Erwin pov
Mój dzień zaczął się zwyczajnie, wstałem przebrałem się w szare dżinsy, szary golf, białe Adidasy i czarną czapkę z daszkiem. Z szafki w mieszkaniu wyciągnąłem broń i amunicję.
Wyszedłem z apartamentu mijając sporo ludzi których nie znałem. Podszedłem na parking gdzie wsiadłem do mojego zentorno. Wyciągnąłem szybko telefon i napisałem na Twitterze"szczęść boże!". Juz po chwili sporo osób mi odpowiedziało a na moim ekranie pojawił się napis "Carbonara".
Odebrałem telefon i przyłożyłem go do ucha, jednocześnie prowadząc samochód.— Halo? — spytałem.
— No siema, jak tam dzisiaj humorek? — spytał Carbo.
— Nie jest źle, nawet powiedziałbym że jest dobrze. A u ciebie, jak tam? Chłopacy sprzedali komuś towar?
— U mnie gicik, Dia ma paru kupców ale większość woli kupić przepis niż towar. Ciężko z tym będzie ale mamy około 10 kg.
— Niech spierdalają, albo towar albo wypad. Nie sprzedamy nikomu przepisu skoro mamy go jako jedyni, to chyba logiczne. Mamy dzięki temu własny rynek. A propos Dii wszystko git u niego? — spytałem.
— Taa u niego dobrze ale pokłócił się trochę z szarlotką, wiesz jak to jest — odpowiedział.
— Typowy Dia. Dobra słuchaj dzisiaj robimy szybką akcję.
— Czyżby jakiś bank?
— Tak, tylko dzisiaj robimy trening naszym nowym kolegom. Sprawdzimy ich umiejętności, lecimy w czwórkę. Ty, ja, Chase i ewentualnie Tommy? Sprawdzimy ich.
— No dobra, to co szykować sultana?
— Szykuj, a ja szybko ogarnę rzeczy i widzimy się całą czwórką na zakonie.
— Dobra do zobaczenia.
— Jak coś to in touch.
Rozłączyłem się i wróciłem się do domu po rzeczy potrzebne na bank.
***
Staliśmy na zakonie obgadując plan ucieczki.
— Słuchajcie, dzisiaj Chase będzie hackował, Carbo prowadzi, Tommy pilnujesz zakładników a ja negocjuje. Zrozumieliśmy? — spytałem, na co wszyscy skinęli głowami.
— Dobra to co, czas jechać po zakładników — powiedział Carbonara.
Montanha pov
Jeździłem sobie spokojnie po mieście na patrolu moją Corvettą. Dzień był spokojny. Wlepiłem tylko dwa mandaty za przekroczenie prędkości.
Powoli miałem już dość tego bezsensownego jeżdżenia i stwierdziłem, że pójdę sobie na przerwę na jakiś lunch.
Podjechałem pod bank, aby wypłacić pieniądze. Gdy już kończyłem i miałem wychodzić, jakieś trzy samochody zatrzymały się pod budynkiem.
Z pojazdów wysiadło 4-ech zamaskowanych ludzi i 8-ro cywilów.
Nagle zamaskowane osoby zaczęły celować do innych.Kurwa, co tu się dzieje?
— Wszyscy wchodzicie do banku! W tej chwili! — krzyknął jeden z nich.
Zaczęli się kierować w moją stronę. Odruchowo złapałem za moją kaburę, chwyciłem pistolet i go wyjąłem. Celowałem do drzwi wejściowych, przez które weszli napastnicy wraz z poddanymi ludźmi.
— Panowie spokojnie, jestem z policji i mierzę do was z broni. Odłóżcie broń na ziemię i wypuście zakładników — powiedziałem.
— Kurwa, jeszcze psa nam brakowało! — krzyknął jeden napastnik.

CZYTASZ
Gregory X Erwin - Morwin
Fanfiction"- Erwin Knuckles przy telefonie, zakon? - Pastorku nie wkurzaj mnie! Czemu wyszedłeś ze szpitala?! Przecież jesteś w poważnym stanie! Może ci się coś stać. - Spokojnie, jest dobrze, lepiej się poczułem. Dostawałem tam pierdolca. - Leżałeś tam tylk...