05

222 31 5
                                    

Patrzyłam na bukiet czerwonych róż, stojący w przeźroczystym wazonie na stoliku, który jeszcze kilka minut temu znalazłam pod drzwiami. Obracałam w dłoni białą karteczkę z wyznaniem miłosnym, doczepioną do tych pięknych kwiatów. Uśmiechnęłam się sama do siebie, co z boku mogło wyglądać dość dziwnie, ale już od dziesięciu minut domyślałam się kto jest jej adresatem. Było mi niezmiernie miło, że Luke myślał o mnie w taki sposób, ale niestety nie odwzajemniałam tych uczuć.

Sięgnęłam po telefon, leżący na stoliku i szybko wybrałam odpowiedni numer. Już po kilku sekundach usłyszałam sygnał, a po kilku kolejnych dźwięk odebranego połączenia.

-Halo?-po drugiej stronie słuchawki usłyszałam zaspany, dobrze znajomy mi głos blondyna.

-Hej, spotkamy się dzisiaj, około osiemnastej w ''Cafeteri''?- zapytałam z wyraźną radością w głosie, której nawet nie próbowałam ukryć.

-W porządku. Do zobaczenia-powiedział, rozłączając się, więc i ja odłożyłam komórkę na stolik i powędrowałam do łazienki.

Po wczorajszej rozmowie z Hemmings'em stwierdziłam, że powinnam wykorzystać adres, który dał mi. Wspomniał również, że nie ma pewności, iż jest to aktualne miejsce jej zamieszkania, więc ryzykowałam straconym czasem, ale w razie powodzenia mogłabym zyskać jakieś istotne informacje. Należałam do osób, które lubiły ryzykować, więc dlaczego teraz miałabym tego nie zrobić?

Umyłam dokładnie zęby i twarz, następnie ją wycierając. Przeczesałam szybko włosy, aby później zapleść je w zwykłego warkocza, na bok. Ponieważ na dworze było bardzo ciepło, ubrałam białą bluzkę i pastelową, jasną różowa spódnice przed kolano. Do tego dopasowałam białe buty na grubej platformie i z paskiem na kosce. Wszystkie rzeczy wsadziłam do lakierowanej torebki i wyszłam z mieszkania, uprzednio biorąc jeszcze okulary przeciwsłoneczne i duży kapelusz na głowę.

Zadowolona, że uwinęłam się dość szybko, wyciągnęłam z torebki kluczyki do mojego, nowego, białego BMW, które wczoraj wieczorem, po wyjściu Luke'a, wręczyła mi Amanda. Otworzyłam delikatnie drzwi od strony kierowcy, tak aby nie porysować lakieru, a następnie zajęłam tam swoje miejsce. Odpaliłam silnik, słuchając jakiejś przypadkowej stacji radiowej. Podśpiewywałam jak się okazało MC Hammer'a i jego przebój ''U Can't Touch This'', który aktualnie puścili.

Nie jechałam jakoś strasznie długo, może głównie dlatego, że nie było takiego dużego tłoku na drogach. Wjeżdżałam właśnie do odpowiedniej dzielnicy, wypatrując domu z numerem napisanym na kartce, a gdy już go znalazłam, zaparkowałam przed bramą i wysiadłam z pojazdu.

Dom był średniej wielkości, z białymi ścianami i ciemnobrązowym dachem. Z przodu miał małą werandę podtrzymującą dwoma grubymi kolumnami i brązowe drzwi wejściowe. Weszłam za furtkę i szłam ścieżką wysypaną małymi kamieniami, w głąb posesji. Z boku budynku było mnóstwo drzew, ładnie przyciętych krzewów oraz bardzo zadbanych kwiatów. Dom wyglądał na naprawdę bogaty, z resztą nic dziwnego jeśli mieszkała w nim para najlepiej opłacanych chirurgów plastycznych w całym mieście. Może to właśnie dlatego nie poświęcali czasu swojej córce, więc ta chciała się zabić.

Zapukałam delikatnie do drzwi, które już po chwili zostały otworzone przez starszą kobietę, z ciemnymi, prostymi włosami.

Łowca SamobójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz