Cisza przed burzą

62 9 0
                                    

- Naprawdę znalazłaś trupa w kontenerze na śmieci? - dopytywała z ekscytacją Harper.

Daglas była moją przyjaciółką odkąd pamiętam. Pomagała mi po śmierci rodziców i w wielu innych trudnych dla mnie momentach.

Od zawsze interesowały ją sposoby zabójstw przez różnego stopnia morderców. Potrafiła perfekcyjnie opisać profil człowieka z psychopatycznymi zdolnościami. A o sobotniej nocy mogłam opowiedzieć jej dopiero dzisiaj, ponieważ wczoraj wróciła do miasta po podróży po Europie.

- Cieszysz się tak, jakbym powiedziała ci, że wygrałam na loterii - wywróciłam oczami. - Ten widok nie był ani trochę przyjemny.

Usiadłyśmy na ławce przed audytorium, czekając na pierwsze wykłady tego dnia. Poniedziałek zapowiadał się niewinnie. Nawet wiecznie niespokojna woda na morzu Adriatyckim otaczającym naszą wyspę się uspokoiła.

Burmistrz nie chciał niepokoić turystów, jak i również cywili, dlatego zdecydował zamieść pod dywan sprawę morderstwa. Wmawiano ludziom, że to kolejny atak zwierzęcia. Tylko nieliczni znali prawdę.

- Policja nic z tym nie zrobi, ale to pewne, że po Lido grasuje morderca - zaczęła Harper, zerkając w moją stronę. - Ale my tego tak nie zostawimy, prawda?

- Czy ty chcesz, żebyśmy na własną rękę szukały ludzkiego rzeźnika? - spojrzałam na nią z niedowierzaniem. - Oszalałaś. Nigdy w życiu się na to nie zgodzę.

- Twój szefuńcio na pewno potrzebuje dodatkowej pary rąk w pracy. Sama mówiłaś, że Emily jest chora. A jeśli twój podejrzany klient znowu pojawi się w barze, będziemy go śledzić, aż doprowadzi nas do swojej nory.

Kiedy Harper się uprze, nikt nie jest w stanie zmienić jej zdania...

- A jeśli się nie pojawi? - westchnęłam, przystawając na jej ryzykowny plan.

- Wtedy sprawdzimy, czy zostawił jakieś ślady po sobie. Jeśli jest amatorem, na pewno coś znajdziemy.

- Policja już wszystko sprawdziła i nic nie znaleźli - oznajmiłam. - Żadnego narzędzia zbrodni ani odcisków palców. Ten człowiek miał rozszarpane gardło. Może to naprawdę było jakieś zwierzę?

Dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem.

- Jak puma mogłaby wrzucić resztę ciała do kosza na śmieci? Cassi, tego nie da się logicznie wyjaśnić.

Na ławkę pomiędzy nami wskoczył chłopak, który chodził z nami na zajęcia. Usiadł na oparciu.

- Czego nie da się logicznie wyjaśnić? - zapytał, głupio się do nas uśmiechając.

- Twojej tępoty, Carter - odparła bezceremonialnie Daglas.

- Jak zwykle milutka - wywrócił oczami i spojrzał w moją stronę z lekkim uśmiechem na twarzy. - Cześć, Moor.

- Cześć.

- Masz jakiś cel w siedzeniu tutaj czy łaskawie stąd pójdziesz? - Harper spojrzała ze zniecierpliwieniem na chłopaka, który po jej słowach z rozbawieniem postanowił nas opuścić.

Chwilę później podszedł do nas jeden z wykładowców.

- Cassi, przygotowałaś prezentację na dzisiejsze zajęcia, o którą cię prosiłem? - wbił we mnie wzrok zza swoich ciemnych okularów.

Mężczyzna był od nas niewiele lat straszy, ponieważ ledwo po ukończeniu studiów zaczął pracę profesora. W tym samym czasie my rozpoczęliśmy naukę w tej placówce. Wiele dziewcząt, głównie z pierwszego roku uganiało się za nim przez jego pociągający wygląd i drogie auto. A jeszcze więcej uczniów lubiło przebywać w jego towarzystwie. Cechowały go cierpliwość i oryginalność. Lekcje z nim zawsze miały nawiązanie do historii miasta.

I tak się składa, że był moim sąsiadem.

- Szczerze mówiąc, totalnie wyleciało mi to z głowy. Ale na następne zajęcia na pewno ją przygotuję - obiecałam.

- Czy to ma związek z tym, co wydarzyło się w GOLD sobotniej nocy? - zapytał mężczyzna.

Obie z Harper spojrzałyśmy na niego z szeroko otwartymi oczami. No bo, hej, poza małym kręgiem wtajemniczonych, do którego on nie należał, nikt nie wiedział o tym, co się wydarzyło.

-Ale skąd... - zaczęłam ze zdumieniem w głosie.

- Ludzie plotkują, Moor, a miasteczko jest małe - powiedział z opanowaniem. - Chodźcie na zajęcia. Prezentacją zajmiesz się wtedy, kiedy będziesz w stanie.

Wstałyśmy z ławeczki i ruszyłyśmy w stronę wejścia do audytorium.

- Cassi, chodź tu jeszcze na chwilę... - profesor zatrzymał mnie i ściągnął swoje okulary z nosa.

- O co chodzi, Christian? - kiedy byliśmy sami, pozwalał mi mówić do siebie po imieniu ze względu na sąsiedzkie relacje.

- Jeśli chciałabyś porozmawiać... Albo potrzebowała pomocy... To znasz mój adres.

Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego słowa.

- I znam twój przepis na świetne cappuccino z piankami - powiedziałam.

Zaśmiał się, a jego uśmiech był rozbrajający.

- Bo się zarumienię, a to nie przystoi mężczyźnie - puścił oczko w moją stronę i odszedł w stronę biblioteki, a ja wróciłam na zajęcia.

                                    *****

- Już wróciłaś, kochanie? - usłyszałam głos babci dobiegający z kuchni, kiedy otwierałam drzwi do jej domku. Od dziesięciu lat to z nią mieszkam; jest moją jedyną rodziną. Reszta albo nie żyje albo nie wie o moim istnieniu.

- Tak, to ja, babciu! - zapewniłam, wchodząc na górę po schodach, do swojego pokoiku. Założyłam na siebie jakiś wygodny strój sportowy i zbiegłam do kuchni.

- Widziałaś gdzieś moje słuchawki? Nigdzie nie mogę ich znaleźć - zapytałam z nadzieją w głosie.

- Leżą w salonie na stole - zachichotała. - Nałożyć ci obiadu? Zrobiłam twoje ulubione risotto.

- Idę pobiegać, później zjem - zgarnęłam swoją zgubę ze stołu i zakładałam buty.

- Tylko wróć przed zmrokiem. Dzisiaj jest pełnia.

- Babciu, skończ z tymi przesądami. Wracam za góra dwie godzinki.

- Ta dzisiejsza młodzież, nigdy nie słucha... - mruknęła pod nosem, kiedy wybiegałam z domu.

Bieganie zawsze pozwalało mi wyzbyć się negatywnych emocji z mojego umysłu, a wręcz go odprężało i pobudzało do działania.

Obrałam swoją ulubioną trasę, przebiegającą przez sporych rozmiarów las, a kończącą się na lagunie weneckiej. Na słuchawkach załączyłam piosenki ze swojej playlisty i pogrążyłam się w zamyśleniu.

Harper chciała złapać mordercę, a ja miałam jej w tym pomóc. Tylko jakie są szanse na to, że rolę się nie odwrócą i to on obierze nas na celownik?

Dobiegłam do leśnej ścieżki, a przed moim nosem wyrosło ogromne, kolczaste ogrodzenie z dużą tablicą informacyjną. "Obiekt chroniony, wstęp wzbroniony".

Jeszcze kilka dni temu tu tego nie było, a teraz większość lasu jest otoczona wojskowymi zasiekami. Byłam zmuszona dodać drobną korektę mojej trasie.

Zamiast zachodnią częścią lasu, która została ogrodzona, pobiegłam wschodnią - rzadziej uczęszczanym tam przez ludzi szlakiem. Drzewa tej strony lasu były ciemniejsze, a krzewy mniej rozrośnięte. Nie było tu żadnych kwiatów ani grzybów.

Niespodziewanie pod moimi nogami zapadła się ziemia, a moje ciało bezwładnie sturlało się po leśnym wzniesieniu. Uderzyłam głową w stary odstający korzeń, przez co przed oczami pojawiły się mroczki. Ostatnie, co zobaczyłam, nim straciłam przytomność, to wilcza paszcza.

Beating Heart [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz