32. To, co potrzebne

Zacznij od początku
                                    

Przygotowanie gruntu do przekazania informacji o wyczekiwanej współpracy pomiędzy mężczyzną a młodą kapitan okazało się trudniejsze niż Janine zakładała. Ostatecznie nawet Yuna — buntowniczka, która wielokrotnie odmówiła Erwinowi współpracy, którą przekonywali równie niekonwencjonalnymi metodami co Leviego — uległa jej urokowi osobistemu, a ten tutaj zdawał się węszyć podstęp nawet w najszczerszych słowach. Wszystko, co powiedziała mu dotychczas o Asahinie, płynęło z głębi serca, ale mężczyzna wyglądał na coraz mniej przekonanego. Odnosiła wrażenie, że kolejne wyznania zderzą się wyłącznie ze stopniowo narastającą nieufnością.

Ironia losu sprawiła, że to jej, nie Erwinowi, przypadło w udziale przeprowadzenie tej trudnej konwersacji. Ale może to i dobrze — trudno doszukiwać się w pułkowniku tej autentyczności, którą Janine wkładała w każdy gest, każde słowo, pozwalając przede wszystkim postępować zgodnie z własnym sumieniem. Nie tym, co trzeba zrobić.

— Posłuchaj — westchnęła ciężko — wiem, że niekoniecznie może ci się to spodobać, ba, Yuna pewnie w tym momencie powstrzymuje się, by w akcie protestu nie rozwalić Erwinowi gabinetu. — Kącik ust mimowolnie jej drgnął na wspomnienie pamiętnej scenerii, w której znalazła Asahinę na krótko przed zadaniem zwiadowców w Mitras. — Mam nadzieję, że mimo wszystko z czasem spodoba ci się w oddziale do zadań specjalnych, Levi — dokończyła łagodnie.

Informacja zadziałała na mężczyznę jak kubeł zimnej wody bez ostrzeżenia wylany na jego głowę. Zatrzymał się wpół kroku. Sens słów blondynki zdawał się nie do końca docierać do szeregowego. Zastanawiała się, czy powinna zaryzykować i pocieszająco ścisnąć jego ramię, ale w ostatnim momencie zrezygnowała z tego zamiaru. Mogła sobie tylko wyobrażać, że dla niego — dla osoby, która nie dość, że wszystko straciła w poprzedniej ekspedycji, to jeszcze zdążyła poznać Yunę z najgorszej możliwej strony — wiadomość zabrzmiała jak wyrok śmierci. Temu absolutnie się nie dziwiła; wśród zwiadowców popularne było przekonanie, że horrorowi wyprawy za mury mogła się jedynie równać służba pod rozkazami eksarystokratki. Paradoksalnie Janine wierzyła, że jeżeli ktokolwiek miałby podołać wymaganiom Yuny, to właśnie Levi.

— Jaja sobie ze mnie robisz? — zapytał głucho, otrząsnąwszy się z szoku. Spojrzał spod byka na kapitan; taksujące spojrzenie szaro-niebieskich oczu wywołało ciarki na plecach. Tylko silna wola powstrzymała kobietę przed zapobiegawczym cofnięciem się o parę kroków. Doskonale znała ten wzrok chodzącej maszyny do zabijania, tę postawę drapieżnika gotowego do ataku w dowolnym momencie.

— Ej, ej, nie morduj posłańca. — Uśmiechnęła się półgębkiem. Próba rozluźnienia atmosfery zakończyła się fiaskiem. Instynktownie Jen zaczęła szukać po kieszeniach papierośnicy, by zapalić, ale zamarła, gdy spojrzenia ich dwojga się skrzyżowały. McCartney westchnęła ciężko, rezygnując z pierwotnego zamiaru. — Doskonale wiem, co zaszło pomiędzy tobą i Erwinem. Szczerze mówiąc, nie jestem szczególną fanką jego metod zjednywania sobie sojuszników, ale zdaję sobie sprawę, że z pewnych — chwilę szukała odpowiedniego określenia — powodów zależało mu na tym, byś zgodził się z nim współpracować. Cholerny z niego drań — zaakcentowała — ale nie znajdziesz lepszego stratega w obrębie murów. Właśnie on może ci dać to, czego teraz najbardziej potrzebujesz.

— A co to niby miałoby być? — wyrzucił agresywnie. Janine, przyzwyczajona do humorków partnerki, nie przejęła się negatywnym nastawieniem, dlatego kontynuowała pobłażliwym tonem:

— Nadzieję. Cel. Nawet jeżeli nie wierzysz, że to możliwe. Wszyscy kiedyś byliśmy na twoim miejscu, Levi. Twoja kapitan również — podkreśliła.

Wszyscy przegraliśmy z Erwinem. I to więcej niż jeden raz, miała na myśli, ale te słowa nie przeszły jej przez gardło. Pozostawała wiara, że dzięki obszernym wyjaśnieniom odczytał zaszyfrowaną wiadomość. Posłała mężczyźnie znaczący uśmiech, odwróciła się na pięcie i postanowiła niespiesznym krokiem kontynuować spacer. Była przygotowana, że w tym momencie Levi mógłby zrezygnować z towarzyszenia jej, ale gdy usłyszała niespieszne szuranie drugiej pary butów, nie kryła satysfakcji. Wszystko wskazywało również na to, że brunetowi skończyły się wymówki: czy do manifestowania buntowniczej postawy, czy do walki z nieuniknionym. Bo w jego przypadku — zresztą tak samo jak Yuny — pierwsze spotkanie z Erwinem Smithem przesądziło o tym, że ścieżki, którymi dotychczas podążali, zbiegły się w jedną.

Świat będzie kręcił się bez sprawiedliwości [Shingeki no Kyojin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz