,,𝐽𝑒𝑠𝑙𝑖 𝑧𝑑𝑜ł𝑎𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑘𝑢𝑝𝑖𝑐 𝑠𝑖𝑒 𝑛𝑎 𝑡𝑦𝑚, 𝑐𝑜 𝑠𝑖𝑒 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗𝑒 𝑤𝑜𝑘𝑜ł 𝑤𝑎𝑠 - 𝑤 𝑘𝑎𝑧𝑑𝑒𝑗 𝑠𝑒𝑘𝑢𝑛𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑤𝑎𝑠𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑧𝑦𝑐𝑖𝑎 - 𝑡𝑜 𝑧 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑤𝑎𝑠𝑧 𝑠𝑡𝑎𝑛 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑝𝑜𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖𝑎𝑐́."
Szczerze? Nie wiem kim wtedy byłam , nie umiem tego określić, nie pamiętam co zrobiłam, nie pamiętam jakich słow mogłam użyć w tamtym momencie, poprostu jechaliśmy samochodem , bardzo szybko, razem z mamą i moją młodszą siostrą -Juliet. Miałam wtedy zaledwie trzynaście lat. I zapomniałam dodać-nazywam się Molly.
-Mamo, możesz zwolnić, przecież wiesz , że boje się dużej prędkości.-powiedziała cichym głosem moja siostra.
-Słyszysz? Zwolnij! Czemu się do nas nie odzywasz?
Było już późno a co się z tym wiąże? Widoczność na drodze była coraz słabsza.
W pewnym momencie auto zatrzymało się. Razem z Juliet odetchnełysmy z ulgą, jednak nie nacieszyłysmy się nią długo.
Mama wyszła z samochodu i skierowała się w stronę drzwi od mojej strony, uchyliła je i wyciągnęła mnie z samochodu.
-Co ty robisz? -spytałam zdezorientowana.
-Pozbywam się ciebie. -to zdanie utkwiło w mojej głowie do dziś. Co ja jej zrobiłam?
Bylam tak zszokowana że nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
Kobieta popchnęła mnie przez co straciłam równowagę i upadłam na zimny asfalt.
Wślizgnęła się szybko do auta i zablokowała wszystkie możliwe drzwi.
Podniosłam się szybko z drogi i złapałam drzwiczki próbując je otworzyć. Nic z tego , były zamknięte, nie miałam aż tyle siły żeby je wywarzyć.
W tamtym momencie słyszałam już tylko dźwięk gazu i widok szarego dymu spowodowanego przez stary silnik samochodu.
Odczekałam chwilę, mysłalam, że to jakiś żart. Pojazd zniknął, z dala można było usłyszeć czasami pisk opon.
Robiło się coraz zimniej a ja nadal stałam w tym samym miejscu patrząc się na ten sam zakręt.
Po chwili dotarło do mnie , że nie ma sensu czekac, zostawili mnie , zupełnie samą w środku jakiegoś lasu.
Musiałam podjąć decyzję, poddać się czy próbować coś zdziałać. Gdybym się poddałam prawdopodobnie już dawno leżałabym w grobie albo po prostu zjadly by mnie jakieś zwierzęta.
Odwróciłam się i poszłam w stronę ciemnego lasu. Sama nie wiem czemu wybrałam tamtą drogę, przecież moglam iść główną ulicą. Coś jednak przekonało mnie , żeby pójść tą mroczniejszą stroną.
Było ciemno , drogę oświetłał tylko księżyc w pełni. Nie umiem opisać co wtedy czułam, napewno ogromny strach , jeszcze wtedy do końca nie wiedziałam że właśnie straciłam rodzinę , kiedy to do mnie dotarło wybuchnęłam ogromnym płaczem. Obraz który widziałam w pewnej chwili zbladł i zamazał się, łzy nie pozwalały mi normalnie chodzić , na dworze zaczynało się robić zimno , nie miałam na sobie nawet kurtki. Byłam juz tak bardzo wykończona że zrezygnowałam. Usiadłam pod drzewem skuliłam się i głośno rozpłakałam.
Trzynastoletnia dziewczynka sama w ciemnym i tajemniczym lesie. To nie było normalne.
Po upływie około 20 minut usłyszałam kroki i przez lekko zamazane pole widzenia dostrzegłam dwie kobiety chodzące z latarką, szły ewidentnie w moją stronę.
Okazało się że to siostry zakonne z pobliskiego zakonu. Miejsce ich zamieszkania było dość przytulne, mialy duzy drewniany dom o dość surowym lecz klimatycznym wyglądzie.
-Matko boska! Dziecko co ty tu robisz sama o tej godzinie?-krzykneła jedna z nich kiedy zobaczyła mnie cała czerwoną od placzu.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć wiec siedziałam w ciszy i czekałam jak one zaczną cos robic.
-Gdzie są Twoji rodzice ?
Kiedy usłyszałam to zdanie wybuchnełam jeszcze większym szlochem.
-Już ich nie mam. -wydusiłam z siebie a jedna z siotr aż przeżegnała się na te słowa.
-Chryste panie, dobrze kochanie pójdziesz z nami , zaopiekujemy się tobą.
Zaufałam im. Czy to była dobra decyzja? Nie wiem , prawdopodobnie w jakimś stopniu tak. Gdyny nie one nie poznałabym tej osoby.
I w ten sposób trafiłam do ośrodka, było tam wiele innych dzieci, od początku nie lubiłam tego miejsca, poprostu sie go bałam, ale przynajmniej miałam co jesć i gdzie spać a to jest moim zdaniem najwazniejsze.
26 Kwietnia 2019
Tak , mam teraz siedemnaście lat, nadal tutaj mieszkam i jeśli mam być szczera, nienawidze tego miejsca , każą nam się ubierać w jakieś durne sukieneczki bo przecież jestem dziewczyną, muszę elegancko wyglądać, bla bla bla.
W sumie te ubrania to najmniejszy problem . Jesteśmy podzieleni na klasy, maluchy, , dzieciaki, starszaki. Ja oczywiście jestem już w najstarszej grupie razem z innymi dziewczynami , wszytsko byłoby w porządku gdyby nie takie dwie lalunie.
Greta I Olivia -koszmar wszystkich dzieciaków w ośrodku , w szczególności mnie . Robią wszystko żeby mnie zdenerwować a komu się zawsze obrywa? Tak , zgadliście, mi. Pomijając już oblanie mnie zupą na stołówce, rozsiewanie plotek na moj temat, ośmieszanie mnie przed calą placówką, robienie mi żartów typu rozsypanie ziarna różnego rodzaju na mojej pościeli, wlanie zielonego barwnika do mojego płynu (przez miesiąc moja skóra przypominała skórę Shreka)
To jeszcze dzisiaj zrobiły dość łagodny ja na nie wybryk czyli przykleiły do ściany nad moim łóżkiem lustra skierowanego na mnie na którym znajdował się wielki czerwony napisa ,,FRAJER". Śmieszne prawda? Tak, mnie też to nie śmieszy.
Od kilku lat czekalam na moje osiemnaste urodziny żeby móc się stad wyprowadzić, został jeszcze tylko rok. Ale jakby się głębiej zastanowić rok to 365 dni czyli masa czasu więc, pieprzyć to , nie mam czasu marnować cennego życia na siedzeniu w tym więzieniu.
Była godzina 1.34 . Już wszyscy smacznie spali a ja? Szykowałam kanapki w kuchni. Musiałam być bardzo ostrożna ponieważ za karę prawdopodobnie przez te 365 dni nie wyszłabym z piwnicy.
Kiedy spakowałam prowiant i inne potrzebne rzeczy na drogę i już miałam wychodzić przypomniałam sobie jedno.
Udalam się do pokoju Grety i stanełam nad jej łóżkiem.
-Przez 4 lata uprzykrzałaś mi życie kochanie, przyszedł czas zemsty.
Po tych słowach uniosłam lusterko z wielkim napisem ,,FRAJER" i uderzylam moją wybrankę z całej siły w głowę.
Co prawda bardzo ryzykowałam , ale odziwo nikt się nawet nie obudził.
Nie wiem czy przeżyła, tak szczerze mam to w dupie.
Z lekkim uśmiechem udałam się do okna zarzuciłam linę i delikatnie zsunęłam się na ziemię.
-Poszło łatwiej niż myslalam. -rzeknełam sama do siebie i radosnym krokiem udałam się w głąb lasu, tym razem nie bałam się ani trochę.
