Na początku chciałbym podziękować za każdą gwiazdkę czy miły komentarz. To bardzo mnie motywuję do wstawiania częściej rozdziałów :3
Montanha pov
Parę godzin później wróciłem do tego lasu, kawałek od ich domu zostawiłem moją Corvette, aby jej nie zauważyli.
Zakradłem się pod ścianę budynku i zacząłem go okrążać, zerkając w okna dyskretnie. W końcu trafiłem na takie, gdzie ktoś był, a w sumie nawet sporo osób. Stal tam Carbo, Kui, Silny, Dawid, Karim, Dia, San i Lucas.
Rozmawiali między sobą.. Ciężko było cokolwiek usłyszeć, gdyż okno było zamknięte. Przysunąłem ucho jak najbliżej ściany i okna.
— Może uda nam się go zwabić? Jakaś zasadzka?
— Pomyślimy o tym jutro.. Teraz może ktoś mi powie skąd Montanha wie gdzie mieszkamy? — spytaj Kui.
— Może Erwin mu powiedział? Skoro wszystko mu sprzedaje to pewnie to też. — odezwał się Lucas.
— No właśnie nie, byłem u niego dzisiaj, powiedział, że to nie on..
— Dlatego mu uwierzyłeś? — spytał Dawid.
— Ej, Erwin może i przyjaźni się z psem, ale nigdy nie okłamuję rodziny. — powiedział silny.
— No nie wiem, czy jesteśmy jeszcze dla niego rodziną.. Przecież on jest na nas taki wkurwiony.. — powiedział Lucas.
— Sam powiedział, że dalej wyznaje zasadę mówienia prawdy rodzinie nawet jeśli miałaby być najgorsza. Więc chyba jeszcze nie straciliśmy w jego oczach do końca.. — powiedział Carbonara.
— Dia, San mówił wam coś, jak byliście u niego? — spytał Kui
— Um.. w sumie to pytał, czy ktoś z nas powiedział Montanhie gdzie jesteśmy, więc rzeczywiście nie kłamał. — odezwał się San.
— Mówił coś jeszcze?
— Nic ciekawego.. — odparł Dia.
W tym samym momencie nadepnąłem na gałąź, chcąc się przybliżyć bliżej okna. Kurwa!
Wszyscy nagle ucichli.. Stałem nieruchomo, czekając na rozwój wydarzeń. Zerknąłem ostrożnie w okno, ale nie zauważyłem nikogo..
W tej samej sekundzie poczułem przy mojej skroni coś zimnego. Odwróciłem się i zobaczyłem Doriana, który miał przy mojej głowie broń.
Zajebiście.. Jezu, jaki ja jestem zjebany!
— Witaj Grzegorzu, nie mówili ci, że nie ładnie podsłuchiwać? — spytał
— Ja tylko... Byłem na spacerze?
— Dobra weź się nie pogrążaj. Łapy do góry! — powiedział.
Wykonałem jego polecenie. Kazał ruszyć mi w stronę wejścia do domu. Cały czas do mnie celował. Weszliśmy do budynku.
Ruszyliśmy na górę, wchodząc do jakiegoś pomieszczenia, coś na wzór biura.
W środku stali wszyscy, którzy wcześniej byli w salonie. Gdy usłyszeli, że ktoś wszedł do pokoju, odwrócili się w naszą stronę.
— Co jest? Dorian Lych we własnej osobie jest w końcu w mieście i trzyma klamę przy głowie komendanta. Zaskakująco ciekawe.. — powiedział Silny.
— No cóż, wróciłem z wakacji i chciałem spotkać się z przyjaciółmi i nagle widzę jego, jak stoi przy oknie i podsłuchuje. No to go zgarnąłem.. — powiedział.

CZYTASZ
Gregory X Erwin - Morwin
Fanfiction"- Erwin Knuckles przy telefonie, zakon? - Pastorku nie wkurzaj mnie! Czemu wyszedłeś ze szpitala?! Przecież jesteś w poważnym stanie! Może ci się coś stać. - Spokojnie, jest dobrze, lepiej się poczułem. Dostawałem tam pierdolca. - Leżałeś tam tylk...