4

3.1K 153 18
                                    

Erwin pov

*Tydzień później*

Minął tydzień od czasu kiedy Grzesiu był zakładnikiem na banku. Zrobiliśmy dwa razy bank i kolejne 10 kg niebieskiej metamfetaminy. Co do tych ludzi co nam grozili, odezwali się jeszcze dwa razy i przestali, a mimo że każdy miał ochronę, a ja telefony kontrolne to nic się nie stało. 

Spotkałem się z Heidi dwa razy, parę razy ze Skarpetą, który jak zwykle raz jest, a raz go nie ma. Złapaliśmy mały trop Ewki, której szukamy, ale to nadal mało, aby ją znaleźć.

Zrobiliśmy grilla, na którym większość się upiła, ale było śmiesznie. Laborant i Dia sprzedali trochę mety, ale nadal mało jak na to, że tylko my znamy przepis. No cóż. 

Od tygodnia nie odzywałem się do Montanhy. On parę razy dzwonił, ale zawszę kiedy coś robiłem, a ja nie miałem czasu oddzwonić. Stwierdziłem, że czas się z nim spotkać. Dalej nam wyrzuty sumienia przez tamten bank. Na dodatek go skłamałem. No ale cóż.

Zadzwoniłem do niego i umówiłem się z nim na spotkanie w tawernie. 

À propos właśnie wszedł do baru. Ubrany w normalne ciuchy, a nie mundur. 

 — Co jest kurwa?! — spytałem

 — Co? — odezwał się

 — Ty nie masz munduru?! Jak to się stało. 

 — Normalnie, zdjąłem go i założyłem ubrania codzienne..

 — To ty masz codzienne ubrania? Myślałem że zawsze chodzisz w mundurze — zaśmiałem się. 

 — Pastorku nie denerwuj mnie.. — skrzyżował ręce na klatce piersiowej. 

 — Dobra, dobra, nie obrażaj się i siadaj. — powiedziałem i poklepałem miejsce obok siebie. 

Gregory usiadł koło mnie i zdjął swoją kurtkę, wieszając ją na oparciu krzesła. 

 — Jak ci życie mija Grzesiu?

 — Całkiem dobrze, a tobie pastorku?

 — No nawet, nawet. 

***

Gadaliśmy dobre pół godziny o różnych głupotach.  

 — To, co Grzesiu może jakiś Tracker na rozgrzanie? — spytałem z uśmieszkiem. 

 — Pastorze, oj pastorze. — zaśmiał się i wstał, ubierając kurtkę. 

 — Widzimy się za 10 minut Grzesiu. Albo w sumie to mnie nie zobaczysz, bo ci spierdolę — zaśmiałem się. 

 — Zobaczymy Knuckles.. Zobaczymy. 

*15 minut później*

Uciekłem Montanhie i 2 innym radiowozom po 5 minutach. 

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Montanhy. 

 — No i co Grzesiu? Łatwiutko z tobą.

 — Dobra miałeś farta.. — powiedział. 

 — Jasne, jasne, do potem Grzesiu. 

Rozłączyłem się i pojechałem na Burger shota. 

***

 — Siema Heidi, to co jakiś outficik dla mnie? — spytałem. 

 — O! W końcu będziesz wyglądał jak człowiek. — powiedział Carbonara. 

 — Dobra, dobra ty się nie udzielaj! — wytknąłem mu język. A on pokazał mi środkowy palec. — Ale że taki jesteś?!

 — Dobra, dobra, idź się przebrać lepiej — zaśmiał się. 

Gregory X Erwin - MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz