Chłopiec zsunął się na ziemię, waląc bezsilnie w metal. Zdawać by się mogło, że nie odczuwał bólu, gdy jego dłonie stykały się z grubą przeszkodą. Nie były to ciosy przepełnione siłą, bądź nienawiścią. Uderzał tak, jakby błagał, aby to nie była prawda. Jakby prosił, żeby ochrona z vibranium zniknęła. Jego pięść ze wściekłością oddała ostatni cios, po czym chłopiec zwiesił głowę. Szloch przeszył jego ciało, a rozdzierające serce krzyki odbijały się od ścian. Trząsł się, próbując złapać oddech. Dlaczego? Dlaczego nie mógł w końcu zaznać cholernego spokoju? To tak jakby cały świat się na niego uwziął. Czym on jest, aby ingerować w jego decyzje? Wszystko idzie źle. Od samego początku nic nie było, tak jak powinno być. Od czasu pierwszej wizyty w wieży wszystko się sypało. Dopóki trzymał się z dala od budynku, to wszystko się w miarę układało. Żył na ulicach i sobie radził. Nikt mu nie pomógł. Nigdy się nie zastanawiał. Nie wahał. Plany zawsze szły po jego myśli. Tak. Przecież to była tylko kolejna misja. Tylko kolejny cel do zlikwidowania. Czemu nie potrafił zrobić tego, tak jak wcześniej? Ale teraz nie chciał już nic robić. Chciał to skończyć raz na zawsze. Miał plan i nikt nie był w stanie stanąć mu na drodze. Bo to on był postrachem Nowego Jorku.

Więc dlaczego był tak słaby?

Krzyki i szlochania zdołały wyrwać Starka z odrętwienia. Podszedł do dzieciaka. Bo co innego miałby zrobić? Wziął go w ramiona, na co młodszy zaczął wymachiwać gniewnie nogami i rękami. Szamotał się, więc Stark zacisnął mocniej dłonie na nastolatku, co choć w najmniejszym stopniu go ustabilizowało. Peter z żalem wpatrywał się na oddalające się szyby. Nadal płakał, gdy miliarder udał się do windy. Zjechał na strzeżone piętro, w którym nie gościł zbyt często ostatnimi czasy. Z bólem serca wszedł do szklanej celi, stworzonej specjalnie z myślą o ulepszonych osobach. Kucnął i przeczesał brązowe loki, kiedy drzwi automatycznie się za nim zamknęły. Odwrócił się napotykając wzrokiem swoich przyjaciół. Westchnął, powracając do postawy stojącej i wyszedł, obrzucając chłopca smutnym spojrzeniem.

- Co wy tu robicie? - spytał z nutką wyrzutu w głosie. Zostawił dzieciaka samego, aby do nich wyjść. Chciał przez chwilę zostać z młodym sam na sam.

- Friday nas poinformowała. - odparł Barton, czując się nieswojo w obecności nastolatka. - Czy... To nie przesada? - dopytał niepewnie, kiwając głową w stronę chłopca, który w międzyczasie zdążył wcisnąć się w róg szklanej celi. Przyciągnął kolana do piersi, w dalszym ciągu się lekko wzdrygając. Po policzkach spływała słona ciecz, gdy ten pociągał nosem.

- Żartujesz sobie? - prychnęła Rosjanka. - Jest tam gdzie powinien znaleźć się już dawno.

- To tylko dziecko. - odpowiedział oskarżycielsko miliarder. - Spójrz na niego. Biedak cały się trzęsie.

- Albo tylko udaje, przecież jest w tym mistrzem. - warknęła rudowłosa, niewzruszona stanem nastolatka. - Pewnie rzuciłby się na ciebie, gdybyś tylko tam wrócił.

- A może wcale nie udaje. Nie widzisz tego? - do Starka powróciły wspomnienia wydarzeń, które miały miejsce zaledwie kilka minut temu. - On nie mógł udawać.

- I dobrze. W takim razie nie będzie problemu z zabraniem go na Tratwę. Tam gdzie powinien siedzieć już dawno. - stwierdziła Romanoff.

- Nie mam zamiaru oddawać go Fury'emu. - oświadczył twardo Stark.

- Otwórz wreszcie oczy! On tobą manipuluje. To mały diabeł, który nie powinien być na wolności! - wykrzyczała kobieta. Nie mogła zrozumieć jak mężczyzna mógł go nadal bronić. Czy był aż tak głupi? - On jest niebezpieczny!

- Nie jest niebezpieczny, to dziecko!

- Jeśli w tej chwili nie...

- Spokój! - przerwał ich kłótnie łucznik. To do niczego nie doprowadzi. Oboje mieli po części rację, ale nikt do końca. - Tak do niczego nie dojdziemy. Nie potrzeba nam skłócać zespołu. I tak mamy duże kłopoty. - rozejrzał się, marszcząc brwi. - Widział ktoś Steve'a? - kompletnie zmienił temat, aby nie doprowadzić do rozwoju konfliktu.

***

Rogers otworzył oczy, łapiąc się za obolałą głowę. Jęknął, wstając na nogi. Ogarnęła go niezrozumiała pustka, sam czując się nieco odretwiale. Rozejrzał się, napotykając jedynie ciszę i bałagan. Okna były zabezpieczone vibranium. Ktoś musiał aktywować protokół obronny.

- Co się stało?

_________

Ohayo!

1283 słowa

Suprise!

Coście myśleli? Że Peterek ucieknie lub zginie? Przecież musi jeszcze pocierpieć ಠ ͜ʖ ಠ

Psst... Nowa dawka bólu i cierpienia (czyt. książka) jest dostępna na moim profilu, heh

Mam nadzieję, że się podobało<3

PRETENCE  irondadWhere stories live. Discover now