sobie ze mnie – burknęłam, włączając coraz to nowsze karty przeglądarki – Wyślij mi zdjęcie tego typa, którego znalazłeś.

Jakże wielkim było moje zdziwienie, gdy na czacie z przyjacielem wyskoczyło mi zdjęcie dokładnie tego samego mężczyzny, z którym rozmawiałam kilka godzin wcześniej. Nie byłam w stanie przeprogramować dochodzących do mnie informacji, przez co nawet nie zorientowałam się, że siedziałam z rozdziawioną buzią przez kilka dobrych chwil.

– Odpalam forum plotkarskie, także trzymaj się ramy łóżka, o ile jakiekolwiek masz – parsknął, pomimo pełnej świadomości tego, że sypiałam to na podłodze, to na głupim materacu. – Parapetu się chociaż złap, chyba że to też wam sprzątnęli.

Harper wydawała się całą sprawą równie mocno zaaferowana, ponieważ od dobrych pięciu minut nieprzerwanie gapiła się w ekran telefonu, co chwilę wyraźnie marszcząc przy tym brwi.

Wernisaż w Bibliotece Manchesterskiej zamknięty przemówieniem jednego z głównych głosów młodego pokolenia, pana Bryce'a Addamsa. Publiczność szacowana na około pół tysiąca osób – przeczytała Harper, podsycając tym jedynie moje skołowanie – Licytacja obrazów zakończona sprzedażą dzieła nieznanego artysty za przeszło dwadzieścia tysięcy funtów.

W odpowiedzi dosłownie zakrztusiłam się własną śliną. Dwadzieścia tysięcy funtów nie dość, że byłoby aktualnie przepustką do stabilnego życia dla całej naszej czwórki, ale również kwotą, której na oczy nie zobaczymy przez najbliższych kilka miesięcy pracy.

A to wszystko za jeden, głupi obraz.

Bryce Addams zawitał na kolejnej wystawie samotnie, czyżby oznaczało to koniec jego narzeczeństwa? – zacytował Blake, a ja w odpowiedzi jedynie pokręciłam głową – Od miesięcy nie pokazuje się on w przestrzeni publicznej wraz ze swoją partnerką...

Dawka ŚmiertelnaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant