Erwin pov
Wyszedłem z pokoju zostawiając Montanhę samego. Nie wiem dlaczego go nie zakułem. Normalnego zakładnika bez skrupułów bym zakuł, nie zastanawiając się czy ma optarcia czy nie. Podszedłem do sejfu.
— I jak? Ile kasy? — spytałem Chase'a.
— 400 tysięcy. Dzielimy teraz czy potem?
— Teraz będzie bezpieczniej — odpowiedziałem i spakowałem do torby 100k.
Chase zaczął celować do zakładników razem z Tommym, a ja podszedłem do Carbo.
— Jest już policja? — spytałem
— Podjechali, ale czekają na wsparcie bo na razie jest tylko jedna radiolka. Przepraszam za tamto, trochę się zirytowałem. Jak z grzesiem?
— Spoko, następnym razem uspokój się trochę. Ma rozcięty łuk brwiowy, ale żyje jest w pokoju przykuty — skłamałem.
— Dobra, bierzemy za niego coś specjalnego?
— Lepiej nie, on i tak jest ranny. Bardziej ich wkurzymy. Oddamy go w ramach dobrych negocjacji na koniec.
— Może chociaż jakaś zdrapka? — spytał.
— Daj spokój, podejdź do Chase'a da ci twoją część — powiedziałem i ruszyłem w kierunku pokoju gdzie był policjant.
— Może go tu przyprowadź? Niech będzie z innymi — powiedział Carbo. A ja tylko kiwnąłem głową i wszedłem do pokoju.
Komendant siedział na fotelu tak jak go zostawiłem. Był blady. Szkoda mi go, zawsze obrywa jak coś się dzieje. Ale wkurwia mnie fakt że próbuje uratować wszystkich i zawsze się wpierdala.
— Potrzebujesz czegoś? — spytałem.
— Nie, dziękuję — powiedział.
— Masz, zjedz dobrze ci zrobi. Słabo wyglądasz — rzekłem i podałem mu batona czekoladowego.
— Dziękuję — odparł i rozpakował batona, którego zaczął spożywać.
Patrzyłem się na niego przez chwilę lustrując jego sylwetkę i twarz. Dużego wzrostu i średniego wieku, brązowowłosy mężczyzna o lekko ciemniejszej karnacji. Ubrany w mundur. Delikatne rysy twarzy i ten rozcięty łuk brwiowy wokół którego zaczął się pojawiać siniak.
— Coś nie tak? — spytał.
— Nie, wszystko w porządku.
Dopiero się zorientowałem, że zjadł batona i też na mnie patrzy.
— Chodź wracamy do reszty — powiedziałem i podeszłem do niego.
Montanha wstał z fotela, a ja pokazałem mu gestem ręki żeby szedł przodem. Złapałem za broń celując w niego. — To tak prowizorycznie — dodałem.Wyszliśmy do reszty zakładników i moich współpracowników.
— Dłużej się nie dało?! — spytał Carbonara.
— Miałem problemy z odkuciem go — skłamałem i spojrzałem na Gregorego znacząco. — Usiądź tutaj — wskazałem na taboret w rogu pokoju. — Ręce na widoku — powiedziałem, a on usiadł na taborecie i uniósł ręce do góry.
Co za debil nie kazałem mu podnosić rąk tylko żeby miał je na widoku. Podeszłem do niego i złapałem jego ręce kładąc je na jego kolanach. Spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja się lekko uśmiechnąłem, mimo że tego nie widział.
Montanha pov
Spojrzałem zdezorientowany na napastnika. Dlaczego nie muszę trzymać rąk w górze jak inni? Rozejrzałem się dookoła. Na ziemi klęczało ośmioro ludzi z rękoma w górze. Jeden napastnik stał przy drzwiach, a dwóch celowało do nas. Natomiast ostatni oprawca ten który się mną zajmował podszedł do tego przy drzwiach i coś mu szepnął na ucho.

CZYTASZ
Gregory X Erwin - Morwin
Fanfiction"- Erwin Knuckles przy telefonie, zakon? - Pastorku nie wkurzaj mnie! Czemu wyszedłeś ze szpitala?! Przecież jesteś w poważnym stanie! Może ci się coś stać. - Spokojnie, jest dobrze, lepiej się poczułem. Dostawałem tam pierdolca. - Leżałeś tam tylk...