VIII

59 7 3
                                        

Idun ostrożnie stawiała kroki, starając się stąpać po leśnym poszyciu i nie powodować żadnego szmeru. Czuła jak krew szybciej krąży jej w żyłach, słyszała jej szum w uszach. Niemal nie oddychała, jakby chwila wytchnienia miała zadecydować o jej życiu lub śmierci. Promienie słońca delikatnie przebijały się przez gęste korony drzew, tworząc na ziemi ciekawą mozaikę cieni i światła. Dziewczyna przemykała między nimi niczym leśny duszek, usiłując wtopić się w tło. Ostrożnie wyjrzała zza krzaka, kierując spojrzenie na niewielką polankę i rosnące na niej ogromne drzewo. Gałęzie były tak gęste i rozłożyste, że zakrywały niemal całe niebo nad nim. To był jej cel. Przykucnąwszy, rozejrzała się po raz ostatni. „Trzy, dwa, jeden", odliczyła w myślach i puściła się pędem. Pień drzewa był tuż-tuż, na wyciągnięcie ręki. Wtem ktoś złapał ją za ramię. Zamarła.

— Mam cię! — wykrzyknął Baldur, wyraźnie z siebie zadowolony.

Od pamiętnej nocy, kiedy to chłopak przybył Idun z pomocą i ocalił od utopienia, minęły trzy, może cztery wiosny. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że od tamtego momentu dziewczyna zapałała do niego sympatią. Uratowanie życia nie było dla niej wtedy wystarczającym powodem, żeby mu zaufać. Niemal od razu uciekła z plaży jak przestraszone zwierzątko, obawiając się wpadnięcia z paszczy smoka prosto w lwie pazury. Jednak Baldur w niczym nie przypominał lwa, raczej puszystego kotka. Aczkolwiek o tym przekonała się dopiero później, a dokładniej w chwili, gdy chłopak najwyraźniej jako nowe zajęcie obrał sobie ratowanie jej z kłopotów. Karcące spojrzenia królowej czy głupie docinki jego brata – w każdej przykrej sytuacji był dla niej wsparciem. Czuła wdzięczność za każdym razem, choć nigdy się do tego nie przyznała. Zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu, kiedy tylko nie goniły ich obowiązki. Baldur objął rolę jej przewodnika po dzikim, brutalnym świecie wikingów. Dzięki niemu nauczyła się konstruować proste pułapki na zające, polować na drobną zwierzynę, a nawet spróbowała sztuki jeździeckiej. Nie było to bynajmniej tak proste, jak się spodziewała. Pozostały wolny czas spędzali po prostu na zabawie. Z czasem stali się towarzyszami, bliskimi przyjaciółmi, zespołem.

Idun westchnęła, niemalże teatralnie, w odpowiedzi na triumfalny uśmiech Baldura. Niezależnie od tego, ile razy chłopak wygrywał, jego radość za każdym razem była równie wielka. Zaczynało ją to trochę nużyć i jednocześnie sprawiało, że miała ochotę z nim wygrać. Choć ten jeden raz.

— Znudziła mi się ta zabawa — mruknęła. Spojrzała na swoją dłoń, nagle jakby zainteresowana ziemią, która dostała się pod paznokcie.

— Co w takim razie proponujesz? — spytał Baldur, a w jego oczach można było dostrzec błysk. Może miał nadzieję na kolejne zwycięstwo.

Idun zerknęła na niego. Wydoroślał przez ten czas. Rysy twarzy nieco się wyostrzyły, napoliczkach pojawił się lekki zarost. Urósł nie tylko wzrostem, lecz także wbarkach. Coraz mniej przypominał chłopca, a coraz bardziej mężczyznę.

Zastanawiała się przez chwilę, rozważając różne możliwości. Tym razem to jej oczy zabłyszczały. Wyglądało na to, że tym razem wygrana nie przyjdzie młodemu wikingowi tak łatwo.

— Co powiesz na zagadkę?

— Och, wprost uwielbiam zagadki. — Uśmiechnął się zawadiacko, po czym chwycił Idun za rękę i zaprowadził pod drzewo. Usiedli na trawie, opierając się o pień. — Jestem gotów.

Przez chwilę zapadło między nimi milczenie, kiedy dziewczyna zastanawiała się nad łamigłówką. Wodziła wzrokiem po drzewach, szukając inspiracji. Wreszcie wzięła wdech.

— A więc...Co robią wszyscy ludzie w tym samym momencie? — spytała, łypiąc chytrze na chłopaka.

Baldur zamyślił się. Przez moment jego wzrok błądził po otoczeniu, tak jak przed chwilą spojrzenie jego towarzyszki, nie zatrzymując się na niczym konkretnym. Po chwili wypalił w przebłysku olśnienia:

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 12, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Owoc życiaWhere stories live. Discover now