5

3K 157 41
                                    

Montanha pov

Od kiedy dowiedziałem się, że Erwin został porwany, prawie cała komenda go szuka łącznie ze mną. Minęło 5 godzin, odkąd go porwali. Jeszcze nikt nic nie znalazł. Jeździmy teraz po górach i przeszukujemy lasy. 

 — Grzesiu to bezsensu. Jest już późno i nic prawie nie widać. Nie znajdziemy go teraz, zresztą nas jest trójka w tym lesie, nie przeszukamy go całego. — powiedział Max. 

 — Jeszcze chwilę, może on gdzieś tutaj jest?! Może potrzebuję pomocy. Nie mogę tak po prostu przestać go szukać. — powiedziałem.

 — Szefie, ale pan Max ma rację, jest późno i ciemno, wrócimy jutro. — powiedział Rift.

 — To wy jedźcie, ja jeszcze poszukam.

 — Montanha chodź już, jutro go poszu.. — zaczął, ale nie dokończył Max, gdyż usłyszeliśmy strzał, a chwilę po nim drugi. 

 — Jedziemy tam, gdzie to było z której strony? — spytał Rift.

 — Chodźcie to w tamtym kierunku — wskazałem. 

Ruszyliśmy radiowozem w kierunku dźwięku. Kręciliśmy się po okolicy jakieś 15 minut. 

 — Kurwa gdzieś musiało to być! — krzyknąłem sfrustrowany. 

 — Może to jakiś leśniczy? — spytał Max. 

 — Ta kurwa o 2 w nocy wyszedł polować w środku zadupia. — powiedziałem. 

 — Ej coś tam jest! — krzyknął Rift — to jakiś budynek, chyba dom. Podjedź tam Max.

 — 02 do 01 — zaczął Max na radiu. — Mamy jakiś opuszczony budynek, gdzieś tutaj słyszeliśmy strzały, proszę o zgodę na wejście do środka. 

 — 01 do 02, jest tam jakiś pojazd? Jakieś oznaki, że ktoś tam jest?

 — Oprócz strzałów nie ma nic innego. Żadnego pojazdu.

 — 10-2 wyrażam zgodę, tylko ostrożnie tam i za 2 minuty się zgłosicie. 

 — 10-4 — odpowiedział Max i zaparkował pojazd niedaleko budynku. 

Wysiedliśmy z radiowozu i wyjęliśmy broń. Zaczęliśmy się kierować do wejścia budynku. 

 — Wchodzimy na trzy. Raz, dwa trzy! — powiedział Max.

Weszliśmy do środka z latarkami i bronią. Max poszedł na górę, Rift na dół, a ja parter. Ruszyłem korytarzem, rozglądając się na boki, doszedłem do salonu.

 — Kurwa! Max, Rift! Mam go, wzywajcie karetkę! — krzyknąłem, podbiegając do zakrwawionego Erwina. 

Usłyszałem szybkie kroki, Max z Riftem przybiegli do mnie. 

 — O kurwa! — powiedział Rift

 — 02 do 01, w domu był Pastor, jest ranny i nieprzytomny potrzebujemy EMS na nasze 20. Najlepiej helikoptera. — zgłosił Max. 

 — Co z nim? — spytał Rift. 

 — Nie jestem pewny, ale jest postrzelony, pobity. Leć po apteczkę do samochodu! — krzyknąłem. 

Klęknąłem przy Erwinie, zacząłem go rozwiązywać, najdelikatniej jak umiałem. Położyłem go na plecach i sprawdziłem oddech. Rozpiąłem jego koszulę. Na jego klatce piersiowej i barku były rany postrzałowe, które mocno krwawiły. Jego twarz i brzuch miały dużo siniaków i rozcięć. Był cały zakrwawiony i mokry? Oblali go wodą?

Po chwili przybiegł Rift podając mi apteczkę. Sięgnąłem do niej i wyjąłem gazę i waciki. Uciskałem jedną ranę. A drugą uciskał Rift.

 — Max za ile będzie EMS? — spytałem

Gregory X Erwin - MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz