Erwin pov
Uciekaliśmy policji dobre 15 minut, ale w końcu udało nam się uciec. Zgubiliśmy ich w uliczkach.
Rozebraliśmy się zmieniliśmy samochód i pojechaliśmy do mieszkania. Odłożyłem wszystkie rzeczy wraz z pieniędzmi i wyszedłem przed apartamenty.
Wyjąłem telefon i otworzyłem SMS. Miałem jedną nieprzeczytaną wiadomość odd Dii.„Montanha leży w szpitalu na obserwacji, nic mu nie jest poważnego.”.
Odpisałem mu
„Dzięki przyjacielu <3”.
Wszedłem w kontakty i wybrałem numer „Montana” odebrał po 3 sygnałach.
– Halo? – spytał zasypanym głosem. Chyba spał, w końcu była 1 w nocy.
– Halo, Hej Montanha co u ciebie słychać? – spytałem
– Hej? Tak sobie, czemu dzwonisz o tej porze?
– Po prostu stęskniłem się za przyjacielem. Czemu tak sobie? Coś się stało? – spytałem głupio.
– No tak jakby, jestem w szpitalu na obserwacji do jutra.
– O boże co ci się stało? – spytałem, udając zdziwionego.
– A nie ważne, takie małe draśnięcie.
– Będę za 3 minuty. – powiedziałem i się rozłączyłem.
Wszedłem na parking i wsiadłem do mojego Zentorno. Ruszyłem w kierunku szpitala.
***
Wszedłem do środka budynku, idąc w kierunku sali obserwacyjnej. Ustałem przy drzwiach i pociągnąłem za klamkę, wchodząc do środka. Na łóżku leżał Montanha z opatrunkiem na brwi i kroplówką w ręce.
– Cześć – powiedział zaspany
– Kurwa obudziłem cię tym telefonem? Przepraszam, co ci się stało?
– Spoko jest git, nic poważnego dostałem w łeb z klamki.
– Od kogo?
– Nie wiem, od jakiegoś typa. Byłem w banku wypłacić pieniądze, gdy nagle przyjechało sporo osób w tym 4 zamaskowane i zaczęli celować do reszty ludzi, okazało się, że napadają na ten bank. Weszli do środka poddali mnie i kazali zgłosić na radiu, że tam jestem. No i zgłosiłem. Tylko możliwe, że dodałem też, ilu ich jest i ile jest zakładników, a potem się uśmiechnąłem szyderczo, przez co jeden z nich walnął mi z klamki w łeb, no i straciłem przytomność.
– Rozjebałbym gnoja! – powiedziałem. Kurde, dobry jestem w aktorstwie. Udaję, że nic nie wiem nieźle. – co się dalej stało?
– Obudziłem się w pokoju obok z jednym z napastników, który mnie opatrzył i pomógł wstać. Nie wiem, dlaczego, ale był dla mnie strasznie miły. Dał mi wodę i batona, chciał mnie przykuć do krzesła, bo musiał na chwilę wyjść, ale zobaczył, że przez to, że wcześniej mnie skuli miałem obtarcia na rękach i mnie nie związał. Dziwne. A potem skłamał swoim, że mnie skuł. – powiedział zaintrygowany.
– Może był po prostu miły? – spytałem
– Może, nie wiem, ale miałem dziwne wrażenie, że go znam.
– Ale Dobrze się czujesz? Nie jest ci nic poważnego?
– Tak jest w porządku, co ty się tak martwisz? – zaśmiał się
– A co?! Nie mogę się martwić o przyjaciela? – spytałem
– No możesz, możesz – uśmiechnął się.

CZYTASZ
Gregory X Erwin - Morwin
Fanfiction"- Erwin Knuckles przy telefonie, zakon? - Pastorku nie wkurzaj mnie! Czemu wyszedłeś ze szpitala?! Przecież jesteś w poważnym stanie! Może ci się coś stać. - Spokojnie, jest dobrze, lepiej się poczułem. Dostawałem tam pierdolca. - Leżałeś tam tylk...