22

4.8K 324 10
                                    

UWAGA! NIE SPRAWDZAŁAM TEGO ROZDZIAŁU WIĘC JEŚLI WIDZISZ JAKIŚ BŁĄD PO PROSTU GO POMIŃ. Z GÓRY DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ- MIŁEGO CZYTANIA :)

*MEGGY*

-Wstawaj...Meggy wstawaj...- usłyszałam nad głową rozbawiony głos Nasha.

-Spadaj, nigdzie się nie ruszam- mruknęłam i zakryłam twarz poduszką.

-A co powiesz na to, że zrobiłem makaron z serem?- zaśmiał się pod nosem. Słysząc jego słowa i mój burczący brzuch podniosłam się z łóżka i biegiem wyszłam z jego pokoju.

-Trzeba było tak od razu!- zaśmiałam się kiedy wspólnie ścigaliśmy się do kuchni. Gdy brunet podszedł do lodówki i wyciągnął z niej sok pomarańczowy na moją twarz znowu wkradł się uśmiech. Wtedy uświadomiłam sobie, że wszystko jest na swoim miejscu. Tak jak powinno być. 

-Nie jesz?- zapytał kiedy przez dłuższą chwilę stałam nadal w progu kuchni i uśmiechałam się jak nienormalna. Bez słowa dosiadłam się do chłopaka i zaczęłam wcinać makaron. Tak bardzo za tym tęskniłam. Po kilku miesiącach naszej rozłąki brakowało mi tej przyjemnej rutyny. Wspólnie zjedliśmy posiłek w ciszy patrząc sobie w oczy- Nadal go nie ściągnęłaś- stwierdził Nash patrząc się bezczelnie na mój dekold.

-Co?- zapytałam z pełnymi ustami na co Nash ponownie zachichotał. Zdecydoawnie dopisywały nam dzisiaj chumory.

-Naszyjnik ode mnie- wyjaśnił. Oparłam widelec o półmisek kiedy był już pusty. Delikatnie chwyciłam blaszkę nszyjnika w ksztacie serduszka. Od razu poczułam motylki w brzuchu wspominając tamten wieczór przed kempingiem, zanim Nash mi go podarował. Odpięłam zapięcie i zdjęłam go z szyji co spotkało się z zdziwionym spojrzeniem Nasha. Popatrzyłam na wygrawerowny napis "Kocham tylko Nasha" uśmiechnęłam się chytrze i ponownie założyłam na siebie naszyjnik. Wstałam z krzesła i podeszłam do bruneta. Usiadłam mu na kolanach i przytuliłam się do jego trosu zawieszając swoje ręce na jego szyji. Nash przez chwilę siedział osłupiały dopóki sam nie objął mojego ciała swoimi ramionami.

-Kocham Cię Nash. Cieszę się, że wtedy pomiędzy tobą a Rubby nic nie zaszło. Szkoda tylko, że byłam taka egoistyczna i zostawiłam Cię...- nie zdążyłam dokończyć bo Nash deliatnie chwycił mój podbródek i po chwili poczułam jego usta na swoich.

-Wybaczę Ci tylko kiedy pójdziesz ze mną na szkolny bal. Tylko kup sobie lepszą sukienkę od tej zielonej...- zachichotałam na samo wspomnienie tego zielonego worka. Tak ta kreacja nie należała do wymarzonych...

-Ale jak to...bal jeszcze się nie odbył?- zapytałam zaskoczona. Z tego co pamiętam impreza była planowana już dawno.

-Był remont sali gimnastycznej i przełożyli go na przyszły tydzień- wzruszył ramionami i lekko cmoknął mnie w usta.

-W takim razie będę zaszczycona mogąc towarzyszyć Ci, mój książe- powiedziałam wyjątkowo poważnym i oficjanym tonem ledwo powstrzymując smiech.

-Książe?- zaśmiał się Nash- Och czyli mam rozumieć, że skoro ja jestem księciem to ty jesteś moją księżniczką.

-Oczywiście, że tak. Ja jestem twoja a ty jesteś mój- szpenęłam. "I tak powinno być"- dodałam w myślach.

***

Nash po południu niechętnie odwiózł mnie do domu. Po wejściu do środka momentalnie uderzyła mnie szara i ponura rzeczywistość, z którą musiałam się zmierzyć. Na początku przydałaby się szczera rozmowa z Kianem. Po cichu weszłam do pokoju gościnnego na piętrze nowego domu mojej mamy. Od dzisiaj stanie się on oficjalnie moim pokojem. Zostaję tu. W Coldwale. Na zawsze.

Spojrzałam zdziwiona na Kiana stojącego do mnie tyłem i pakującego koszulki do walizki.

-Hej. Co ty robisz?- szepnęłam słabo. Brunet od razu się do mnie odwrócił.

-Jak to co...pakuję się- westchnął.

-To chyba widzę...więc gdzie się wybierasz?

-Do Californii. Po wczorajszej imprezie mam rozumieć, że z nami koniec.

-Kian...-zaczęłam łagodnie.

-Nie Meggy. Nawaliłem, okej. Rozumiem Cię w 100%. Jestem pewny, że dobrze robię wyjeżdżając. Prawdę mówiąc nigdy nie widziałem Cię tak szczęśliwej w moim towarzystwie jak przy Nashu. To on jest tym jedynym- nie ja, nie Matt.

-A wesele? Nie zostaniesz?- próbowałam go przekonać.

-Po co? Mam patrzeć jak tańczysz sobie z Nashem i pić spokojnie drinki?- prychnął i zamknął z chukiem walizkę- Do zobaczenia Meggy- szepnął i pocałował mnie lekko w policzek. Następnie wyszedł zostawiając samą. I tak właśnie zakończył się mój tragiczny związek z Kianem.
*
*
*
Przepraszam, że tak późno ale nie miałam na czym pisać. Laptop całkowicie mi się rozwalił a na nim mam napisane całe nowe ff o Jacku. Po za tym odwiedziła nas rodzina i nie wypadało ich zostawiać ślęcząć nad telefonem i wkurzając się na okropną autokorektę. Więc jest teraz. Z błędami- ale jest.

xoxo Laurilu

Back to love n.g PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz