Erwin pov
Zostałem w pomieszczeniu ja i 01.
— To co? Jak się czujemy? — spytał Pisiciela.
— Jest git szefie. — odpowiedziałem na pytanie.
— Masz siłę złożyć zeznania?
— Umm.. Jasne. — powiedziałem zmieszany.
— Okej, w takim razie zacznijmy od początku. Gdzie was zaatakowali? — spytał, wyjmując notes.
— Koło sklepu z ubraniami obok Burgershota.
— Jak to się stało? Opowiedz sytuację.
— Ruszyliśmy z Heidi do sklepu, abym kupił nowe ubrania, bo wszyscy mówią, że "źle się ubieram" co nie jest prawdą tak w ogóle. Jakiś czas jechał za nami czarny samochód. Próbowaliśmy go zgubić, ale wciąż za nami jechał. Heidi stwierdziła, żebyśmy to olali, więc wysiedliśmy przy sklepie i zaczęliśmy rozmawiać na temat mojego ubioru, gdy nagle zatrzymały się dwa samochody obok nas. Czarno biały sultan i czarna caracara. Wysiadło z niej pięcioro zamaskowanych ludzi i zaczęli do nas celować z broni. Spytałem ich, o co chodzi, ale nic nie odpowiedzieli. Kazali nam podejść do samochodu z rękoma w górze, więc tak zrobiliśmy, związali nas, wzięli mnie do ich samochodu, a Heidi do mojego. I odjechaliśmy.
— Okej, więc co było dalej? Zabrali cię do samochodu i wywieźli do domku leśniczego. Mówili z jakiego powodu?
— Tak jakby, powiedzieli, że ich wkurwiam i że ostatnio wpierdoliłem się w ich samochód gdy uciekali przed policją.
— Jaki samochód?
— Nie wiem, w ogóle nie przypominam sobie takiej sytuacji. — skłamałem.
— Um okej, dlaczego trzymali cię tak długo? Skoro chodziło im tylko o to?
— Nie chciałem ich przeprosić. Nie wiedziałem, o co im chodzi, zaczęli mnie bić, abym przyznał się do błędu. Po jakimś czasie miałem już dość. Powiedziałem tylko "tak przepraszam".
Ale oni chcieli usłyszeć za co. Nie wiedziałem, więc nie mogłem na to odpowiedzieć. Minęło trochę czasu, wypytywali o mnie i moje życie, o moich przyjaciół. Po jakimś czasie ktoś zadzwonił do jednego z nich i stwierdzili, że muszą jechać. Kazali mi się zastanowić nad swoim zachowaniem i mnie postrzelili. Później nie wiem co się działo..— Trochę słaby powód do porwania. Nie sądzisz? — spytał Capela, który stał w drzwiach sali. Kiedy on tu wszedł?
— Nie mi to osądzać. To wszystko pastorze? Może poznałeś któregoś z napastników? Jakiś znak szczególny?
— Nie wiem, mieli maski, nie zwróciłem na nic uwagi. Nie poznałem ich. — skłamałem.
— W porządku, w takim razie to na tyle od nas z zeznań. — powiedział Pisiciela chowając notes do kieszeni. — Jakby ci się coś przypomniało to, daj znać. A gdyby ktoś cię śledził, to pisz na 911.
— Jasne szefie! — zasalutowałem.
— Jak tam wam się układa? — spytał Dante.
— Komu? — spytałem
— Tobie i Montanhie? Logiczne chyba.
— Jak to nam? Przecież my nie jesteśmy razem — powiedziałem.
— Oj Janeczku czy ty słyszysz, jak on kłamie?
— Daj spokój! Młodzi, zakochani, niech sobie odpoczną. — powiedział Pisiciela

CZYTASZ
Gregory X Erwin - Morwin
Fanfiction"- Erwin Knuckles przy telefonie, zakon? - Pastorku nie wkurzaj mnie! Czemu wyszedłeś ze szpitala?! Przecież jesteś w poważnym stanie! Może ci się coś stać. - Spokojnie, jest dobrze, lepiej się poczułem. Dostawałem tam pierdolca. - Leżałeś tam tylk...