Weszłam do domu kilka minut po dziewiętnastej, więc spodziewałam się zastać w środku tylko mamę i brata, ponieważ ojczym pracował dziś do dwudziestej.
- Już wróciłam! - krzyknęłam, rzucając klusze do koszyczka przy wieszaku. - Idę do siebie!
- Nie, Ivy! Chodź tutaj. Natychmiast!
Ostry głos mamy dobiegł mnie z kuchni i momentalnie zeszłam ze stopnia, na który zdążyłam już wejść.
- Co się stało? - spytałam, wchodząc do pomieszczenia.
- Teddy siedział pod drzwiami, gdy przyjechałam. Miałaś się nim zająć - matka posłała mi oskarżycielskie spojrzenie.
- Przecież dziś miał być u dziadka - tłumaczyłam. - Mówiłam, że mam zajęte popołudnie.
- Dziadek w czwartki po południu chodzi na bingo, więc na pewno nie i mnie nie okłamuj - krzyknęła i rzuciła talerz na podłogę, ten roztrzaskał się na kilka kawałków, a mój mały brat, aż podskoczył.
- Nie kłamię. Poza tym dziś jest piątek, nie czwartek - stwierdziłam wyciągając telefon.
- Niemożliwe - skrzyżowała ręce na piersi.
- Sama zobacz - podałam jej urządzenie z otworzonym kalendarzem. - Poza tym wczoraj siedziałam z nim niemal cały dzień.
- Faktycznie - zmieszała się. - Przepraszam Ivy, mamy spory projekt w pracy i szef strasznie na nas naciska. Nie powinnam wyładowywać stresu na was - wyznała, przytulając najpierw chłopca, a zaraz po nim mnie.
- Nic się nie stało mamo, rozumiem to - cmoknęłam ją w policzek.
- Możesz iść do siebie, a ja muszę zadzwonić do dziadka - stwierdziła, klękając by pozbierać potłuczone szkło.
- Dzisiaj musiałaś mieć wyjątkowo ciążki dzień w pracy - stwierdziłam i pomogłam jej pozbierać resztki talerza z podłogi.
- Oj, tak - westchnęła.
- Chodź Teddy - wzięłam braciszka za rączkę, gdy już wszystkie odłamki znalazły się w koszu i poszliśmy na piętro.
Mały usiadł na łóżku w swoim pokoju, a ja zaniosłam torebkę do swojego naprzeciwko, po czym wróciłam do niego.
- Teddy, jak przyszedłeś ze szkoły? - zapytałam delikatnie i uklękłam przed nim.
Wątpię by mój sześcioletni brat pamiętał drogę ze szkoły po pięciu dniach uczęszczania do niej.
- Z Derekiem i jego mamą - stwierdził.
Derek jest przyjacielem Teda i mieszka naprzeciwko, więc dobrze wiedzieć, że dotarł tu bezpiecznie, tylko zastanawiało mnie dlaczego pani Sceters nie wzięła go do siebie widząc, że mały sam siedzi na werandzie.
- To dlaczego nie poszedłeś do niego?
- Bo jechali z mamą i tatą do centrum handlowego na zakupy.
- A długo czekałeś?
- Nie. Przepraszam - widziałam, że zbiera mu się na płacz.
- Nic się nie stało, mój mały mężczyzno. Chodź tu - wtulił się w moją pierś, a ja jeszcze mocniej go przytuliłam, słysząc że zaczyna łkać. - Nie płacz.
- Przeze mnie mama na ciebie krzyczała i na dziadka pewnie też teraz krzyczy.
- To nie twoja wina Ted, dziadek po prostu zapomniał, a mama miała dużo stresu w pracy.
Chłopiec wyprostował się i z nerwów zaczął bawić się moją prostą grzywką, która delikatnie opierała się na okularach. zawsze tak robił gdy coś przeskrobał.
CZYTASZ
Spotkanie
RomanceCzy ktoś uwierzyłby, że jedno przypadkowe spotkanie dwojga nieznajomych, będzie w stanie odmienić całkowicie ich życia? A jednak... Ivy jest uczennicą ostatniej klasy w jednej ze szkół niedaleko centrum Seattle. Początkiem roku, tuż po rozmowie o pr...
