21

4.6K 246 178
                                    

W tym rozdziale może być trochę angielskiego, z powodu słownictwa silnego. Chciałam, aby mówił tak jak zawsze, czyli wplątywał słowa angielskie do normalnych zdań. Mam nadzieję, że jest w miarę okej :)
Może trochę Cringe..
Tylko trochę (Copium).

Montanha pov

 — Ała.. — Syknąłem gdy medyk przyłożył mi wacik ze środkiem dezynfekującym do rany.

 — Przepraszam.. — wymamrotał. 

Kiwnąłem lekko głową. 

Gdy chłopak skończył mnie opatrywać, wstałem i ubrałem koszulkę, którą zdjąłem do opatrzenia ran. 

 — Dia? Co z nimi? — spytałem bruneta. 

 — Eh.. Chłopacy trochę ich potorturują i zawiadomią policję. Nie będą chodzić na wolności. — rzekł. — Chyba że zadzwoń do Capeli i powiedz, że ich obezwładniłeś.

Przytaknąłem i wziąłem swoje rzeczy. Wyjąłem telefon i wybrałem numer Capeli.

 — Halo? Cześć Montanha.. Co tam? — spytał.

 — Umm.. Porwali mnie. W sensie już nie bo udało mi się uwolnić i ich obezwładnić. Podjedziecie na GPS? 

 — Jasne zaraz będziemy.. — powiedział i się rozłączył.

 — To gdzie oni są? Trzeba by ich przewieść gdzieś gdzie nie będzie podejrzane.. 

 — Pojedziemy na tamę.. Zostawimy ci ich związanych.. Zostanie z tobą silny i powiedz, że cię znalazł i opatrzył.. Będzie bez broni, więc jak coś to był przechodniem. 

 — Okej.. 

***

 — You rights man? — spytał mnie silny gdy czekaliśmy na policję. 

 — Tak.. Znaczy nie. Kurwa nie wiem..

 — Spokojnie nie martw się o Erwina. Wyjdzie z tego. Wychodził z gorszych rzeczy. — rzekł i poklepał mnie po ramieniu. 

 — Mam nadzieję.. Już 8 dni leży w śpiączce, ile to może trwać? — spytałem zrezygnowany. 

 — Ojej piesek martwi się o pana.. — powiedział jeden z napastników, który klęczał przed nami. 

 — Shut up! Bo zaraz znowu będziesz leżał na ziemi! — uniósł się silny i go zakneblował. 

 — Dziękuje.. Za uratowanie mnie. — powiedziałem. 

 — No problem stary! Teraz już nie ma wyjścia. Zostałeś rodziną.. — odparł. 

 — Cieszę się, że mi zaufaliście.. — rzekłem i się uśmiechnąłem w jego stronę. 

 — Cieszę się, że nas nie sprzedałeś! — powiedział i ponownie poklepał mnie po ramieniu. 

Po chwili usłyszeliśmy syreny policyjne.. 

 — Okey guys! Pamiętacie wersję wydarzeń? — spytał napastników. 

Wszyscy ze strachem przytaknęli. Podjechały trzy radiowozy. Wysiadło z nich paru policjantów w tym Capela. 

 — Nic ci nie jest? — spytał siwo włosy. 

 — Jest git.. Silny mnie opatrzył. — rzekłem.

 — Skąd się tu wziąłeś? — spytał chłopaka, patrząc podejrzliwie. 

 — Man! Przechodziłem obok.. — skłamał. 

Gregory X Erwin - MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz