19

2.6K 169 83
                                    

Erwin pov

Ruszyłem ja, Dawid, San, Kui w miejsce, gdzie oddalił się Spadino wraz ze wspólnikiem. 

Rozdzieliliśmy się dwójkami, ja ruszyłem z Sanem. Zaczęliśmy przeszukiwać uliczki i zakamarki budynków po prawej stronie, natomiast Kui z Dawidem po lewej. 

W pewnym momencie przy śmietniku zauważyłem ruch. Pokazałem Sanowi, aby ustał za ścianą, celując. 

Sam podszedłem, zakradając się do metalowego pudła. Za niego wyskoczył Spadino celując i strzelając do mnie z broni. Odskoczyłem, chowając się za śmietnik. 

Byłem pod ostrzałem, nagle San wychylił się zza ściany, oddając ogień w kierunku bruneta. Postrzelił go w nogę, a ten upadł na ziemię. 

Podbiegłem do niego, wykopując klamkę z jego dłoni. Spojrzałem na niego, uśmiechając się zwycięsko.  

Związaliśmy go i podeszliśmy do Kui'a i Dawida, którzy podjechali samochodem. Wsadziliśmy do niego bruneta. 

Kui odjechał z "porwanym" i Dawidem. 

My z Sanem ruszyliśmy w stronę gdzie stały nasze samochody. Gdy tylko do nich podeszliśmy, San wsiadł na miejsce kierowcy, odjeżdżając, a ja podeszłem do mojego samochodu. 

Nagle podjechało pięć radiowozów policyjnych. Prawdopodobnie wsparcie. Zakląłem w myślach. 

Z aut wyszli funkcjonariusze, celując do mnie z broni palnej. Trzymałem za klamkę drzwi pojazdu, wahając się, czy za nią pociągnąć. Kurwa! 

 — Obywatelu podnieść ręce do góry! Jesteś otoczony! Poddaj się! — krzyczał policjant. 

Rozejrzałem się. Wokół mnie stało około 10 funkcjonariuszy. Zajebiście!

Nie mam z nimi szans.. 

Odsunąłem rękę od klamki, powoli podnosząc ręce do góry. 

Nie miałem w ręce broni, gdyż oddałem ją wcześniej Sanowi. 

 — Panowie, o co chodzi? — spytałem. 

 — Położysz się teraz na ziemię! Po woli bez gwałtownych ruchów! — krzyknął jakiś szeryf. 

Położyłem się na ziemi, podeszło do mnie 3 policjantów. Dwóch celowało do mnie, a jeden wykręcił mi boleśnie ręce przyciskając je do moich pleców i skuwając. 

 — Kurwa może trochę delikatniej?! — warknąłem.

Podnieśli mnie z ziemi i skierowaliśmy się do radiowozu. 

Policjant zaczął mnie przeszukiwać

 — Czy ma pan coś nielegalnego bądź niebezpiecznego przy sobie? — spytał

 — Mam nożyk i wytrych.. — powiedziałem.

 — Dobrze narazie go rekwiruje. Zapraszam do pojazdu. Głowa nisko, zapinam panu pasy.

Posadził mnie z tyłu pojazdu.. A inni policjanci podeszli do rannych spadiniarzy. 

***

Siedziałem w celi czekając aż jakiś funkcjonariusz przyjdzie aby mnie przesłuchać. 

Do tej pory wszyscy byli zajęci, rannymi napastnikami..

W końcu po 20 minutach przyszedł Capela. 

 — Erwin? Eh.. Co ty znowu odwaliłeś? Po co się mieszasz w jakieś strzelaniny? Mało ci? — spytał.

 — Nic nie zrobiłem. — skłamałem. 

Gregory X Erwin - MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz