Taro & Jun ~ Bum. Bum. Moje Serce!

17.5K 697 51
                                    

Siedziałem na dywanie w pokoju klubowym - Klubu Maniaków Gier Komputerowych. Badziewna nazwa, prawda? Ale to już wina przewodniczącego. Korzystamy z pustej klasy, wszystkie krzesła i ławki przesunęliśmy pod okna. Teraz siedem osób siedziało na wielkim, okrągłym i niesamowicie drapiącym dywanie o wściekłym czerwonym kolorze. Przed nami spoczywał jeden laptop, czyli szczyt możliwości klubu pod względem funduszy. Właśnie w takich chwilach często się zastanawiam, co ja tu właściwie robię.

Podrapałem się po głowie i spojrzałem tępo na ekran laptopa - właśnie graliśmy w jakąś krwawą grę, przyniesioną przez Jimmiego, którego ojciec robi w fachu komputerowym, więc często dostaje próbki różnych gier, które mają niedługo pojawić się na rynku. Ta miała sporo niedociągnięć - krzywiliśmy się za każdym razem, gdy jakąś zauważyliśmy i musieliśmy ją zanotować. Darmowe gry w zamian za parę notatek dotyczących błędów to niewielka cena.

Położyłem się na plecach, zupełnie już znudzony i obserwowałem cienie na suficie klasy. Dzisiaj chyba wcześniej wyjdę.

Jednak nadal gapiłem się tępo w sufit. Nie mam siły się ruszyć. Ten drapiący dywan nagle stał się dziwnie wygodny i ciepły. Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze, ciesząc się chwilą spokoju. Z każdą chwilą głosy chłopaków grających obok stawały się coraz cichsze i coraz bardziej odległe...

Zamknąłem sennie oczy, nawet nie myśląc o tym. Przez chwilę pogrążyłem się w ciemności, nie myśląc o niczym. Było tak ciepło...

Moment.

Za ciepło.

Jest mi ciepło.

Czemu jest mi ciepło?

Zanim mój mózg (który wyraźnie domagał się snu) poskładał te informacje do kupy, trochę minęło. Zerwałem się gwałtownie, nawet nie otwierając oczu i przywaliłem w coś czołem. Krzywiąc się z bólu, rozejrzałem się za sprawcą.

To Jun, wysoki brunet, jeden z moich przyjaciół. Trzymał się za nos i głośno przeklinał.

- Co ty robiłeś? - zapytałem mrużąc oczy, które jeszcze nie przyzwyczaiły się do światła.

Jun zaczął mi grozić pięścią.

- Tylko się nachyliłem, głąbie, żeby sprawdzić, czy śpisz! - w jego głosie wyraźnie dało się wyczuć irytację.

- Aha - odparłem przecierając oczy.

Więc to ciepło... To był oddech Juna? Oddech Juna na moim policzku...

Bum. Bum. Bum-bum.

Moje serce nagle wybiło się z rytmu, bijąc o kilka razy za dużo. Zmarszczyłem brwi i patrzyłem się tępo przed siebie. Bez jaj. To niemożliwe, żeby moje serce biło szybciej przez Juna. One jest facetem. Ja jestem facetem. Koniec tematu.

Kiedy usłyszałem głosy innych chłopaków z klubu, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nie byliśmy sami.

- Jun, powinieneś pójść do pielęgniarki - powiedział Jimmy.

Wtedy dopiero przyjrzałem się dokładnie Junowi i zobaczyłem, że z jego nosa zaczęła lecieć krew.

- Pewnie już jej nie ma - odparł Jun.

- Więc pójdę z tobą - powiedziałem, czując wyrzuty sumienia. - Nie jestem w tym zbyt dobry, ale chyba wystarczy zimny okład i jakiś papier,  nie?

- To idźcie, bo zapaskudzicie dywan - powiedział któryś.

- Jemu już nic bardziej nie zaszkodzi - odpowiedział Jun, rzucając spojrzenie na wściekle czerwony dywan.

One-Shoty YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz