Rozdział 18

6.2K 307 2
                                    

Zeszłam na dół i usiadłam jak najdalej się dało od taty. Mogłam mieć jakąś szanse na ucieczkę. Po za tym była tu mamy więc były mniejsze szanse ze mnie uderzy.

-Darcy...jak się czujesz? -Otworzylam szeroko oczy. On się mnie pytał jak się czuje? Jest pijany czy czymś się zatrul?

-Głowa mnie boli.-powiedziałam po chwili zastanowienia.

-A policzek?

-Jest okej.-sklamalam. Miałam na policzku odcisnieta jego rękę. No ale co miałam zrobić?

-Chciałem Cie przeprosić.

-C-co? Żartujesz?

-Przepraszam Darcy. Nigdy nie powinienem zwalac na Ciebie winy a tym bardziej Cie uderzyć.

-Ciekawe jak ty byś się czuł kiedy twój ojciec by Cię uderzył.

-Nie planowałem nad sobą.

-Nie planujesz nad sobą od kilku lat!

-To przez alkohol.

-Nie pijesz od dwóch lat.-warknelam i wstałam z fotela.

-Darcy,wracaj na swoje miejsce.

-Wiesz co? Dorosły człowiek potrafi przyznać się do swoich błędów a jie zwalac wszystko na alkohol lub innych. Nienawidzę Cie.-warknelam i ucieklam do swojego pokoju. Wiedziałam że dostanę za to ale nie on teraz mnie obchodził. Obchodził mnie Zayn i to czemu się rozlaczyl. Znowu zachował się jak dupek zostawiając mnie. Zaufalam mu i...zauroczylam się w nim? Możliwe. Ale to wszystko poszło gdzieś kiedy zostawił mnie samą. Znowu. Mógł w ogóle nie dzwonić i wyszło by na to samo. Założyłam za nogi sandały i zdjęłam bandaż. Związałam lekko włosy tak,żeby zakryly ranę. Zmieniłam t-shirt na bluzkę przed pempek a spodenki na spódnicę. Włożyłam we włosy sztuczne kwiaty tak,żeby jeszcze lepiej zakryć ranę. Zakrylam siniaki na twarzy kosmetykami.Założyłam na nos okulary i wyszłam z domu ignorując rodziców. Jak zwykle ulicami chodziła masa ludzi. Masa chłopaków jeździła na rolkach albo deskorolce a dziewczyny patrzyły na nich ukratkiem. Usiadłam na ławce i patrzyłam jak chłopaki jeżdżą. Nagle jeden wywalił się a jego deska przyjechała do mojej nogi. Podniosłam ja i podeszłam do chłopaka.

-To chyba twoje.

-Dzięki.-chłopak uśmiechnął się słodko i wziął odemnie deskę.

-Może wzamian za to ze musiałas wstać z ławki i podać mi deskę dasz zaprosić się na lody?

-Słaba wymówka ale na lody chętnie pójdę.-Zaśmiałam się a chłopak mi zawtorowal. Poszliśmy do najbliższej budki z lodami a chłopak kupił nam po gałce lodów. Podziękowałam mu a on pociągnął mnie do jakiegoś wysokiego murku. Dał mi swojego loda a następnie jakimś cudem wskoczył na murek. Podałam mu jego loda a on zaśmiał się.

-No chodź.

-Jak mam niby tam wejść?

-Podaj mi swojego loda.-zrobiłam co kazał mi chłopak a on zabrał mi loda. Wziął nasze lody w jedna rękę a drugą wyciągnął do mnie. Złapałam ja a on bez problemu pomógł mi wejść.

-Tak trudno? -Prychnelam i zabrałam mu swojego loda przy okazji próbując jego.

-Ej! To był mój lód!

-Ale teraz Jest zaznaczony moja ślina. Możesz mi go oddać.

-Nigdy w życiu.-burknal i zaczął jeść swojego loda. Zaśmiałam się i obejrzałam się żeby spojrzeć na zegar. Była chwila przed dwudziesta pierwsza. Jakim cudem?

-Musze zaraz iść.-powiedziałam a chłopak zaskoczył z murku.

- A jak zejdziesz?

-Złapiesz mnie.

-Nie złapie cię. -Odepchnelam się od murku i skończyłam. Chłopak złapał mnie i postawił na ziemi.

-Mówiłam ze mnie złapiesz.

-Nigdy więcej tak nie rób. Co jakbym cie nie złapał?

-Umarlabym. -Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w kierunku domu.

-Czekaj! Odprowadze Cie!-chłopak podbiegł do mnie i rzucił deskę na ziemie jadąc obok mnie.

-Chcesz pojeździć?

-Nie umiem.

-Nauczę Cie.-zaskoczył z deski i złapał ja żeby się zatrzymała. Złapał mnie za ręce i pomógł mi wejść na deskę. Pisnęłam spanikowana kiedy deska prawie odjechała mi spod stóp.

-Spokojnie. Trzymam Cie. Jak masz właściwie na imię?

-Darcy. A ty?

-Tyler. Miło poznać.-zaśmiał się.-Gdzie mieszkasz?

-Ciągle prosto. Dwie ulice dalej.

-Będę Cię trzymał za tylko jedna rękę a ty się poprostu odpychaj jedna noga. Dobra?-kiwnelam niepewnie głową,a chłopak puścił moja jedna rękę i zaczęła iść normalnie obok mnie. Zaczęłam się lekko odpychać stopa, tak jak kazał chłopak i mocniej scisnelam jego rękę. Mimo że stałam na desce to chłopak był wyższy odemnie. Nie byłam jakimś karzelkiem, wiec ile on miał wzrostu?

-To tu.-odezwałam się po chwili.

Zeszłam z pomocą Tylera z deski,a chłopak przytulił mnie na pożegnanie.

-Jak będziesz chciała jeszcze się spotkać to wiesz gdzie mnie szukać.-mrugnal i odjechał. Weszlam do domu i od razu poszłam do swojego pokoju.

Trouble| Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz