kolejne chore pomysły Marsyla?

112 8 71
                                    

(26 lipiec)

Karaiby, Haiti, wynajmowany dom Beatriz

Pov: Sevilla

Podczas wyjazdu w Bieszczady w sumie nic się nie działo. Jedynie były poszukiwania tego psa z ogłoszenia, poszukiwania Martina, który chuj wie gdzie polazł i sam się w sumie znalazł, Río złamał rękę próbując złapać świstaka, Denver oświadczył wraz z Budzia, że są razem - Madryt niezbyt była zadowolona ze są razem, a Moskwa wnet nam na zawał jebnal (oczywiście było to ze szczęścia, Budzie traktował jak swoją córkę - jak prawie wszystkie dziewczyny - i bardzo ja lubił, a gdy usłyszał, że jego syn jest w związku z nią to wyszło jak wyszło), reszty reakcja była również mega pozytywna, opilismy to, oczywiście Floryda nie pila, pamiętajmy, że jest już w szóstym miesiącu ciąży.

Wczoraj (25 lipiec) Budzia miała urodziny, była wielka impra, prawie spaliliśmy dom Beatriz, ale w ostatniej chwili Ottawa nas ogarnęła.

Zachowanie profesora jest mega dziwne, to znaczy się nikt nie wie o co mu chodzi - nie słucha nas w ogóle, rozmawia i pisze z Amsterdam w jakimś pojebanym języku, nie mówi prawie, mało żre, a o chlaniu nie wspomnę - wypił jeden kieliszek Finlandii na urodzinach Budzi i chuj więcej nir wypił. Amsterdam zachowuje się normalnie w porównaniu do Sergia, ale widać po niej, że coś ja gnębi. Martwimy się wszyscy o te dwójkę. Jak pytamy się ich co się dzieje to nie chcą nam odpowiedzieć, albo jak już odpowiadają to odpowiedź brzmi "może niedługo się dowiecie, chociaż w sumie lepiej byłoby gdybyście się nie dowiedzieli" i kończą temat.

Dzisiaj natomiast była cisza i spokój, prawie wszyscy byli na kacu. W salonie Siedziałam ja, Andrés, Marsyl i Nikozja. Nikozja rozwiązywała krzyżówki z jakiś czasopism dla bumerow bo można było wygrać jakies zajebiste porshe, Andrés chlal sobie wino i bazgral coś na kartce, a ja z Marsylem przeglądaliśmy oferty sklepow zoologicznych w Haiti. Nasze zwierzaki były z nami jak coś, a te zoologiczne sklepy przeglądaliśmy tylko dlatego, aby kupić karmy dla nich.

Po godzinie przeglądania tych sklepów znaleźliśmy odpowiedni. Marsyl powiedział, że pojedzie sam po te karmy.

Nikozja czuła, że on coś odjebie grubego. Zawsze jak jechał do sklepu zoologicznego to przywoził albo jakieś zwierzę, albo przywoził jakieś zbędne duperele dla zwierzaków.

Przyszła pora obiadowa, siedzieliśmy przy stole i już nakładaliśmy se żarcie kiedy Marsyl wjebał do domu z pięcioma siatkami z karma dla zwierzaków i małym jaguarem pod pachą, którego nazwał jak się okazało Reksio. O dziwo profesor na niego za to nie nakrzyczał - chyba wolał to przemilczeć.

Wieczorem gdy gasilismy już światła, okazało się, że mieliśmy otwarte okna i do domu nam naleciały komary. Mądry Marsyl postanowił wziąć karabin maszynowy i próbował zabić tego komara.

Rozjebał pół domu, ale udało mu się, zabił go.

A i 31 lipca Nikozja dostała SMS, że wygrała to porshe i że ma se kolor wybrać jaki chce. Odbiera to auto dopiero 6 sierpnia.

---Pomysły od xAmestrissx

krotki rozdział, za co przepraszam, postaram się częściej je wstawiać i aby były dłuższe

BekaJakRzeka [PORZUCONE] Where stories live. Discover now